Opuściłem dom przyjaciół, nie informując Antonelle, gdzie dokładnie jadę. Przejeżdżałem przez ulice Barcelony z niedozwoloną prędkością, by jak najszybciej wysłuchać najnowszych poszlak, w sprawie śledztwa. Po upływie dziesięciu minut, zatrzasnąłem drzwi samochodu i szybkim marszem, wkroczyłem do budynku. Ledwo zamknęły się za mną drzwi, jak usłyszałem swoje nazwisko.
- Panie Messi, czekaliśmy na pana. Proszę ze mną.
Mężczyzna, niewiele straszy ode mnie, zaprosił mnie do swojego gabinetu, trzymając w ręce grubą teczkę. Komisarz zajął miejsce na obrotowym fotelu za biurkiem, wskazując mi miękki fotel przed nim. Po chwili odwróciłem się w stronę drzwi, które przekroczyła drobna i przerażona brunetka, trzymająca w ręce tacę z herbatą. Trzęsącymi się rękoma, położyła tackę na biurku i nic nie mówiąc, postawiła przed nami filiżanki herbaty. Wychodząc nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Marie. Uwielbia pana.
Komisarz zaśmiał się pod nosem i zrobił łyk herbaty, rozsiadając się na fotelu. Skinąłem głową i również skosztowałem herbaty. Była gorzka. Poprosiłbym o cukier, ale ważniejsza dla mnie była sprawa Antonelli.
- Może najwyższy czas przejść do rzeczy, nie sądzi pan komisarz?
Mężczyzna spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał pytana. Po chwili przyznał mi rację i otworzył przed sobą teczkę.
- Nazywam się komisarz Pedro Riesgo i prowadzę sprawę pana żony. - wskazał palcem na odznakę, a następnie na plakietkę z jego nazwiskiem, którą przypiętą miał na lewej piersi. Następnie podał mi rękę, którą ja uścisnąłem. Komisarz odchrząknął i wziął do ręki plik kartek, które wyjął z teczki. - po odsłuchaniu ostatniej wiadomości z telefonu pańskiej żony, udało nam się ustalić sygnał IP telefonu, z którego dzwoniono. Odszukanie sprawcy, wydaje się być kwestią godzin. Owy telefon, mamy w bazie danych, co świadczy o tym, że sprawca jest notowany.
Komisarz odłożył trzymane wcześniej kartki i ponownie zamoczył usta w herbacie.
- Notowany? W takim razie powinniście JUŻ wiedzieć, kto usiłował zabić Antonellę.
Nie rozumiałem porządku, jaki panuje w tej policji. Wstałem i zacząłem nerwowo przemieszczać się po pokoju.
- Spokojnie panie Messi, nasi policjanci są właśnie w miejscu, z którego namierzyliśmy sygnał.
- Kiedy będę znał sprawcę?
- Poinformujemy pana.
Był niezwykle spokojny, co doprowadzało mnie do szału.
- Z mojego punktu widzenia, powinniście znać dane sprawcy. Miecie ten cholerny sygnał IP i miejsce, z którego dzwoniono.
Oparłem ręce o fotel i patrzyłam z wyczekiwaniem na pana Riesgo.
- Jak na razie, to tylko domysły. Jak złapiemy podejrzanego, wtedy będziemy mogli więcej ustalić.
- W takim razie jaki jest domysł?
Komisarz spojrzał mi w oczy i następnie przekopał teczkę, z której wyjął czarno-białą fotografię.
- Filipe Pardo. Notowany za kradzieże i rozboje. Kojarzy pan?
"Filipe".. byłem pewny, że gdzieś już słyszałem to imię, jednak nie byłem teraz w stanie sobie przypomnieć gdzie. Wziąłem fotografie do ręki i przyglądałem się jej, przeczesując myśli.
- Niestety, nie znam tego człowieka.
Komisarz pokiwał głową ze zrezygnowaniem i schował fotografię do teczki. Zająłem miejsce na fotelu i schowałem twarz w dłoniach.
- Jedyne, czego w tej sprawie jesteśmy pewni, to fakt, ze nie działał sam.
- Jak do tego doszliście?
- Dzwoniono z opuszczonej fabryki, która znajduje się na obrzeżach Barcelony. - Pedro wstał i wskazał palcem na mapie, gdzie znajduje się fabryka. Następnie przejechał nim na miejsce wypadku i spojrzał na mnie. - telefon wykonano parę sekund po wypadku.
Przez chwilę panowała cisza.
- Kto tak bardzo mnie nienawidzi, że chciał pozbawić mnie całego mojego życia?
Ponownie schowałem twarz w dłoniach, powstrzymując się od płaczu.
- Spokojnie, odnajdziemy sprawców i zostaną oni skazani, obiecujemy.
Odchrząknąłem i poklepałem się po policzku z nadzieją, że to mi pomoże się troszkę ogarnąć.
- A co z zabójstwem lekarza mojej żony? Przez telefon mówiliście, że macie narzędzie zbrodni.
- Tak, tak, już maiłem do tego dochodzić. - komisarz wstał i odtworzył jedną z metalowych szuflad, którą miał za swoimi plecami. Po chwili położył przede mną kolejną fotografię. - pan Javier Martinez, zginął od uderzenia go w tył głowy tym o to prętem. Znaleźliśmy go w śmietniku przed szpitalem i udało nam się zabezpieczyć odciski palców.
Wziąłem fotografię do ręki, by przyjrzeć się narzędziu.
- Zginął od uderzenia go takim krótkim i chudym prętem?
- Javier Martinez miał swoje lata. Śmierć nie nastąpiła od samego uderzenia. Po dokładnej analizie sekcji zwłok, nasz lekarz sądowy ustalił, że zgon nastąpił od upadku, podczas którego uderzył głową w miedzianą doniczkę. Wiele czynników miało wpływ na jego śmierć.
- Jakie jeszcze?
Komisarz ponownie wstał i zajrzał do tej samej szuflady, z której wyciągnął kolejną teczkę. Usiadł na fotelu i podał mi do rąk zdjęcia z sekcji zwłok.
- Widzi man te siniki i zadrapania? Doszło do szarpaniny. Wiemy, że zbrodni dokonała kobieta, ponieważ znaleźliśmy w ranach ślad, po czerwonym lakierze do paznokci i pod paznokciami nieboszczyka naskórek zabójczyni. Niestety, nie była notowana i ustalenie jej tożsamości może trochę potrwać.
- A skąd pomysł, że zabójstwo i próba zabójstwa mojej żony są powiązane?
- Rozmawialiśmy z rodziną pana Martineza. Nie miał wrogów. Jego żona zeznała, że problemy zaczęły się dopiero wtedy, gdy zajął się leczeniem pańskiej żony.
Komisariat opuściłem po dwóch godzinach. Byłem w totalnym szoku. Poprosiłem o ochronę dla mojej rodziny. Sprawcy ciągle są na wolności, nie znam ich i nie wiem, czy są jeszcze do czegoś zdolni. Wchodząc do samochodu, usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie i numer Antonelli.
- Halo?
- Leo, gdzie jesteś? Gerard nie chciał mi nic powiedzieć..
- Jesteście już z Thiago w domu?
- Tak, Mały już dawno śpi, a ja od godziny na Ciebie czekam.. Shakira jest ze mną, bała się mnie zostawić samą.. o co chodzi?
- Będę za dziesięć minut, wszystko Ci wyjaśnię.
Rozłączyła się, a ja rzuciłem telefon na miejsce pasażera. Spojrzałam w lusterko i zauważyłem za sobą czarny samochód. Przyglądałem się kierowcy i rozpoznałam twarz komisarza. Skinąłem na niego głową i odpaliłem silnik. Komisarz przez całą drogę do domu za mną jechał. Gdy zaparkowałem samochód w garażu, zauważyłem jego samochód przed domem. Nie był sam, za chwilę dojechały dwa kolejne czarne samochody. Przyglądałem się im i po chwili dopiero zrozumiałem, że są to ludzie wyznaczeni, do ochrony mojej rodziny. Schowałam kluczyki do samochodu i wszedłem do domu. W mieszkaniu panował półmrok. Od razu przeszedłem do salonu, gdzie dostrzegłem Shakirę.
- Leo, nareszcie!
Powitała mnie głośnym szeptem, ponieważ na kanapie obok niej leżała śpiąca już Antonella. Nie mogła wstać, ponieważ na jej kolanach, spoczywała jej głowa. Uśmiechnąłem się blado i zająłem miejsce obok niej, głaszcząc Antonellę po głowie.
- Możesz już jechać do Gerarda, dziękuję, że z nią zostałaś.
- Dlaczego Cię tak długo nie było?
- Pogadamy jutro, okey?
Kolumbijka spojrzała na mnie wyrozumiale i pogładziła mnie po policzku.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się o Ciebie martwiła.
Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Spojrzałam na Shakirę i powoli wstając, zabrałem Antonellę na ręce.
- Przed domem są trzy duże, czarne samochody. Niczego się nie bój, to nasza ochrona.
- Ochrona..? - odpowiedziałem milczeniem i po chwili zaczęła łączyć fakty. - wpadnijcie jutro do Fabregasa. Nie możesz cały czas o tym myśleć, a Antonelli musi wrócić pamięć. Nie zapomnij też, że jutro umówiłam ją na wizytę z moim lekarzem.
- Na którą?
- Na czternastą.
- Dziękuję Ci Shaki, za wszystko.
Posłała mi całusa i ruszyła w stronę drzwi. Uśmiechnąłem się do śpiącej Antonelli i udałem się w kierunku sypialni, delikatnie kładąc ją na łóżku. Przykryłem ją kołdrą i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Następnie chwyciłem za koc, leżący na fotelu koło szafy i udałem się na kanapę do salonu. Wziąłem szybki prysznic i przed zaśnięciem, zajrzałem jeszcze do Thiago, który smacznie spał w swoim pokoju obok sypialni. Rozłożyłem się na kanapie i zauważyłem, że dochodziła druga w nocy. Obróciłem się na drugi bok i natychmiast zasnąłem.
- Tata!
Poczułem ból w dolnych partiach swojego ciała i usłyszałem śmiech Antonelli, oraz mojego synka. Otworzyłam oczy i zapomniałem o bólu, który wywołał Thiago, wskakując na najdelikatniejszą część mojego ciała, ponieważ dwie najważniejsze osoby w moim życiu, były tak blisko mnie. Thiago leżał na mojej klatce piersiowej, a Antonella przyglądała się nam opierając się o witrynę w drzwiach do salonu. Uśmiechnąłem się szeroko i wstając, wziąłem syna w ramiona, podrzucając nim na dzień dobry.
- Część Łobuzie! Jak się spało? - Thiago zaśmiał się, a ja pocałowałem go w policzek. Znowu się zaśmiał i pokazał paluszkiem na przyglądającą się nam z szerokim uśmiechem Antonellę. - mamusię też mam pocałować?
Thiago energicznie pokiwał główką i zaczął klaskać w dłonie. Spojrzałem na Antonellę, która spłonęła rumieńcem. By dodać jej pewności, podszedłem do niej w podskokach. Znowu się zaśmiała i nadstawiła policzek, na którym złożyłem delikatny pocałunek. Uśmiechnęła się i wzięła na ręce dumnego Thiago i ruszyła w kierunku kuchni.
- Jesteś głodny?
Zapytała mnie, wkładając Thiago do krzesełka na wysokich nogach, gdzie naszykowaną miał niedojedzoną przez niego wcześniej porcję płatków z mlekiem.
- Jak smok.
Uśmiechnąłem się do niej, zajmując miejsce przy stole, koło krzesełka Thiago. Starałem się go przekonać do zjedzenia śniadania, trzymając w dłoni jego łyżeczkę, udając przy tym samolot do jego buzi.
- Masz rękę do dzieci. - oparła ręce o stół i przyglądała się Thiago, który dopiero przy mnie postanowił dokończyć śniadanie. - robię naleśniki, może być?
Spojrzałem w jej oczy i powoli moje usta rozszerzały się w większym uśmiechu.
- Wiesz, że naleśniki były naszym pierwszym wspólnym posiłkiem?
Antonella również się uśmiechnęła i wróciła do gotowania.
- Wiedziałam, że to nie jest głupi pomysł, by je dziś zjeść. Z truskawkami i nutellą, prawda?
Szeroko się uśmiechnęła, kładąc miseczkę pokrojonych na paski truskawek i obok nowy słoik nutelli. Zaśmiałem się i ponownie się jej przyglądałem.
- Cieszę się, że powoli wszystko wraca do normy.
Delikatnie się zarumieniła i postawiła na stole talerz z naleśnikami.
- O której wczoraj wróciłeś?
Nałożyłem jej naleśnika na talerz, następnie smarując jej go nutellą i nakładając na niego truskawki.
- Po północy. Już spałaś i nie chciałem cię budzić.
Uśmiechnęła się i zabrała do jedzenia.
- Powiesz mi gdzie byłeś?
- Na komisariacie.
Nałożyłem na swój talerz naleśnika i resztę dodatków. Thiago poprosił mnie o kawałek, więc odkroiłem mu pół swojego.
- Coś nowego w sprawie śledztwa?
Opowiedziałem jej wszystko ze szczegółami. Nie przerywała mi. W połowie mojego monologu, Thiago zażyczył sobie kolejnego naleśnika i Antonella zabrała go na kolana, karmiąc go swoją połową. Gdy skończyłem część, która miała miejsce na komisariacie, poprosiłem ją, by podeszła ze mną do okna. Trzymając Thiago na rękach, delikatnie odsłoniła zasłonkę w salonie i patrzyła na czarny samochód przed domem.
- Nasza ochrona. Będę zawsze tam gdzie my. - poprosiłem ją, by przeszła za mną do sypialni. Tam pokazałem jej kolejny samochód, który stał za bramą i był przysłonięty drzewem, które rosło na naszej posesji. - trzeci jest od strony kuchni.
Antonella spojrzała na mnie i poprawiła Thiago na rękach. Postanowiłem ją przytulić, ponieważ czułem, że zaraz zacznie płakać. Nie odsunęła się. Czułem jej ciepły oddech na szyi i przyspieszone bicie serca. Oparłem czoło o jej i patrzyłam w jej ciemne oczy.
- Ej, będzie dobrze.
Blado się uśmiechnęła i pogłaskała Thiago po głowie. Ja chwyciłem Małego za rączkę i nią potrząsnąłem, czym wywołałem u niego szeroki uśmiech.
- Wieczorem jedziemy do Fabregasa, prawda? Shakira mi mówiła, że muszę sobie szybko o wszystkim
przypomnieć.
- Shakira.. - zacząłem się śmiać i wziąłem od niej Thiago, który zaraz po postawieniu go na podłodze, poszedł do wielkiego kosza z zabawkami w salonie. - o osiemnastej się do niech wybierzemy, ale teraz ginekolog.
- Racja! Prawie wyleciało mi to z głowy.
- Na szczęście masz mnie.
- Na szczęście.. - powtórzyła moje pierwsze słowa i promiennie się uśmiechnęła. - pojedziesz tam ze mną?
- Obowiązkowo.
Po 20 minutach byliśmy w samochodzie. Jechaliśmy w ciszy, słuchając gaworzenia Thiago i muzyki w radiu.
- Jak się czujesz?
- Chodzi Ci o dziecko? - położyła dłoń na swoim brzuchu, a ja przytaknąłem skinieniem głowy. - myślę, że ciąży nic nie zagraża.
Uśmiechnęła się i spojrzała na Thiago, który ją wołał. Również się uśmiechnąłem. Przynajmniej u niej wszystko w porządku. Spojrzałem w lusterko i zauważyłem, ze ochrona skutecznie wykonuje swoją pracę. Po chwili dotarliśmy do prywatnej przychodni ginekologicznej, gdzie przyjmował lekarz, który zajmował się Antonellą, kiedy była w ciąży z Thiago - Fernando Rodriguez.
Weszliśmy do przychodzi i zauważyliśmy, że pan Rodriguez na nas czekał. Jak zobaczył Thiago, ściskającego jedną rączką misia, a drugą trzymając mnie za rękę, wydobył bardzo dziwny odgłos, sugerujący chyba zachwyt i wziął go w ramiona.
- Jak tam Malec szybko rośnie! - Thiago spojrzał na niego z przerażeniem i zaczął płakać, wyciągając do mnie ręce. - ojej, już Cię oddaje tatusiowi!
Zaśmiał się i oddał mi go, przyglądając się Antonelli.
- Dzień dobry, Antonella Messi.
Podała mu dłoń, którą on ujął i pocałował.
- Fernando Rodriguez, będę prowadził pani ciążę.
Spojrzał na mnie znacząco i zaprosił nas do swojego gabinetu. Najwyraźniej Shakira poinformowała go, że Antonella straciła pamięć.
Wizyta u doktora minęła szybko i w bardzo miłej atmosferze. Thiago przestał się go bać i dużo się śmiał. Ciąża nie była zagrożona i przebiegała zgodnie z planem. Byliśmy już na kolacji u Fabregasa. Antonella, Daniella, Shakira i dzieci siedziały na tarasie. Dzieci bawiły się pod opieką Marii, córki Danielli, a dziewczyny oglądały swoje wspólne fotografie, mocząc nogi w basenie. Ja razem z Gerardem i Cesciem siedzieliśmy w salonie i przyglądaliśmy im się przez okno. Gerard podał mi kufel piwa i zadał pytanie.
- I jak z Antonellą?
Zabrałem od niego kufel i zamoczyłem usta w alkoholu.
- Coraz lepiej.
- Zakochała się już w tobie?
- Myślę, że jestem na dobrej drodze, by ożywić w niej to uczucie.
Uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Chwilę pomiędzy naszą trójką panowała cisza. Antonella zauważyła, że się jej przyglądam i wygrzebała jakieś zdjęcie z albumu i przybiegła do mnie, by mi je pokazać.
- Leo spójrz! - podała mi do ręki fotografię, wchodząc pomiędzy mnie i Gerarda. Na zdjęciu byłem ja, trzymający parotygodniowego Thiago na rękach. Za nami stała Antonella i obejmowała nas od tyłu. Po obu naszych stronach, stała rodzina Fabregasa i Pique. - chrzciny Thiago.
Następnie, podała mi drugie zdjęcie. Na nim z kolei była cała moja rodzina.
- Gdzie zrobione jest to zdjęcie?
- W Argentynie, w moim rodzinnym domu.
Przyjrzała się fotografii i szeroko się uśmiechnęła. Trzymając oba zdjęcia w ręce, wróciła na taras i ponownie zajęła miejsce między przyjaciółkami.
- Mam pomysł!
Razem z Cesciem podskoczyliśmy, na donośne słowa Gerarda.
- Gerard, ty?! Święto.
Fabregas zaśmiał się i zrobił łyk piwa. Gerard ruszył mu kuflem i Hiszpan oblał się piwem. Walnął go pięścią w klatkę piersiową i zaczął na niego przeklinać.
- Spadaj Cesc. - Gerard odepchnął go i zaczął się śmiać, ponieważ Fabregas zahaczył się o kanapę i prawie się wywrócił. Pique odwrócił się w moim kierunku, wcześniej odkładając kufel na stół, bo bal się, że Cesc zrobi to samo co on. - weź ją do Argentyny. Pozna twoją rodzinę, może sobie coś przypomni. No i możesz ją zabrać na to boisko, gdzie się "poznaliście".
Szeroko się uśmiechnąłem i poklepałem przyjaciela po plecach.
- Jesteś genialny.
- Nie mów tak przy Cescu, bo się biedak poczuje niedowartościowany.
Zaczął się śmiać i uciekać po salonie, ponieważ Fabregas zaczął rzucać w niego poduszkami z kanapy. Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową i udałam się na taras. Thiago, jak tylko mnie zobaczył, to podbiegł w moim kierunku głośno się śmiejąc. Wziąłem go w ramiona i zacząłem się z nim obracać. Usłyszałem śmiech Antonelli, więc postawiłem syna na trawie. Spojrzałem na nią, trzymała telefon w ręce i powoli udała się w moim kierunku.
- Przejrzałyśmy trzy albumy. Mamy tyle wspólnych zdjęć!
- Wiem. Praktycznie każdego dnia sobie parę robiliśmy.
Uśmiechnęła się i ruszyła telefonem przed moimi oczami.
- Co powiesz na selfie?
Zaśmiałem się i stanąłem bok niej. Widocznie słowo "selfie" powiedziała za głośno, ponieważ zaraz koło nas, stał każdy obecny, na dzisiejszej kolacji.
Wróciliśmy do domu późnym wieczorem. Odwiozła nas Shakira, ponieważ ja trochę wypiłem, a Antonella bała się usiąść za kierownicą. Thiago zasnął w trakcie jazdy. Wyciągnąłem go z samochodu śpiącego syna i zaniosłem go do łóżeczka. Antonella siedziała na tapczanie i na mnie czekała. Usiadłem koło niej i uśmiechnąłem się do niej.
- Jak dzień?
- Najlepszy jaki przeżyłam po wypadku.
- Cieszę się. - spojrzałem jej w oczy i nieśmiało uścisnąłem jej dłoń. - chcesz polecieć do Argentyny?
- Do Argentyny?
Szeroko się uśmiechnęła i umocniła nasz uścisk.
- Poznałabyś jeszcze raz moją rodzinę. Oni bardzo Cię lubią i pewnie tęsknią.
- No jasne, że chce!
Rzuciła mi się w ramiona cicho się śmiejąc.
- W takim razie jutro, co ty na to?
Spojrzała na mnie roześmianymi oczami i energicznie pokiwała głową.
- Nie mogę się doczekać.
- Poinformuję ich z samego rana o naszej wizycie.
Szeroko się uśmiechnęła i usiadła wygodnie na tapczanie.
- Dziękuję Leo.
- Niby za co?
- Że tyle dla mnie robisz.
- Robię to, bo Cię kocham.
Zarumieniła się i przez chwilę między nami panowała cisza.
- Idź spać, za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Pstryknąłem ją w nos, a ona oddając mi, wstała i udała się w kierunku łazienki.
- Jeszcze raz dziękuję.
Posłałem jej szeroki uśmiech i nie spuszczałem z niej wzroku, dopóki nie zniknęła za drzwiami łazienki.
Wysyłałem akurat smsa do rodziców, z informacją o naszej wizycie, gdy zadzwonił mi telefon i na wyświetlaczu pojawił się numer komisarza.
- Halo?
- Dobry wieczór, mam nadzieję, że pana nie budzę.
- Nie, nie, jeszcze nie spałem. Coś nowego w sprawie mojej żony?
- Mamy kolejny materiał, który pomoże nam w śledztwie.
- Kiedy mam stawić się na komisariacie?
- Najlepiej teraz.
- Zaraz tam będę.
Rozłączyłem się i czekałam, aż Antonella wyjdzie z łazienki. Opuściła ją po dwudziestu minutach.
- Muszę jechać na komisariat.
Antonella zastygła w bezruchu i przytaknęła skinieniem głowy.
- Ile Cię nie będzie?
- Postaram się szybko wrócić.
- Boję się zostać sama.
- Mam zadzwonić po Shakirę?
- Jakbyś mógł..
Wyszeptała, a ja natychmiast podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
- Zaraz będę z powrotem.
Pokiwała głową, a ja ujęłam jej twarz w dłonie i złożyłem pocałunek na jej czole.
- Dziękuję..
Blado się uśmiechnęła i zamknęła się w sypialni. Przebierając się, zadzwoniłem po Shakirę, która po pięciu minutach była pod naszymi drzwiami. Wyjaśniłem jej zaistniałą sytuację i z piskiem opon pojechałem na komisariat.
____________________________________
Pisałam go 8 godzin :D bo jak obiecałam, kolejny pojawi się w urodziny Leo i jest! :)
Bardzo mi się podoba, teraz tylko czekam na wasze opinie :)
Feliz cumpleanos Leo! <3 z całego serca życzę Ci zdobycia MŚ z Argentyną <3
Do następnego! ;*