sobota, 28 czerwca 2014

V. Przy tobie czuję się bezpiecznie.

Na komisariacie zjawiłem się najszybciej, jak tylko potrafiłem. Wchodząc na jego teren, wysłałem smsa Antonelli, zapewniając ją, że zaraz wrócę i ma spokojnie spać.
Pukając do gabinetu pana Pedro Riesgo, napotkał mnie wzrok jego sekretarki, Marie. Patrzyła na mnie, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo jest to dla mnie krępujące. Nacisnąłem na klamkę i dostrzegłem komisarza w towarzystwie wysokiego, podchodzącego pod 40-stkę mężczyznę. Gdy tylko mnie ujrzał, powstał i zaczął płakać, mamrocząc coś pod nosem.
- Panie Olivierze, proszę usiąść.
Komisarz stanowczym ruchem posadził (najwyraźniej) modlącego się mężczyznę na fotelu. Uścisnął moją dłoń i wskazał miejsce obok mężczyzny.
- Jezu..
Usłyszałem trzęsący się głos mężczyzny i spojrzałem na niego z przerażeniem. Nie spuszczał ze mnie wzroku i bardzo ciężko oddychał.
- Przepraszam, dobrze się pan czuje?
- Tak.. tak.. ty..tylko wie pan... panie Messi.. Jezu..
Starł wierzchem dłoni pot z czoła i schował twarz w dłoniach. Usłyszałem cmokanie komisarza i od razu skierowałem na niego swój wzrok.
- Pan Olivier kibicuje Barcelonie od najmłodszych lat..
- Chodzę na każdy mecz FC Barcelony i nigdy nie miałem okazji być tak blisko najlepszego piłkarza na świecie.
Mężczyzna chwycił mnie za kurtkę i bacznie mi się przyglądał. Uśmiechnąłem się i delikatnie odczepiłem od swojego ciała jego rękę.
- Założę się, że nie spotkaliśmy się tu po to, by podyskutować na temat wieloletniego kibicowania mojej drużynie, przez pana Oliviera, prawda?
- Oczywiście. - komisarz zajął miejsce przed nami, tradycyjnie ściskając teczkę pod pachą . Dodatkowo trzymał w ręce grubą kopertę. Teczkę, w której zapewne znajdowały się kolejne materiały pomocne w śledztwie, położył po swojej lewej stronie, następnie kładąc na niej szary pakunek. - w miejscu, w którym doszło do wypadku pańskiej żony, zabezpieczyliśmy kamery, które nagrały całe zdarzenie. Mamy numery rejestracyjne samochodu..
- Kto to zrobił?
Czułem, jak wszystko się we mnie gotuje. Zaciskałem pięści, patrząc w oczy komisarza i słysząc szybki oddech pana Oliviera. Komisarz głośno westchnął i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pretensji.
- Mógłby mi pan nie przeszkadzać? - rozluźniłem się i rozsiadłem na fotelu, wykonując ruch głową w jego stronę, który miał być prośbą kontynuacji. - a więc, mamy numery rejestracyjne. Samochód należy do Filipe Pardo.
Komisarz pokazał mi ten sam portret, który dany mi był do wglądu dzień wcześniej. Chwyciłem za fotografię i podałam ją przerażonemu Hiszpanowi, następnie łącząc ze sobą obie dłonie i nerwowo ruszając nogami.
- Ale to nie on prowadził, prawda?
- Zgadza się. - pan Pedro chwycił za teczkę, leżącą po jego lewej stronie i położył przede mną bardzo niewyraźną fotografię kobiety, która najwyraźniej jest kadrem z filmu. - kojarzy ją pan?
Wziąłem fotografię do ręki i podszedłem do lampy, która wisiała nad szufladami komisarza.
- Oczom nie wierzę.. - wyszeptałem, starając wyostrzyć sobie zdjęcie, przymrużając oczy. - przecież to jest Blanca..
- Blanca?
Komisarz również wstał i razem ze mną oglądał fotografię.
- Znaczy się Amanda. Amanda Caballero.
- Może mi to pan wytłumaczyć?
- Amanda była przyjaciółką Antonelli za czasów liceum. Gdy ukończyły edukację, ich kontakt się urwał, ale wznowiły go dzień przed moim poznaniem Antonelli. Ta kobieta już raz próbowała zrujnować nasz związek, dokonując fotoszopu. Współpracowała ze swoim chłopakiem Rodrigo i nijakim Filipe.. - w tej chwili mnie olśniło. Wiedziałem, że gdzieś słyszałem to imię. - Filipe Pardo..
Równocześnie spojrzeliśmy po sobie z komisarzem, a ten klasnął w dłonie i wyszedł z gabinetu, po chwili wracając.
- Zaraz będziemy go ponownie przesłuchiwać. - na twarzy komisarza dostrzegłem cień uśmiechu. Spakował zdjęcie do teczki, następnie wyciągając z szarej koperty kasetę wideo. - dlaczego nazwał ją pan wcześniej Blancą?
- Ponieważ tak mi się przedstawiła, gdy spotkaliśmy się w szpitalu. Była bardzo zdenerwowana.
- Kiedy się tam spotkaliście?
- Nie pamiętam dokładnej daty, ale było to w dniu zabójstwa pana Martineza.. Boże..
Przeczesałem dłonią włosy, patrząc w bliżej nieokreślony punkt gabinetu.
- Mamy podejrzaną o morderstwo. - komisarz chwycił za słuchawkę telefonu i wystukał jakiś numer, czekając na sygnał po drugiej stronie słuchawki.
- Sergi? Mamy podejrzaną w sprawie zabójstwa tego lekarza.. tak, tak, pamiętam o przesłuchaniu.. przyjdź do mojego gabinetu po materiały.. skończę z panem Messim i lecę na przesłuchanie do jasnej cholery! - rzucił słuchawką i powstał, załączając kasetę, na której znajdowało się nagranie z miejsca zbrodni. - Amanda zajechała pańskiej żonie drogę, czym zmusiła ją do zjechania na pobocze.. ale jak pan widzi, nadmiar wody na jezdni znacznie jej to utrudnił i doprowadził do wypadku.
- Najważniejsze jest teraz to, żeby ją odnaleźć.
- Nasi policjanci szukają jej w całej Barcelonie. Jej zdjęcie wysłaliśmy wszystkim posterunkom policji w Hiszpanii i strażom granicznym. Nie zwieje, nie ma jak. Jej zdjęcie pojawi się również w telewizji i każdej gazecie, która jest drukowana w Hiszpanii.
Skinąłem głową oddychając z ulgą. Dopiero po chwili zorientowałem się, że koło mnie cały czas siedzi głośnio dyszący Hiszpan.
- Co on tu robi?
- Przyniósł nagranie. Kamera, która nagrała wypadek, za zadanie miała monitorowanie działki pana Oliviera, która leży równolegle z drogą, na której doszło do zdarzenia.
Spojrzałem na pana Oliviera i promiennie się do niego uśmiechnąłem.
- Bardzo panu dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Gdyby nie to nagranie, Amanda mogłaby uniknąć kary.
Podałem mu dłoń, którą mocno uścisnął i nie chciał puścić.
- Mogę prosić o autograf i o zdjęcie?
- Oczywiście.
Komisarz zrobił nam zdjęcie i już powoli zbierałem się do powrotu do domu, gdzie czekała na mnie Antonella. Wyciągałem właśnie telefon z kieszeni, gdy w drzwiach wyjściowych ktoś pociągnął mnie w tył.
- Panie Messi.. błagam.. jedno zdjęcie i jeden autograf.
Spojrzałem na sekretarkę pana Pedro i zacząłem się śmiać, ostatecznie przystając na jej błagania.

~ * ~

Od mojej nieobecności minęły dwie godziny, dochodziła północ. Starałem się cicho przekręcić zamek w drzwiach, co niestety mi się nie udało i obudziłem czuwającą w salonie Shakirę.
- Leo, dlaczego oni zawsze zgarniają Cię nocą?
Zapytała zaspanym głosem, zbierając się do wyjścia.
- Nie mam pojęcia, ale zapytam ich o to następnym razem. - puściłem jej oczko i rzuciłem kurtkę na fotel.-odwieźć Cię? Jeszcze zaśniesz przed kierownicą.
- Spokojnie, kierowcą jestem zajebistym. Dobranoc Leo.
Pocałowała mnie w policzek i opuściła nasz dom. Gdy zbierałem się by wziąć prysznic, dostałem od niej wiadomość, że bezpiecznie dojechała do domu. Szybko się ogarnąłem i rozłożyłem wygodnie w salonie na tapczanie. Patrzyłem w sufit i próbowałem zasnąć. Gdy zaczynało mi to wychodzić, usłyszałem, że drzwi z sypialni zaczęły się uchylać. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem przyglądać się idącej w moim kierunku Antonelli.
- Leo..? Śpisz?
- Spokojnie, nie śpię. Coś się stało?
Podeszła do tapczanu, niepewnie siadając naprzeciwko mnie.
- Przypomniało mi się coś..
Odkryłem koc i usiadłem obok, pozwalając jej oprzeć głowę o moje ramie.
- Co konkretnie?
- Wypadek..
Wypowiedziała to niemal niedosłyszalnie, pociągając nosem. Po chwili poczułem, że moja koszulka robi się mokra od łez, które strumieniami zaczęły spływać po jej policzkach. Próbowałem uspokoić ją szeptem, mocniej do siebie przytulając i gładząc po czubku głowy. Nie odsunęła się ode mnie, tylko chwyciła mnie mocno za dłoń, wygodniej układając głowę na moim ramieniu.
- Spokojnie, nie myśl o tym teraz. To już było i nie wróci.
Delikatnie pokiwała głową i chwile trwaliśmy w milczeniu. Ciężko westchnęła, ściskając moją dłoń. Następnie spojrzała na mnie zaszklonymi oczami, blado się uśmiechając.
- Możesz dziś spać ze mną? Przy tobie czuję się bezpiecznie..
- Oczywiście Skarbie.
Pocałowałem ją w czubek głowy, biorąc ją za rękę i kierując się do sypialni. Poczekałem, aż wygodnie się ułoży, następnie zająłem  miejsce po jej prawej stronie.
- Leo?
- Tak?
Spojrzałem na nią, opierając rękę na łokciu. Chwilę się we mnie wpatrywała, jakby bała się swojego pytania.
- Mogłabym położyć głowę na twoim ramieniu?
- Chodź. - delikatnie się uśmiechnęła i skorzystała z moim rozłożonych ramion. Gdy ułożyła już głowę, mocno ją do siebie przytuliłem, całując ją w czubek głowy. - dobranoc Kochanie.
Wyszeptałem jej do ucha i czekałem, aż spokojnie zaśnie.

~ * ~

Obudziłem się i zorientowałem, że Antonelli nie ma obok. Poderwałem się z łóżka desperacko rozglądając się po sypialni. Przez chwilę starałam się nasłuchiwać, czy nie krząta się gdzieś po domu. Niestety, cisza. Podbiegłem do drzwi, szarpiąc za klamkę. Znalazłem się w salonie, ale tu też jej nie było.
- Antonella?!
Zacząłem biegać po całym domu, wykrzykując jej imię z nadzieją, że w końcu usłyszę jej odpowiedź. Po przeszukaniu parteru, wbiegłem na schody, gdzie ją ujrzałem. Trzymała Thiago na rękach, mając słuchawki w uszach. Nuciła sobie jakąś piosenkę, gdy w końcu mnie ujrzała. Promiennie się uśmiechnęła i wyciągnęła słuchawki z uszu.
- Dzień dobry Leo. - jej uśmiech zbladł, gdy dostrzegła, jak szybo unosi się moja klatka piersiowa. - coś się stało?
- Nie rób tak nigdy więcej.
Wyszeptałem i podszedłem do niej, delikatnie ją obejmując. Odwzajemniła uścisk, po chwili na mnie spoglądając.
- Czego mam nie robić?
- Tak mnie zostawiać i nie odzywać się, gdy Cię wołałem.. bałem się, że coś Ci się stało.
Uśmiechnęła się z troską i złożyła na moim policzku delikatny pocałunek.
- Nie martw się, wszystko jest okey. - przejechała dłonią po moim policzku, gdzie przed chwilą złożyła pocałunek, następnie podając mi Thiago. - dziś wylatujemy do Argentyny, pamiętasz? Za dwie godzinny mamy samolot. Jesteśmy już spakowani.
- Jesteśmy?
- Wrzuciłam do walizki wszystkie twoje białe koszulki, które mi się podobały.
Wyszczerzyła się do mnie i zeszła po schodach, udając się do kuchni. Zaśmiałem się i poprawiłem synka na rękach, podążając za nią na śniadanie.
- Twoja mama mnie kiedyś wykończy.
Thiago spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i zacisnął rączki na moim podkoszulku. Włożyłem go do siodełka i stanąłem koło Antonelli, która przygotowywała tosty.
- Posmarujesz jednego nutellą dla Thiago?
- Oczywiście. - chwyciłem za chleb tostowy, nakładając na niego mus czekoladowy. - wyspałaś się?
- Nigdy tak dobrze nie spałam.
Odpowiedziała patrząc mi w oczy, po chwili się rumieniąc. Pocałowałem ją w czubek głowy następnie wkładając chleb do tostera.
- Wiem, kto spowodował twój wypadek.
- Kto?
- Twoja koleżanka za czasów liceum.. kiedyś już raz próbowała zniszczyć nasz związek.
Antonella pokiwała głową, nakładając tosty na talerz.
- Nie lubiłyśmy się?
- Wręcz przeciwnie. - podszedłem do Thiago, nakładając mu na talerzyk tosta, którego powoli zaczął jeść. - przyjaźniłyście się.
- To dlaczego zależało jej na mojej śmierci?
- Tego jeszcze nie wiem.
Spojrzałem na nią z troską i uścisnąłem jej dłoń.
- Jest już złapana?
- Jeszcze nie. Jak na razie mają tylko jej wspólnika. Nie martw się, nic Ci już nie grozi.
Blado się uśmiechnęła, uwalniając się z mojego uścisku i zabierając się do jedzenia.
- Skoro się o mnie przed chwilą tak bardzo bałeś, to znaczy, że coś mi grozi.
- Nie! W domu jesteś bezpieczna. - spojrzałem jej głęboko w oczy, a nie otrzymując od niej odpowiedzi, kontynuowałem. - przy mnie jesteś bezpieczna, pamiętaj.
Delikatnie się uśmiechnęła i zamoczyła usta w herbacie.
- To dlaczego się tak bałeś?
- Gdy byłaś w ciąży z Thiago, to zdarzały Ci się omdlenia i bałem się, że tę ciąże również będziesz źle przechodzić.
- Leo.. lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku.
Uśmiechnęła się i poczochrała mi włosy.
- To nie zmienia faktu, że zawsze się będę o Ciebie martwił.
Zaśmiała się i wstała, zabierając swój talerz i wkładając go do zmywarki. Następnie podeszła do mnie i przytuliła mnie od tyłu, całując w policzek.
- Jesteś uparty.

~ * ~

- Zaraz zobaczysz się z babcią!
- Babcia!
Thiago patrzył przez okno w samolocie, siedząc na moich kolanach. Antonella siedziała koło nas i przyglądała się jak staram się uspokoić naszego podekscytowanego syna.
- I dziadka! Ciocie, wujków, kuzynów i kuzynki!
Zaczął się śmiać i uderzać otwartymi rączkami w okno samolotu.
- Dawno ich nie widział?
Antonella poprawiła mu fryzurkę, a gdy tylko poczuł delikatny dotyk swojej mamy, natychmiast oderwał się od okna i wygodnie rozłożył na jej kolanach.
- Chyba ostatni raz widzieliśmy się w tak szerokim gronie na święta Bożego Narodzenia.
Pokiwała głową i zaczęła usypiać Thiago, który kurczowo się jej trzymał, jakby się bał, że zaraz go zostawi.
- To długo.
- Życie piłkarza wymaga poświęceń.
Pogłaskałem go po głowie, następnie obejmując Antonellę, która oparła głowę na moim ramieniu.
- Ciekawe jak mnie przyjmą..
- Tak jak za pierwszym razem.
- Czyli jak?
- Ucieszą się na twój widok. Dla mojej mamy jesteś Aniołem, zasłanym mi przez Boga. Nie tylko ona tak myśli, to również moje zdanie.
Uśmiechnęła się i już więcej nic nie mówiła. Po paru minutach oboje z Thiago zasnęli. Oparłem głowę o zagłówek i skupiłem swoje spojrzenie na prawej dłoni Antonelli. Miała nałożony pierścionek zaręczynowy i naszą ślubną obrączkę. Wcześniej ich nie zauważyłem. Po wypadku nie chciała ich zakładać, ale widocznie przypomniała sobie, kim dla niej jestem. W tej chwili byłem szczęśliwy. Wszystko zaczynało wychodzić na prostą. Miałem tylko ogromną nadzieję, że wizyta w Rosario, pomoże jej przypomnieć o naszym pierwszym spotkaniu.
Nie wiem, kiedy zmorzył mnie sen, ale obudziła nas stewardesa informując, że jesteśmy na prywatnym lotnisku w Rosario. Cały dzisiejszy dzień był zaplanowany tak samo, jak nasza pierwsza wspólna wizyta w ojczyźnie. Opuściliśmy pokład samolotu i powitały nas szerokie uśmiechy mojego rodzeństwa. Wiedzieli jaka jest sytuacja Antonelli, więc każdy podchodził do niej i się jej przedstawiał. Nie była wystraszona, a otwartą na te znajomości. Zależało jej na tym, by odzyskać stracone wspomnienia. Moja siostra wzięła Antonellę pod rękę i ruszyły w kierunku samochodu. Ja, trzymając Thiago za rączkę, szedłem za nimi w towarzystwie moich braci, którzy szeptem pytali o jej stan. Po niecałych piętnastu minutach, stanęliśmy przed moim rodzinnym domem. Spojrzałem na Antonellę i zauważyłem, że coś jest nie tak.
- Zaraz do was dojdziemy. - Matias skinął głową i zabierając Thiago na ręce, przekroczył próg domu z resztą rodzeństwa. - co się dzieje?
- Nie wiem.. boję się.
- To normalne. - objąłem ją ramieniem następnie całując w czubek głowy. - pamiętaj, nikt nie chce Cię tu skrzywdzić.
- Wiem, ale..
- Jestem tu.
Szeroko się uśmiechnęła i pewnie chwyciła mnie za rękę. Uścisnąłem ja i wspólnie weszliśmy do domu. Przywitały nas śmiechy, dochodzące z salonu. Za chwilę przed nami stanęła moja mama, która w pierwszej kolejności wzięła w ramiona Antonellę.
- Skarbie! Jak się czujesz?
Antonella spojrzała na mnie ze zdumieniem, po chwili odwróciła wzrok na moją mamę, odwzajemniając uścisk.
- Czuję się wspaniale. Leo bardzo o nas dba.
Uśmiechnęła się, kładąc ręce na brzuchu. Mama promiennie się uśmiechnęła i również położyła na nim rękę.
Następnie zasiedliśmy do wspólnego śniadania. Antonella przez cały czas, kurczowo trzymała moją dłoń. Naturalne, że się trochę boi, teoretycznie widzi ich pierwszy raz. Siedzieliśmy przy stole do godziny dziesiątej. Maria, która siedziała koło Antonelli, zapytała ją, czy pomoże jej i mamie pozmywać po śniadaniu. Zgodziła się i teraz trzymając dłoń mojej siostry, udała się do kuchni. Ja przez ten czas siedziałem na tarasie z tatą i braćmi. Przedstawiałem im jak wygląda śledztwo, opowiadałem o postępach Antonelli i o swoim samopoczuciu w tej sytuacji. Koło godziny czternastej, postanowiłem zabrać Antonellę na spacer. Ciężko mi ją było odciągnąć od żony Rodrigo, z którą złapała dobry kontakt, ale po usłyszeniu z moich ust słowa "niespodzianka", natychmiast się zgodziła na wyjście. Thiago został w domu, razem z babcią, za którą bardzo tęsknił. Chwyciłem dłoń Antonelli i chwilę w ciszy spacerowaliśmy po tajemniczo cichych uliczkach Rosario.
- Pięknie tu jest.. - słyszałem jej szept i zaraz na nią spojrzałem. Obserwowała dwóch chłopców, którzy odbijali jakąś starą piłką o mury domu. - pewnie tak samo spędzałeś popołudnia.
- Zgadłaś. - uśmiechnąłem się do niej i ruszyliśmy w kierunku boiska, na którym się poznaliśmy. - spójrz w prawo. To twój pierwszy dom.
Antonella puściła moją dłoń i zrobiła kilka kroków w kierunku budynku. Był już ruiną. Obrastał go mech i różne inne rośliny, co dodawało mu uroku i tajemniczości.
- Mieszkałam tu?
- Tak. Razem z rodziną wyprowadziłaś się do Barcelony, gdy miałaś 6 lat.
- Znaliśmy się?
Ponownie chwyciłem jej dłoń i nie odpowiedziałam. Poprowadziłem ją na boisko naszego pierwszego spotkania. Spojrzała na mnie pytająco, a ja pociągnąłem ją na murek, z którego przez rok oglądała moje mecze.
- Usiądź. - ciągle nie rozumiała mojego zachowania, ale z moją pomocą zajęła miejsce na murku. Usiadłem obok niej i patrzyłam na boisko. - gdy byłaś mała, przychodziłaś tu i oglądałaś moje mecze.
Antonella uśmiechnęła się do mnie i również spojrzała na boisko.
- Nie pamiętam.. ale musiało to być urocze.. czy nie?
Spojrzała na mnie, a ja zaśmiałem się i ją objąłem.
- Było. - pocałowałem ją w czubek głowy i zeskoczyłem na Ziemię, następnie pomagając jej w tej czynności. Ponownie chwyciłem jej dłoń i zaprowadziłem na środek boiska. Stanęliśmy naprzeciw siebie, trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy. - a tutaj.. po jednym z moich meczy, podbiegłaś do mnie, szarpiąc za koszulkę ze słowami "kiedyś będziesz piłkarzem".
Patrzyłem w je oczy, a na jej buzi z każdą sekundą malował się coraz to szerszy uśmiech. Po chwili mocno się we mnie wtuliła.
- Nic się nie zmieniłeś.
Po jakimś czasie uwolniła się z mojego uścisku, z szerokim uśmiechem patrząc mi w oczy.
- Pamiętasz?
- Jakby stało się to wczoraj.
Uśmiech nie schodził z jej ust, za to zaczął go malować na moich. Byłem szczęśliwy. Co ja mówię, byłem najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Nie potrafię obrać tego słowami. Małymi kroczkami, stopniowo wracała jej pamięć. Ponownie złożyłem pocałunek na jej czole. Ona przejechała dłonią po moich włosach i chwyciła za dłoń.
- Chcesz wracać?
- Nie.. chciałabym.. - przygryzła dolną wargę, powoli rozglądając się po okolicy. - dlaczego po głowie chodzi mi twoja babcia? Znałam ją?
- Moja babcia? - nie wiedziałem o co chodzi, ale dopiero po chwili zrozumiałem. - chodź.
Zaprowadziłem ją na cmentarz. Na grób mojej babci. Opowiedziałem kim dla mnie była i jak wiele zmieniła w moim życiu. Antonella słuchała mnie z delikatnym uśmiechem. Powoli i w ciszy opuściliśmy cmentarz. Wracając do domu, obejmowałem ją ramieniem. Cisza między nami nie trwała długo.
- Pamiętam, jak byliśmy tu ostatnim razem. Pamiętam tamten dzień.. cały tamten dzień..
Znowu na chwilę zamilkła, ale później z wielkim ożywieniem i podekscytowaniem, opowiadała mi o naszym wspólnym dniu w Rosario.
____________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Stosunkowo szybko dodaję piąty rozdział :D nie jest on taki długi, jak czwarty, więc z tego miejsca przepraszam miłośników moich długich rozdziałów xd
Do zakończenia opowiadania zostały mi dwa rozdziały i epilog.. aż trudno jest mi w to uwierzyć, że kończę mój drugi blog o Leonelli, ale zapewniam, że to nie koniec, bo na Leonellę mam jeszcze pomysły xd
Wracając do pierwszej części notatki pod rozdziałem, to post pojawia się tak szybko, ponieważ w poniedziałek wychodzę na pielgrzymkę, a zależało mi na szybkim opublikowaniu xd
Druga sprawa jest taka, że ten rozdział jej dedykowany BAKSIOWI! <3 tak bardzo mnie błagałaś o rozdział, że postanowiłam go napisać, by sprawić Ci prezent na twoje 17 urodziny, które dziś obchodzisz! <3 Kocham Cię Misiu i życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń! <333

Liczę, że ocenicie moją pracę w komentarzach :)

P.S dziś, bądź jutro pojawi się pierwszy rozdział tutaj -> KLIK








Do następnego! ;*

wtorek, 24 czerwca 2014

IV. Na szczęście masz mnie.

Opuściłem dom przyjaciół, nie informując Antonelle, gdzie dokładnie jadę. Przejeżdżałem przez ulice Barcelony z niedozwoloną prędkością, by jak najszybciej wysłuchać najnowszych poszlak, w sprawie śledztwa. Po upływie dziesięciu minut, zatrzasnąłem drzwi samochodu i szybkim marszem, wkroczyłem do budynku. Ledwo zamknęły się za mną drzwi, jak usłyszałem swoje nazwisko.
- Panie Messi, czekaliśmy na pana. Proszę ze mną.
Mężczyzna, niewiele straszy ode mnie, zaprosił mnie do swojego gabinetu, trzymając w ręce grubą teczkę. Komisarz zajął miejsce na obrotowym fotelu za biurkiem, wskazując mi miękki fotel przed nim. Po chwili odwróciłem się w stronę drzwi, które przekroczyła drobna i przerażona brunetka, trzymająca w ręce tacę z herbatą. Trzęsącymi się rękoma, położyła tackę na biurku i nic nie mówiąc, postawiła przed nami filiżanki herbaty. Wychodząc nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Marie. Uwielbia pana.
Komisarz zaśmiał się pod nosem i zrobił łyk herbaty, rozsiadając się na fotelu. Skinąłem głową i również skosztowałem herbaty. Była gorzka. Poprosiłbym o cukier, ale ważniejsza dla mnie była sprawa Antonelli.
- Może najwyższy czas przejść do rzeczy, nie sądzi pan komisarz?
Mężczyzna spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał pytana. Po chwili przyznał mi rację i otworzył przed sobą teczkę.
- Nazywam się komisarz Pedro Riesgo i prowadzę sprawę pana żony. - wskazał palcem na odznakę, a następnie na plakietkę z jego nazwiskiem, którą przypiętą miał na lewej piersi. Następnie podał mi rękę, którą ja uścisnąłem. Komisarz odchrząknął i wziął do ręki plik kartek, które wyjął z teczki. - po odsłuchaniu ostatniej wiadomości z telefonu pańskiej żony, udało nam się ustalić sygnał IP telefonu, z którego dzwoniono. Odszukanie sprawcy, wydaje się być kwestią godzin. Owy telefon, mamy w bazie danych, co świadczy o tym, że sprawca jest notowany.
Komisarz odłożył trzymane wcześniej kartki i ponownie zamoczył usta w herbacie.
- Notowany? W takim razie powinniście JUŻ wiedzieć, kto usiłował zabić Antonellę.
Nie rozumiałem porządku, jaki panuje w tej policji. Wstałem i zacząłem nerwowo przemieszczać się po pokoju.
- Spokojnie panie Messi, nasi policjanci są właśnie w miejscu, z którego namierzyliśmy sygnał.
- Kiedy będę znał sprawcę?
- Poinformujemy pana.
Był niezwykle spokojny, co doprowadzało mnie do szału.
- Z mojego punktu widzenia, powinniście znać dane sprawcy. Miecie ten cholerny sygnał IP i miejsce, z którego dzwoniono.
Oparłem ręce o fotel i patrzyłam z wyczekiwaniem na pana Riesgo.
- Jak na razie, to tylko domysły. Jak złapiemy podejrzanego, wtedy będziemy mogli więcej ustalić.
- W takim razie jaki jest domysł?
Komisarz spojrzał mi w oczy i następnie przekopał teczkę, z której wyjął czarno-białą fotografię.
- Filipe Pardo. Notowany za kradzieże i rozboje. Kojarzy pan?
"Filipe".. byłem pewny, że gdzieś już słyszałem to imię, jednak nie byłem teraz w stanie sobie przypomnieć gdzie. Wziąłem fotografie do ręki i przyglądałem się jej, przeczesując myśli.
- Niestety, nie znam tego człowieka.
Komisarz pokiwał głową ze zrezygnowaniem i schował fotografię do teczki. Zająłem miejsce na fotelu i schowałem twarz w dłoniach.
- Jedyne, czego w tej sprawie jesteśmy pewni, to fakt, ze nie działał sam.
- Jak do tego doszliście?
- Dzwoniono z opuszczonej fabryki, która znajduje się na obrzeżach Barcelony. - Pedro wstał i wskazał palcem na mapie, gdzie znajduje się fabryka. Następnie przejechał nim na miejsce wypadku i spojrzał na mnie. - telefon wykonano parę sekund po wypadku.
Przez chwilę panowała cisza.
- Kto tak bardzo mnie nienawidzi, że chciał pozbawić mnie całego mojego życia?
Ponownie schowałem twarz w dłoniach, powstrzymując się od płaczu.
- Spokojnie, odnajdziemy sprawców i zostaną oni skazani, obiecujemy.
Odchrząknąłem i poklepałem się po policzku z nadzieją, że to mi pomoże się troszkę ogarnąć.
- A co z zabójstwem lekarza mojej żony? Przez telefon mówiliście, że macie narzędzie zbrodni.
- Tak, tak, już maiłem do tego dochodzić. - komisarz wstał i odtworzył jedną z metalowych szuflad, którą miał za swoimi plecami. Po chwili położył przede mną kolejną fotografię. - pan Javier Martinez, zginął od uderzenia go w tył głowy tym o to prętem. Znaleźliśmy go w śmietniku przed szpitalem i udało nam się zabezpieczyć odciski palców.
Wziąłem fotografię do ręki, by przyjrzeć się narzędziu.
- Zginął od uderzenia go takim krótkim i chudym prętem?
- Javier Martinez miał swoje lata. Śmierć nie nastąpiła od samego uderzenia. Po dokładnej analizie sekcji zwłok, nasz lekarz sądowy ustalił, że zgon nastąpił od upadku, podczas którego uderzył głową w miedzianą doniczkę. Wiele czynników miało wpływ na jego śmierć.
- Jakie jeszcze?
Komisarz ponownie wstał i zajrzał do tej samej szuflady, z której wyciągnął kolejną teczkę. Usiadł na fotelu i podał mi do rąk zdjęcia z sekcji zwłok.
- Widzi man te siniki i zadrapania? Doszło do szarpaniny. Wiemy, że zbrodni dokonała kobieta, ponieważ znaleźliśmy w ranach ślad, po czerwonym lakierze do paznokci i pod paznokciami nieboszczyka naskórek zabójczyni. Niestety, nie była notowana i ustalenie jej tożsamości może trochę potrwać.
- A skąd pomysł, że zabójstwo i próba zabójstwa mojej żony są powiązane?
- Rozmawialiśmy z rodziną pana Martineza. Nie miał wrogów. Jego żona zeznała, że problemy zaczęły się dopiero wtedy, gdy zajął się leczeniem pańskiej żony.

~ * ~

Komisariat opuściłem po dwóch godzinach. Byłem w totalnym szoku. Poprosiłem o ochronę dla mojej rodziny. Sprawcy ciągle są na wolności, nie znam ich i nie wiem, czy są jeszcze do czegoś zdolni. Wchodząc do samochodu, usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie i numer Antonelli.
- Halo?

- Leo, gdzie jesteś? Gerard nie chciał mi nic powiedzieć..

- Jesteście już z Thiago w domu?

- Tak, Mały już dawno śpi, a ja od godziny na Ciebie czekam.. Shakira jest ze mną, bała się mnie zostawić samą.. o co chodzi?

- Będę za dziesięć minut, wszystko Ci wyjaśnię.

Rozłączyła się, a ja rzuciłem telefon na miejsce pasażera. Spojrzałam w lusterko i zauważyłem za sobą czarny samochód. Przyglądałem się kierowcy i rozpoznałam twarz komisarza. Skinąłem na niego głową i odpaliłem silnik. Komisarz przez całą drogę do domu za mną jechał. Gdy zaparkowałem samochód w garażu, zauważyłem jego samochód przed domem. Nie był sam, za chwilę dojechały dwa kolejne czarne samochody. Przyglądałem się im i po chwili dopiero zrozumiałem, że są to ludzie wyznaczeni, do ochrony mojej rodziny. Schowałam kluczyki do samochodu i wszedłem do domu. W mieszkaniu panował półmrok. Od razu przeszedłem do salonu, gdzie dostrzegłem Shakirę.
- Leo, nareszcie!
Powitała mnie głośnym szeptem, ponieważ na kanapie obok niej leżała śpiąca już Antonella. Nie mogła wstać, ponieważ na jej kolanach, spoczywała jej głowa. Uśmiechnąłem się blado i zająłem miejsce obok niej, głaszcząc Antonellę po głowie.
- Możesz już jechać do Gerarda, dziękuję, że z nią zostałaś.
- Dlaczego Cię tak długo nie było?
- Pogadamy jutro, okey?
Kolumbijka spojrzała na mnie wyrozumiale i pogładziła mnie po policzku.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się o Ciebie martwiła.
Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Spojrzałam na Shakirę i powoli wstając, zabrałem Antonellę na ręce.
- Przed domem są trzy duże, czarne samochody. Niczego się nie bój, to nasza ochrona.
- Ochrona..? - odpowiedziałem milczeniem i po chwili zaczęła łączyć fakty. - wpadnijcie jutro do Fabregasa. Nie możesz cały czas o tym myśleć, a Antonelli musi wrócić pamięć. Nie zapomnij też, że jutro umówiłam ją na wizytę z moim lekarzem.
- Na którą?
- Na czternastą.
- Dziękuję Ci Shaki, za wszystko.
Posłała mi całusa i ruszyła w stronę drzwi. Uśmiechnąłem się do śpiącej Antonelli i udałem się w kierunku sypialni, delikatnie kładąc ją na łóżku. Przykryłem ją kołdrą i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Następnie chwyciłem za koc, leżący na fotelu koło szafy i udałem się na kanapę do salonu. Wziąłem szybki prysznic i przed zaśnięciem, zajrzałem jeszcze do Thiago, który smacznie spał w swoim pokoju obok sypialni. Rozłożyłem się na kanapie i zauważyłem, że dochodziła druga w nocy. Obróciłem się na drugi bok i natychmiast zasnąłem.

~ * ~

- Tata!
Poczułem ból w dolnych partiach swojego ciała i usłyszałem śmiech Antonelli, oraz mojego synka. Otworzyłam oczy i zapomniałem o bólu, który wywołał Thiago, wskakując na najdelikatniejszą część mojego ciała, ponieważ dwie najważniejsze osoby w moim życiu, były tak blisko mnie. Thiago leżał na mojej klatce piersiowej, a Antonella przyglądała się nam opierając się o witrynę w drzwiach do salonu. Uśmiechnąłem się szeroko i wstając, wziąłem syna w ramiona, podrzucając nim na dzień dobry.
- Część Łobuzie! Jak się spało? - Thiago zaśmiał się, a ja pocałowałem go w policzek. Znowu się zaśmiał i pokazał paluszkiem na przyglądającą się nam z szerokim uśmiechem Antonellę. - mamusię też mam pocałować?
Thiago energicznie pokiwał główką i zaczął klaskać w dłonie. Spojrzałem na Antonellę, która spłonęła rumieńcem. By dodać jej pewności, podszedłem do niej w podskokach. Znowu się zaśmiała i nadstawiła policzek, na którym złożyłem delikatny pocałunek. Uśmiechnęła się i wzięła na ręce dumnego Thiago i ruszyła w kierunku kuchni.
- Jesteś głodny?
Zapytała mnie, wkładając Thiago do krzesełka na wysokich nogach, gdzie naszykowaną miał niedojedzoną przez niego wcześniej porcję płatków z mlekiem.
- Jak smok.
Uśmiechnąłem się do niej, zajmując miejsce przy stole, koło krzesełka Thiago. Starałem się go przekonać do zjedzenia śniadania, trzymając w dłoni jego łyżeczkę, udając przy tym samolot do jego buzi.
- Masz rękę do dzieci. - oparła ręce o stół i przyglądała się Thiago, który dopiero przy mnie postanowił dokończyć śniadanie. - robię naleśniki, może być?
Spojrzałem w jej oczy i powoli moje usta rozszerzały się w większym uśmiechu.
- Wiesz, że naleśniki były naszym pierwszym wspólnym posiłkiem?
Antonella również się uśmiechnęła i wróciła do gotowania.
- Wiedziałam, że to nie jest głupi pomysł, by je dziś zjeść. Z truskawkami i nutellą, prawda?
Szeroko się uśmiechnęła, kładąc miseczkę pokrojonych na paski truskawek i obok nowy słoik nutelli. Zaśmiałem się i ponownie się jej przyglądałem.
- Cieszę się, że powoli wszystko wraca do normy.
Delikatnie się zarumieniła i postawiła na stole talerz z naleśnikami.
- O której wczoraj wróciłeś?
Nałożyłem jej naleśnika na talerz, następnie smarując jej go nutellą i nakładając na niego truskawki.
- Po północy. Już spałaś i nie chciałem cię budzić.
Uśmiechnęła się i zabrała do jedzenia.
- Powiesz mi gdzie byłeś?
- Na komisariacie.
Nałożyłem na swój talerz naleśnika i resztę dodatków. Thiago poprosił mnie o kawałek, więc odkroiłem mu pół swojego.
- Coś nowego w sprawie śledztwa?
Opowiedziałem jej wszystko ze szczegółami. Nie przerywała mi. W połowie mojego monologu, Thiago zażyczył sobie kolejnego naleśnika i Antonella zabrała go na kolana, karmiąc go swoją połową. Gdy skończyłem część, która miała miejsce na komisariacie, poprosiłem ją, by podeszła ze mną do okna. Trzymając Thiago na rękach, delikatnie odsłoniła zasłonkę w salonie i patrzyła na czarny samochód przed domem.
- Nasza ochrona. Będę zawsze tam gdzie my. - poprosiłem ją, by przeszła za mną do sypialni. Tam pokazałem jej kolejny samochód, który stał za bramą i był przysłonięty drzewem, które rosło na naszej posesji. - trzeci jest od strony kuchni.
Antonella spojrzała na mnie i poprawiła Thiago na rękach. Postanowiłem ją przytulić, ponieważ czułem, że zaraz zacznie płakać. Nie odsunęła się. Czułem jej ciepły oddech na szyi i przyspieszone bicie serca. Oparłem czoło o jej i patrzyłam w jej ciemne oczy.
- Ej, będzie dobrze.
Blado się uśmiechnęła i pogłaskała Thiago po głowie. Ja chwyciłem Małego za rączkę i nią potrząsnąłem, czym wywołałem u niego szeroki uśmiech.
- Wieczorem jedziemy do Fabregasa, prawda? Shakira mi mówiła, że muszę sobie szybko o wszystkim
 przypomnieć.
- Shakira.. - zacząłem się śmiać i wziąłem od niej Thiago, który zaraz po postawieniu go na podłodze, poszedł do wielkiego kosza z zabawkami w salonie. - o osiemnastej się do niech wybierzemy, ale teraz ginekolog.
- Racja! Prawie wyleciało mi to z głowy.
- Na szczęście masz mnie. 
- Na szczęście.. - powtórzyła moje pierwsze słowa i promiennie się uśmiechnęła. - pojedziesz tam ze mną?
- Obowiązkowo.
Po 20 minutach byliśmy w samochodzie. Jechaliśmy w ciszy, słuchając gaworzenia Thiago i muzyki w radiu.
- Jak się czujesz?
- Chodzi Ci o dziecko? - położyła dłoń na swoim brzuchu, a ja przytaknąłem skinieniem głowy. - myślę, że ciąży nic nie zagraża.
Uśmiechnęła się i spojrzała na Thiago, który ją wołał. Również się uśmiechnąłem. Przynajmniej u niej wszystko w porządku. Spojrzałem w lusterko i zauważyłem, ze ochrona skutecznie wykonuje swoją pracę. Po chwili dotarliśmy do prywatnej przychodni ginekologicznej, gdzie przyjmował lekarz, który zajmował się Antonellą, kiedy była w ciąży z Thiago - Fernando Rodriguez.
Weszliśmy do przychodzi i zauważyliśmy, że pan Rodriguez na nas czekał. Jak zobaczył Thiago, ściskającego jedną rączką misia, a drugą trzymając mnie za rękę, wydobył bardzo dziwny odgłos, sugerujący chyba zachwyt i wziął go w ramiona.
- Jak tam Malec szybko rośnie!  - Thiago spojrzał na niego z przerażeniem i zaczął płakać, wyciągając do mnie ręce. - ojej, już Cię oddaje tatusiowi!
Zaśmiał się i oddał mi go, przyglądając się Antonelli.
- Dzień dobry, Antonella Messi.
Podała mu dłoń, którą on ujął i pocałował.
- Fernando Rodriguez, będę prowadził pani ciążę.
Spojrzał na mnie znacząco i zaprosił nas do swojego gabinetu. Najwyraźniej Shakira poinformowała go, że Antonella straciła pamięć.

~ * ~

Wizyta u doktora minęła szybko i w bardzo miłej atmosferze. Thiago przestał się go bać i dużo się śmiał. Ciąża nie była zagrożona i przebiegała zgodnie z planem. Byliśmy już na kolacji u Fabregasa. Antonella, Daniella, Shakira i dzieci siedziały na tarasie. Dzieci bawiły się pod opieką Marii, córki Danielli, a dziewczyny oglądały swoje wspólne fotografie, mocząc nogi w basenie. Ja razem z Gerardem i Cesciem siedzieliśmy w salonie i przyglądaliśmy im się przez okno. Gerard podał mi kufel piwa i zadał pytanie.
- I jak z Antonellą?
Zabrałem od niego kufel i zamoczyłem usta w alkoholu.
- Coraz lepiej.
- Zakochała się już w tobie?
- Myślę, że jestem na dobrej drodze, by ożywić w niej to uczucie.
Uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Chwilę pomiędzy naszą trójką panowała cisza. Antonella zauważyła, że się jej przyglądam i wygrzebała jakieś zdjęcie z albumu i przybiegła do mnie, by mi je pokazać.
- Leo spójrz! - podała mi do ręki fotografię, wchodząc pomiędzy mnie i Gerarda. Na zdjęciu byłem ja, trzymający parotygodniowego Thiago na rękach. Za nami stała Antonella i obejmowała nas od tyłu. Po obu naszych stronach, stała rodzina Fabregasa i Pique. - chrzciny Thiago.
Następnie, podała mi drugie zdjęcie. Na nim z kolei była cała moja rodzina.
- Gdzie zrobione jest to zdjęcie?
- W Argentynie, w moim rodzinnym domu.
Przyjrzała się fotografii i szeroko się uśmiechnęła. Trzymając oba zdjęcia w ręce, wróciła na taras i ponownie zajęła miejsce między przyjaciółkami.
- Mam pomysł!
Razem z Cesciem podskoczyliśmy, na donośne słowa Gerarda.
- Gerard, ty?! Święto.
Fabregas zaśmiał się i zrobił łyk piwa. Gerard ruszył mu kuflem i Hiszpan oblał się piwem. Walnął go pięścią w klatkę piersiową i zaczął na niego przeklinać.
- Spadaj Cesc. - Gerard odepchnął go i zaczął się śmiać, ponieważ Fabregas zahaczył się o kanapę i prawie się wywrócił. Pique odwrócił się w moim kierunku, wcześniej odkładając kufel na stół, bo bal się, że Cesc zrobi to samo co on. - weź ją do Argentyny. Pozna twoją rodzinę, może sobie coś przypomni. No i możesz ją zabrać na to boisko, gdzie się "poznaliście".
Szeroko się uśmiechnąłem i poklepałem przyjaciela po plecach.
- Jesteś genialny.
- Nie mów tak przy Cescu, bo się biedak poczuje niedowartościowany.
Zaczął się śmiać i uciekać po salonie, ponieważ Fabregas zaczął rzucać w niego poduszkami z kanapy. Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową i udałam się na taras. Thiago, jak tylko mnie zobaczył, to podbiegł w moim kierunku głośno się śmiejąc. Wziąłem go w ramiona i zacząłem się z nim obracać. Usłyszałem śmiech Antonelli, więc postawiłem syna na trawie. Spojrzałem na nią, trzymała telefon w ręce i powoli udała się w moim kierunku.
- Przejrzałyśmy trzy albumy. Mamy tyle wspólnych zdjęć!
- Wiem. Praktycznie każdego dnia sobie parę robiliśmy.
Uśmiechnęła się i ruszyła telefonem przed moimi oczami.
- Co powiesz na selfie?
Zaśmiałem się i stanąłem bok niej. Widocznie słowo "selfie" powiedziała za głośno, ponieważ zaraz koło nas, stał każdy obecny, na dzisiejszej kolacji.

~ * ~

Wróciliśmy do domu późnym wieczorem. Odwiozła nas Shakira, ponieważ ja trochę wypiłem, a Antonella bała się usiąść za kierownicą. Thiago zasnął w trakcie jazdy. Wyciągnąłem go z samochodu śpiącego syna i zaniosłem go do łóżeczka. Antonella siedziała na tapczanie i na mnie czekała. Usiadłem koło niej i uśmiechnąłem się do niej.
- Jak dzień?
- Najlepszy jaki przeżyłam po wypadku.
- Cieszę się. - spojrzałem jej w oczy i nieśmiało uścisnąłem jej dłoń. - chcesz polecieć do Argentyny?
- Do Argentyny?
Szeroko się uśmiechnęła i umocniła nasz uścisk.
- Poznałabyś jeszcze raz moją rodzinę. Oni bardzo Cię lubią i pewnie tęsknią.
- No jasne, że chce!
Rzuciła mi się w ramiona cicho się śmiejąc.
- W takim razie jutro, co ty na to?
Spojrzała na mnie roześmianymi oczami i energicznie pokiwała głową.
- Nie mogę się doczekać.
- Poinformuję ich z samego rana o naszej wizycie.
Szeroko się uśmiechnęła i usiadła wygodnie na tapczanie.
- Dziękuję Leo.
- Niby za co?
- Że tyle dla mnie robisz.
- Robię to, bo Cię kocham.
Zarumieniła się i przez chwilę między nami panowała cisza.
- Idź spać, za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Pstryknąłem ją w nos, a ona oddając mi, wstała i udała się w kierunku łazienki.
- Jeszcze raz dziękuję.
Posłałem jej szeroki uśmiech i nie spuszczałem z niej wzroku, dopóki nie zniknęła za drzwiami łazienki.
Wysyłałem akurat smsa do rodziców, z informacją o naszej wizycie, gdy zadzwonił mi telefon i na wyświetlaczu pojawił się numer komisarza.
- Halo?
- Dobry wieczór, mam nadzieję, że pana nie budzę.
- Nie, nie, jeszcze nie spałem. Coś nowego w sprawie mojej żony?
- Mamy kolejny materiał, który pomoże nam w śledztwie.
- Kiedy mam stawić się na komisariacie?
- Najlepiej teraz.
- Zaraz tam będę.
Rozłączyłem się i czekałam, aż Antonella wyjdzie z łazienki. Opuściła ją po dwudziestu minutach.
- Muszę jechać na komisariat.
Antonella zastygła w bezruchu i przytaknęła skinieniem głowy.
- Ile Cię nie będzie?
- Postaram się szybko wrócić.
- Boję się zostać sama.
- Mam zadzwonić po Shakirę?
- Jakbyś mógł..
Wyszeptała, a ja natychmiast podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
- Zaraz będę z powrotem.
Pokiwała głową, a ja ujęłam jej twarz w dłonie i złożyłem pocałunek na jej czole.
- Dziękuję..
Blado się uśmiechnęła i zamknęła się w sypialni. Przebierając się, zadzwoniłem po Shakirę, która po pięciu minutach była pod naszymi drzwiami. Wyjaśniłem jej zaistniałą sytuację i z piskiem opon pojechałem na komisariat.

____________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Pisałam go 8 godzin :D bo jak obiecałam, kolejny pojawi się w urodziny Leo i jest! :)
Bardzo mi się podoba, teraz tylko czekam na wasze opinie :)

Feliz cumpleanos Leo! <3 z całego serca życzę Ci zdobycia MŚ z Argentyną <3






Do następnego! ;*