wtorek, 25 lutego 2014

I. Kim jesteś?

Nie wiem ile złamałem przepisów ruchu drogowego w drodze do szpitala. Miłość mojego życia miała wypadek.. Co wtedy czułem? Ból, smutek, żal i strach o jej życie i o życie naszego dziecka. Nie przeżyję, jeśli ona odejdzie.
Zdesperowany wparowałem na izbę przyjęć. Nie interesowało mnie to, że każdy obecny w szpitalu pokazywał na mnie palcami i wymawiał moje imię. Najważniejsze było teraz to, gdzie jest Antonella.
- Dobry wieczór, gdzie jest Antonella Messi?
Pielęgniarka za ladą spojrzała na mnie z otwartą buzią i zastygła w bezruchu.
- Lionel Messi..
Wyszeptała, a mi zaczynały puszczać nerwy.
- Do jasnej cholery, gdzie moja żona!?
Do moich oczu zaczynały napływać łzy, tak bardzo bałem się o jej życie. Pielęgniarka opamiętała się i zaczęła przekopywać jakieś papiery. Po chwili spojrzała na mnie przepraszająco.
- Trzecie piętro, oddział intensywnej terapii, sala numer 14.
Kiwnąłem tylko głową i ruszyłem biegiem po schodach. Modliłem się w duchu, by jej życiu nic nie zagrażało.
Pierwsze piętro.. Drugie... Trzecie. Biegnąc w kierunku sali numer 14, po drodze potrąciłem dwóch lekarzy i paru pacjentów. Krzyczałem tylko w ich stronę mało szczere 'sory' i biegłem dalej.
Sala 14. Szybko, ale po ciuchu otworzyłem drzwi i usiadłem na jej łóżku.
Była taka piękna.. Na jej czole znajdowała się dość duża rana, a policzki i broda były poobdzierane. Była podpięta do jakiś urządzeń, które cały czas wydawały jakieś dźwięki. Patrzyłem na pogrążoną w śpiączce kobietę mojego życia. Z moich oczy wypłynął wodospad łez. Ująłem jej dłoń i złożyłem na niej delikatny pocałunek.
- Skarbie.. Obudź się i powiedz, że wszystko będzie dobrze..
Szeptałem, jednocześnie wycierając łzy. Byłem bezradny i bezsilny.
- Panie Messi, co pan tu robi!? Przez telefon jasno panu powiedziałem, ze ma pan zgłosić się zaraz po przyjeździe do mnie.
Za moimi plecami stał lekarz Antonelli. Spojrzałem na niego i kiwnąłem głową, z powrotem kierując swój wzrok na Antonellę.
- Musiałem ją zobaczyć..
Poczułem, że kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Proszę za mną, do mojego gabinetu.
Ciągle patrzyłem na jej zamknięte oczy. Po chwili z ogromnym przymusem podniosłem się z jej łóżka, ostatni raz całując ją w dłoń.
Powolnym krokiem podążałem za lekarzem. Byłem oszołomiony tym, co wokół mnie się działo. Lekarz otworzył drzwi do gabinetu i pokazał mi, bym zajął miejsce przed jego biurkiem.
- Co z nią?
Zapytałem, gdy lekarz ledwo usiadł na swoim fotelu.
- Jest w śpiączce..
- No to zdążyłem zauważyć..
- Proszę mi nie przerywać. - Pogroził mi palcem i z surową miną ponownie na mnie spojrzał. - Pańska żona miała wypadek samochodowy. Straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w drzewo. Jej zdrowiu nic groźnego nie zagraża. Ma wstrząs mózgu i nieliczne obrażenia zewnętrzne, żadnych złamań.
Zdjął okulary i przetarł je ściereczką. Przełknąłem nerwowo ślinę wyczekując, aż powie coś na temat naszego dziecka. Jednak milczał.
- A co z dzieckiem?
Zapytałem, a w połowie głos mi się załamał. Lekarz odchrząknął i położył splecione ręce na biurku, bacznie mi się przyglądając.
- Panie Messi.. Gdyby z dzieckiem było coś nie tak, zaraz bym panu o tym powiedział.
Uśmiechnął się, czym mnie zaraził. Odetchnąłem z ulgą i przeczesałam swoje włosy ręką.
- To cud, że dziecko żyje..
- Ja też tak myślę. Niesamowity przypadek... Muszę przyznać, że pierwszy raz się z takim spotykam.. Zazwyczaj kobiety traciły ciążę w wypadkach samochodowych.. Widocznie Bóg ma jakąś misję dla tego dziecka.
Ponownie się uśmiechnął i powstał z miejsca. Zrobiłem to samo.
- Kiedy się wybudzi? I kiedy będę mógł zabrać ją do domu?
Mój entuzjazm narastał z minuty na minutę, a cały wcześniejszy strach ulatniał się z każdą sekundą. Lekarz zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Zadecydujemy o tym jak się wybudzi.
- A kiedy się wybudzi?
- W przeciągu 48 godzin.
Puścił mi oczko i oboje opuściliśmy gabinet.
- To za dwa dni będę mógł ją zabrać?
Lekarz pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem.
- Zobaczymy, jak się będzie czuć. A teraz muszę już iść, pacjenci czekają.
Z jednej strony byłem szczęśliwy, że Antonella i dziecko będą żyć, jednak spokój lekarza zaczynał mnie zastanawiać. Kobieta w ciąży miała wypadek, a on tak spokojnie reaguje? Otrząsnąłem się i spokojniejszym już krokiem wróciłem do sali, w której leżała. Ponownie usiadłem na jej łóżku i splotłem nasze dłonie. Patrzyłem na nią i nie mogłem się napatrzeć. Ona nigdy się nie zmienia. Zawsze jest tak samo piękna, nawet kiedy śpi. Drugą ręką gładziłem ją po policzku, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie, randki, pocałunki, nasz pierwszy raz, spacery, podróże, oświadczyny, ślub, narodziny Thiago.. Znamy się dwa lata.. Dwa cudowne i najpiękniejsze lata mojego życia.. Ile ona do niego wniosła.. Zmieniła je na lepsze, nauczyła mnie odpowiedzialności, miłości, poświęcenia.. Tyle jej zawdzięczam. Jak tylko się wybudzi, to zabieram ją i Thaigo na wakacje do Rosario. Antonella uwielbiała spędzać czas z moją rodziną, która zresztą uwielbiała ją samą. Tak bardzo chciałem z nią teraz porozmawiać.. O tym, jak bardzo ją kocham, że nie mogę jej stracić.. Zdałem sobie sprawę, że moje życie bez niej, nie ma sensu.
Cały czas trzymałem jej dłoń. Po raz ostatni na nią spojrzałem i przeniosłem się na krzesło obok łóżka, po chwili zasypiając z nadzieją, że jutro z samego rana wybudzi się ze śpiączki.

~ * ~

Obudziłem się około godziny szóstej. Pierwsze co zrobiłem, to było spojrzenie na Antonellę. Cały czas spała.. Przetarłem oczy i usiadłem na jej łóżku, delikatnie całując ją w usta.
- No hej Skarbie.. Tęsknie za twoim głosem, wiesz?
Uśmiechnąłem się poprawiając jej grzywkę. Nie drgnęła. Zrozumiałe. W końcu jest w śpiączce..
- Panie Messi, może wróciłby pan do domu? Był pan przy niej całą noc.
Pielęgniarka zwróciła się do mnie, podając Antonelli nową kroplówkę.
- Nie.. Chce z nią być.. Chcę, by wybudziła się gdy będę obok..
Nie spuszczałem wzroku z jej uśpionej cudownej buzi. Poczułem, że pielęgniarka kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Obiecuję, że zadzwonimy do pana, gdy zacznie się wybudzać. Potrzebuje pan snu.
- Spałem.
- Na krześle.
- Ważne, że przy niej.
Nie odpuszczałem. Nie chciałem jej tu zostawiać.
- Proszę mi zaufać. - postanowiłem na nią spojrzeć. Uśmiechała się. - Zadzwonimy, jak zacznie się wybudzać. Niech pan wróci do domu, prześpi się wygodnie w łóżku, albo zajmie się synem.. Cokolwiek. Siedzenie tu kiedy śpi, nie ma sensu.
- Ale ona czuje, że przy niej jestem.. Tak jest z osobami w śpiączce.
- Ale idę o zakład, że chciałaby by był pan wyspany.
Postanowiłem odpuścić dalszej dyskusji. Pocałowałem ukochaną w czoło i szepnąłem jej do ucha.
- Przyjadę później.

~ * ~

W drodze do domu Gerarda i Shakiry, myślami cały czas byłem w szpitalu. Bolało mnie to, że ona jest tam sama.. Że jest tam przeze mnie.. Przecież wiem, że nie jest dobrym kierowcą.. Mogłem ją odwieźć.. Dlaczego pozwoliłem jej wsiąść do samochodu w taką pogodę? Jakim ja jestem idiotą.. Poczułem, jak po policzkach zaczynają spływać mi łzy. Ten wypadek, to moja wina.
Po paru minutach byłem pod willą przyjaciół. Nie potrafiłem opanować łez. Jak ja mogłem ją tam zostawić? Jest tam przeze mnie, a ja tak po prostu ją opuszczam? Już chciałem wracać do samochodu, ale usłyszałem głos przyjaciela.
- Leo! Co ty wyczyniasz?
Gerard podbiegł do mnie w momencie, gdy wyciągałem kluczyki z samochodu z kieszeni.
- Ja.. Ja muszę wrócić do szpitala..
Odwróciłem się jego stronę i spojrzałem na niego zaszklonymi oczami.
- Leo.. Ty płaczesz?.. Co z Antonellą? - nic nie odpowiedziałem, tylko jak małe dziecko przytuliłem się do niego. - stary, będzie dobrze.. Chodź, Thiago od rana Cię szuka po domu.. I Cię woła..
- Bardziej tęskni za mamą, prawda?
Szybko uwolniłem się z uścisku przyjaciela i ponownie na niego spojrzałem. Gerard nerwowo przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą i spojrzał gdzieś daleko przed siebie.
- Po prostu do niego chodź.
Wypuściłem głośno powietrze wycierając oczy i ruszając w stronę drzwi jako pierwszy.
Zaraz po tym jak przekroczyłem próg domu, usłyszałem ulubione kreskówki Thiago. Mimowolnie na moich ustach zawitał uśmiech. Ruszyłem do salonu, gdzie razem na dywanie bawił się z Milanem. Na tapczanie siedziała Shakira i przeglądała coś na laptopie. Gdy tylko usłyszała, że ktoś wchodzi do pomieszczenia, odwróciła się i szeroko uśmiechnęła.
- Thiago! Popatrz kto przyszedł!
Mój synek odwrócił się i na mnie spojrzał. Uśmiechnął się szeroko i powoli udał się w moim kierunku. Kucnąłem i na niego czekałem, z równie szerokim uśmiechem. Po paru sekundach był już w moich ramionach. Mocno mnie przytulał i cały czas powtarzał słowo 'tata'.
- No już jestem! Tęskniłeś za tatą?
Pocałowałem go w nos, na co zaśmiał się i pozostał z uśmiechem na buzi. Jego uśmiech.. Jest identyczny, jak uśmiech Antonelli.
- Mama..
Spojrzał za mnie z nadzieją, że za moich pleców wyłoni się Antonella. Przełknąłem ślinę i starałem się zastopować napływ łez.
- Dziś ją zobaczysz.
Pocałowałem go w policzek i odstawiłem na dywan, gdzie zaraz dołączył się do zabawy z Milanem.
- Leo.. Co z Antonellą?
Usłyszałem głos Shakiry, która ciągle siedziała na tapczanie. Spojrzałem na nią i zająłem miejsce pomiędzy nią i Gerardem. Patrzyłem chwilę na Thiago, po czym schowałem twarz w dłoniach i ponownie zacząłem płakać.
- Leo..
Ponownie się odezwała i po chwili przytuliła.
- Jest w śpiączce.
Wyszeptałem, starając się ogarnąć.
- A co z dzieckiem?
- Żyje.
- To jest cud..
Wyszeptała i głośno wypuściła powietrze.
- Coś zagraża jej życiu?
Tym razem pytanie zadał Geri.
- Nie. Nie ma obrażeń wewnętrznych. Tylko parę otarć i wstrząs mózgu.
- Wiesz, kiedy się wybudzi?
- Wczoraj powiedzieli, że w przeciągu 48 godzin.
Ponownie przetarłem oczy i wymusiłem uśmiech w stronę syna, który na mnie spoglądał.
- No to czym się martwisz? Dziś, albo jutro się wybudzi..
- Czym się martwię? Ja się obwiniam..
Wyszeptałem i poczułem na sobie pełen wyrzutu wzrok Kolumbijki.
- Leo, czyś ty oszalał!? Tu nie ma niczyjej winy!
- Jest, mogłem ją odwieźć..
- Przestań.. - ponownie mnie przytuliła. - rozmawiałam o jej wypadku z Gerardem.. Jak to możliwe, że jechała do mnie do studia?
Uwolniłem się z jej uścisku i spojrzałem w jej ciemne oczy.
- Napisałaś do niej, by przyjechała..
- Nic nie pisałam Leo..
Wyszeptała powstrzymując łzy..
- Zdaje się, że masz wrogów..
Podsumował Gerard, równie szepcząc.
- Dowiem się kto chciał wyrządzić jej krzywdę i osobiście zabije..
Poczułem, jak w środku wszystko się we mnie gotuje. Miałem ochotę by komuś przywalić, by się wyżyć, a jeszcze bardziej, by znaleźć osobę, lub osoby odpowiedzialne, za jej wypadek.

~ * ~

Koło godziny trzynastej wróciłem do szpitala razem z Thiago i mamą Antonelli. Moja teściowa trzymała Thiago na kolanach i opowiadała mu bajki. Ja zajmowałam swoje stałe miejsce, ciągle wpatrując się w jej zamknięte przez sen oczy. Cały czas myślałem, kto może mnie nienawidzić.. Czy był to jakiś zdesperowany kibic Realu Madryt? Niestety, nie jestem lubiany w stolicy Hiszpanii. A jeśli sprawcą jest osoba, którą znam?
- Leo.. Jest już siedemnasta.. Od trzynastej nic nie mówisz..
Mama Antonelli patrzyła na mnie wzrokiem pełnym troski.
- Nie potrafię mówić, kiedy ona tak tu leży..
- Leo, ale ona za niedługo się wybudzi..
- Ale jeszcze śpi..
Poczułem, jak kobieta staje za mną i pociera dłonią moje ramie.
- Wiesz co Leo? Nigdy nie wierzyłam, ze wam się uda.. Jesteś piłkarzem.. Wiele razy słyszałam o piłkarzach, który zmieniają partnerki co parę miesięcy.. Nie spodziewałam się, że założycie rodzinę.. Jak już ją założyliście, bałam się, że nadejdzie taki czas, kiedy ją zostawisz.. Właśnie teraz, kiedy leży w śpiączce widzę, jak silne łączu was uczucie.. Jak silna jest wasza miłość.. Przepraszam, że w was nie wierzyłam..
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.
- Niech pani nie przeprasza. Wszystko rozumiem. Będę z pani córką do końca życia, mimo wszystko. Gwarantuję.
Ostatnie słowa skierowałam do Antonelli. Miałem ogromną nadzieję, że mnie słyszy.
- Cieszę się.. Leo, zabiorę Thiago do siebie.. Nie będę Cię błagać, byś wrócił ze mną. Wiem, że chcesz tu zostać.
Ponownie się uśmiechnąłem.
- Bardzo dziękuję. Dobranoc.
Uścisnąłem ją i ponownie usiadłem na łóżku.
- Zadzwoń do mnie, jak się wybudzi.
- Zadzwonię.

~ * ~

Dochodziła dwudziesta druga. Czułem, jak moje oczy się zamykają. Nie mogłem spać.. W każdej chwili może się wybudzić. Lekarze powiedzieli mi, że jej stan zdrowia jest coraz lepszy. Czuję, że od jej wybudzenia dzielą nas minuty. Poczułem, jak ściska moją dłoń. Momentalnie przestał morzyć mnie sen. Wpatrywałem się w nią i czekałem na moment, w którym jej powieki się podniosą. Minęło parę minut i usłyszałem jak głośno wypuszcza powietrze.
- Dzięki Bogu.. Nie mogłem się doczekać, aż się wybudzisz. - po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Podniosłem jej dłoń i złożyłem na niej delikatny pocałunek. - Jak się czujesz?
- Dobrze..
Wyszeptała dość słabym głosem i zamrugała powiekami bacznie mi się przyglądając.
- Coś się stało?
Zapytałem zdezorientowany jej zachowaniem.
- Kim jesteś?
W tym momencie stanęło mi serce. Patrzyłem na nią, a ona na mnie. Jak to 'kim jestem?'.
- Anto..
- Kto to Anto?
Po raz kolejny zadała pytanie. Puściłem jej dłoń i wstałem z miejsca, nerwowo chodząc po sali numer 14.
- Skarbie.. - wyszeptałem i przykucnąłem przy jej łóżku. - Anto to ty, a tak dokładniej to nazywasz się Antonella.. A ja.. Ja jestem Leo.. Twój mąż..
Ponownie na mnie spojrzała.
- Ładne mam imię.
Z moich oczu wypłynęły łzy.
- Kochanie.. Na prawdę nie pamiętasz?
- Nie wiem..
- Nie pamiętasz mnie?
- Czy ja wiem.. Może po prostu Cię nie znam?
Zapytała zmęczonym głosem, cały czas mrużąc oczy.

~ * ~

Z podpuchniętymi od płaczu oczami, udałem się do gabinetu lekarza Antonelli. Wszedłem bez pukania, pełen agresji skierowanym w jego stronę. Rozmawiał przez telefon, ale widząc mój stan, bez słowa się rozłączył. Podeszłam do niego i przycisnąłem go do ściany.
- Obiecał pan, że jej zdrowiu nic nie zagraża!
Wykrzyczałem mu prosto w twarz, powstrzymując się, by mu w nią nie przyłożyć.
- Panie Messi, proszę się uspokoić i mnie puścić.
Powiedział to ze stoickim spokojem. Chwilę go jeszcze trzymałem, po czym gwałtownie puściłem i zacząłem przeklinać. Po chwili odwróciłem się w jego stronę z wyciągniętym w jego kierunku palcem wskazującym.
- Mówił pan, że jej zdrowiu nic nie zagraża!
- No i się nie myliłem.
Odpowiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Ona mnie nie pamięta!
Po raz kolejny wykrzyczałem mu swoje zażalenia w twarz. Lekarz szybko zajrzał w jej kartotekę i ponownie przestudiował zdjęcia z tomografii głowy Antonelli.
- Boże..
Usłyszałem z jego ust. Jego słowa jak zawsze były spokojne. Zaczynało mnie to denerwować.
- Co z nią jest?
Zapytałem groźnym tonem, idąc w jego kierunku.
- Musiałem to przeoczyć.. Ale jak?
- Co pan przeoczył?
- Pańska żona ma zaburzenia mózgu..
- Do jasnej cholery, jakie zaburzenia!?
Walczyłem z samym sobą, by mu nie przyłożyć, albo się przy nim nie rozpłakać.
- Podczas wypadku, w jej głowie doszło do uszkodzenia pamięci długotrwałej..
- To znaczy?
- To znaczy, że straciła pamięć.
'Straciła pamięć' te słowa odbijały się w mojej głowie echem. Patrzyłem na lekarza i nie wiedziałem co mam robić.
- Czyli.. Ona już nigdy nie będzie mnie pamiętać?
- To zależy.
- Od czego?
- Od pana. Żadne informacje nie są tracone z pamięci długotrwałej. Być może sobie pana przypomni..
__________________________________________

Czytasz = komentujesz :)

Wiem, wiem, wiem! xd miałam go dodać po zakończeniu reszty blogów...
ALE ANTONELLA OBCHODZI DZIŚ SWOJE 26 URODZINY! ♥
No i siostra mnie poprosiła, bym z okazji jej urodzin opublikowała rozdział :3

~ Ja już chyba tak mam, ze moje posty na Leonelii są takie długie xd ♥
Uwielbiam o nich pisać *o* idzie mi to tak łatwo i płynnie :3
Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba, ponieważ ja osobiście jestem z niego zadowolona i wszystko jest w nim tak, jak planowałam :3

Liczę duuuuuuuuuuuuuuużo komentarzy :3
Motywują :3
Baaaaardzo < 333

LEO DODAŁ ZDJ. NA INSTA Z MOJĄ... ZNACZY SIĘ JEGO ANTONELLĄ! *o*
KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOOOCHAM! ♥
Leonella :3 ♥

do następnego! ;*

niedziela, 2 lutego 2014

Prolog

25 MAJ 2015 ROK
Przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam na Leo, który ciągle twardo spał. Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na godzinę w telefonie. 13:00. 
Po wczorajszym meczu z Atletico, obfitującym w wiele wrażeń, do domu wróciliśmy przed czwartą. Zaraz po meczu było świętowanie mistrzostwa Hiszpanii na Camp Nou, a następnie impreza u Fabregasa. 
Po raz kolejny przeciągnęłam się na łóżku i powoli je opuściłam.
- Gdzie idziesz?
Usłyszałam za plecami zaspany głos Leo. Odwróciłam się w jego stronę i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Przepraszam, nie chciałam Cię budzić. - wróciłam do łóżka i złożyłam na jego ustach pocałunek. - idę do Thiago. 
Leo przyciągnął mnie do siebie i z powrotem położył do łóżka obok siebie. 
- Przecież śpi.. Nie słychać, by płakał czy wydawał jakieś dźwięki. - jęknął, leniwie przeczesując mi włosy i patrząc w oczy. - a jak się ma nasz maluszek? - podciągnął mi koszulkę i złożył delikatny pocałunek na moim brzuchu. Często tak robił, gdy byłam pierwszy raz w ciąży. Za dokładnie 8 miesięcy, na świcie pojawi się nasze drugie dziecko.
- Ma się wspaniale. - zaśmiałam się i wtuliłam w jego ramiona. - Tak właściwie, to dość już tego spania! Ruszyłbyś się łaskawie!
Zaśmiałam się i spróbowałam zrzucić go z łóżka. 
- Nie siłuj się ze mną, dobrze wiesz, że nie wygrasz.
Usiadł na łóżku, co ułatwiło mi zrzucenie go na podłogę. Zaśmiałam się i spojrzałam na niego z łóżka.
- No proszę, a jednak wygrałam!
- To się nie liczy! Nie byłem przygotowany..
Odpowiedział, udając obrażoną minę. Zbliżyłam się do niego i namiętnie pocałowałam.
- Drogi Lionelu Messi, proszę nauczyć się przegrywać.
Wyszeptałam, na co Leo się zaśmiał i odwzajemnił pocałunek. 

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ

Siedzieliśmy właśnie na kolacji u Shakiry i Gerarda. Przy stole, brakowało tylko mojej przyjaciółki, która siedziała jeszcze w studio i razem z Rihanną nagrywały swój kawałek. Dostałam od niej dzień wolny, ze względu na wczorajsze rodzinne uroczystości (rocznica ślubu i pierwsze urodziny Thiago).
- Milan! Nie okładaj Thaigo gumowym młotkiem..
Gerard chwycił się za głowę, po raz kolejny upominając tego wieczoru swojego synka. Ten na słowa ojca tylko się zaśmiał i nadal wygłupiał się z Thiago.
- Zostaw, przecież krzywdy sobie nie robią.
Powiedział Leo, rzucając w przyjaciela ziarenkiem kukurydzy, który wyjął z sałatki.
- Ty tam uważaj, żeby ta sałatka na twojej głowie przypadkiem nie wylądowała!
Pogroził mu palcem, następnie rzucając w przyjaciela kawałkiem papryki.
- Jak z dziećmi..
Przewróciłam oczami i odebrałam sms-a, którego przed chwilą dostałam.
'Wpadnij do studia, potrzebujemy Cię ~ Shaki'
Zdziwiłam się, ponieważ sms był wysłany z jakiegoś nieznanego mi numeru.
- Przepraszam was bardzo, ale Shaki mnie potrzebuje.
Powiedziałam wstając od stołu i całując męża w policzek.
- Potrzebują Cię? Przecież mówiła, że dziś nie jesteś potrzebna.
- Dostałam smsa. - poruszałam telefonem przed oczyma Hiszpana i podeszłam pożegnać się z synkiem. - po Kochanie, mamusia zaraz wróci. - Ucałowałam go w czoło i ponownie zwróciłam się do mężczyzn. - wrócę z Shaki.
Puściłam całusa Leo i opuściłam dom przyjaciół.

Był późny wieczór i w Barcelonie lał ulewny deszcz. Jazda samochodem była niebezpieczna, z powodu wody, która gromadziła się na jezdni. Usłyszałam, że dzwoni mi telefon. Ten sam numer, który wysłał mi wcześniej sms-a.
- Shaki, zaraz będę.
Cisza. Po chwili usłyszałam śmiech.
- Zaraz? Zaraz to przywitasz się z tamtym światem.
Przestraszyłam się i rozłączyłam połączenie. Spojrzałam na drogę i zobaczyłam, że prosto na mnie jedzie jakiś samochód. Szybko zrobiłam manewr kierownicą i poczułam, jak powoli tracę kontakt z rzeczywistością..

________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Witam na moim kolejnym blogu ^^ jak już wcześniej wspominałam, mam zamiar ponownie pisać o Leonelli < 33
Jest to kontynuacja mojego pierwszego opowiadania o Leo i Antoenlli ^^ mam nadzieję, że prolog zachęci was do dalszego czytania i śledzenia tej historii ^^

~ Rozdział pojawi się po zakończeniu moich wszystkich blogów, które są w trakcie pisania/tworzenia :)
~ Prolog napisany jest z perspektywy Antoenlli, ale reszta blogu będzie prowadzona z perspektywy Leo :)


Do następnego! ;*