piątek, 25 kwietnia 2014

II. Więź między matką i dzieckiem, jest nieznana nawet lekarzom.

PODKŁAD MUZYCZNY

"Please let me take you Out of the darkness and into the light. Cause I have faith in you You're gonna make it through another night Stop thinking about The easy way out There's no need to go and blow the candle out Because you're not done You're far too young And the best is yet to come".*

Nie zostałem przy niej na noc w szpitalu. Zaraz po rozmowie z lekarzem, postanowiłem z nią porozmawiać. Była w szoku, zresztą nie tylko ona. Starałem się jakoś delikatnie do niej dotrzeć, ale na próżno. Kazała mi zostawić ją w spokoju. Cała ta sytuacja.. Przyniosła mi ogromny ból.. Nie pamięta mnie.. Nie pamięta niczego, co jest związane z moją osobą.. Naszego pierwszego spotkania, które odmieniło moje życie diametralnie i pokazało mi, co jest w życiu najważniejsze, naszego pierwszego pocałunku, zaręczyn, ślubu, narodzin Thiago.. Owocu naszej miłości.
Na samo wspomnienie jej obecnego stanu, i że istnieje taka możliwość, iż ona sobie już nigdy o nas nie przypomni, miałem ochotę zniknąć. Skoczyć z mostu, wskoczyć pod samochód, powiesić się, zapić się na śmierć. Po prostu odejść.. Depresja?
Właśnie teraz, gdy moją głowę nawiedzały takie, a nie inne myśli, obudził się Thiago z głośnym płaczem.
Musilem go mieć obok siebie, dlatego zaraz po powrocie ze szpitala, wstąpiłem po niego do teściowej. Potrzebowałem go bardziej, niż kiedykolwiek.. Chciałem mieć obok osobę, dzięki której jeszcze racjonalnie myślę, która trzyma mnie wśród świata żywych.
Wziąłem synka w ramiona i starałem się uspokoić go szeptem. Niestety, nie jestem w tym tak dobry jak Antonella. Ona potrafiła jednym dotknięciem sprawić, że Mały się uspokajał. Starałem się coś zanucić, kołysać - nic z tego. Poprawiłem go na rękach i powoli, próbując zanucić jakąś kołysankę, udałem się z nim do kuchni i posadziłem go w siodełku. Zacząłem przygotowywać mleko. Na szczęście jego płacz nie był tak donośny, jak po przebudzeniu. Podałem mu butelkę z mlekiem i pochyliłem się nad siodełkiem. Zrobił parę łyków i odstawił butelkę na stoliczek. Spojrzał mi w oczy i otarł rękawkiem z pidżamy zapłakane oczka i zasmarkany nosek. Zakaszlał sobie i zwrócił się do mnie zmęczonym i zachrypniętym głosem.
- Gdzie mama?
Zamrugałem parę razy, opanowując natychmiastowy przypływ łez.
- Już wkrótce będzie z nami.
Pokiwał główką i ponownie pociągnął biały napój z butelki. Gdy była do połowy pusta, wyciągnął do mnie rączkę, wcześniej pocierając nią oczka. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do sypialni. Ułożyłem go w łóżku, na miejscu gdzie zawsze śpi Antonella i okryłem go kołdrą. Położyłem się obok i obserwowałem jak powoli opróżnia butelkę. Gdy ostatni raz zaciągnął mleka, usiadł na łóżku i ponownie tej nocy wytarł oczka. Spojrzał na mnie i odłożył butelkę na poduszkę. Przyciągnął się do mnie i wytarł spływające po moich policzkach łzy. Uśmiechnąłem się i przytuliłem go, całując w czubek głowy. Zaraz po tym, ułożył się na moim ramieniu i zamknął oczka.
- Uśmiechasz się jak mama..
- Mama..
Wyszeptał bardzo sennym głosem. Po chwili zamknął oczka, dwukrotnie ziewając, następnie zapadając w twardy sen. Ponownie go pocałowałem i delikatnie pogłaskałem po głowie.
Minęło parę minut i skierowałem swój wzrok na krajobraz za oknem. Spoglądałem w gwiazdy i moje myśli, krążyły wokół niej.
Co robi? Śpi?.. Może coś ją obudziło i postanowiła popatrzeć w gwiazdy? Właśnie w tej chwili żałowałem, że tak rzadko to razem robiliśmy. Spojrzałem na zegar elektryczny, który stał na stoliczku nocnym. Wskazywał czwartą rano. Na pewno śpi. Jeśli nie, to jedyna jaka myśl, może jej chodzić po głowie, dotycząca mnie, to nurtujące ją pytanie "kim jestem?".
Odbijało się ono echem po mojej głowie. Po raz kolejny poczułem łzy w oczach. Wypuściłem głośno powietrze i jedną ręką otarłem oczy. Jestem wrażliwy.. Chyba aż za bardzo.

~ * ~
- Zacznijmy może od początku. Jestem Leo, twój mąż.
- To już wiem Leo.
- I..?
- I nic mi nie świta.
- Na prawdę nic? Żadnych wspomnień, kompletnie nic?
- Totalna pustka..
Spuściła wzrok na swoje podkulone kolana i przygryzła dolną wargę. Starałem się spojrzeć w jej oczy, jednak ona broniła się od mojego spojrzenia. Jakby bała się, że zaraz powiem jej coś, czego jeszcze nie wie.. Właśnie..
- Antonello?
- Tak?
Teraz nie miała wyjścia i musiała na mnie spojrzeć.
- Nie wiem, jak Ci to powiedzieć..
- Prosto z mostu. Już chyba bardziej mnie dziś nie zaskoczysz.
Powiedziała to z delikatnym uśmiechem, poprawiając włosy.
- Lekarz mówił Ci, że jesteś w ciąży?
Spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami i ze zdumieniem wymalowanym  na twarzy. Starała się coś powiedzieć, ale chyba nie bardzo wiedziała co i jak.
- Jak to w ciąży?
- Spodziewasz się drugiego dziecka.
- Drugiego? Z tobą?
- Mamy syna.. Nazywa się Thiago.. Tak, ze mną.
Położyła się na łóżku i odwróciła się w przeciwną stronę.
- Leo, jestem zmęczona..
Wyszeptała, zakopując się pod kołdrą. Miał to być dla mnie sygnał, że najwyższy czas zostawić ją w spokoju. Ciężko było mi opuścić jej salę, nie całując ja przed tym delikatnie w usta. Tęskniłem za ich smakiem. Tęskniłem za jej bliskością..
Wstałem z krzesła i naciskając już na klamkę, zdecydowałem się ostatni raz na nią spojrzeć. Jednak ona patrzyła w innym kierunku. Odchrząknąłem i opuściłem salę. Włożyłem ręce do kieszeni i powili udałem się w kierunku wyjścia ze szpitala. Po chwili ująłem twarz w dłonie i przetarłem oczy.
Dlaczego odnoszę wrażenie, że moja żona ma mnie dość? Jestem zbyt nachalny? Za dużo wymagam? Otrząsnąłem się i pociągnąłem nosem, niechcący na kogoś wpadając.
- Przepra... Amanda?
Dlaczego miałem wrażenie, że kobieta stojąca przede mną jest tą samą, która nie tak dawno niemal zrujnowała mój związek z Antonellą?
- Przepraszam, kto? Blanca. - dziewczyna wyciągnęła w moim kierunku trzęsącą się dłoń i unikała mojego spojrzenia. Niepewnie za nią chwyciłem i uścisnąłem. - Leo Messi? Mogę autograf?
Nie czekając na odpowiedź wyciągnęła z torebki gruby notes i długopis, wciskając mi go do rąk. Otwarła na pierwszej lepszej stronie i wskazała palcem, gdzie chciałaby mieć mój autograf. Podpisałem się na kartce i ledwo co go zamknąłem, dziewczyna szybko podziękowała i odeszła. Jej zachowanie trochę mnie zdekoncentrowało. Odwróciłem się w kierunku, w którym odeszła, czekałem i patrzyłem za nią do czasu, aż nie zniknęła, wchodząc do toalety. Tempo wpatrywałem się w drzwi, za którymi zniknęła i zadawałem sobie mnóstwo pytań.
To na pewno była Amanda. Fakt, jej kolor włosów i nieco francuski akcent stawiał mnie w niepewności, co do jej tożsamości. Czy ja mam jakąś obsesję? Jakąś manie prześladowczą?

~ * ~

Po powrocie ze szpitala, obrałem kierunek na dom Fabregasa. Zgodził się bym w zaistniałej sytuacji zostawiał u niego Thiago. Dzieci jego partnerki go lubiły, a jego córeczka nie miała nic przeciwko, by razem z nią zasypiał w jej kojcu.
- Jak się trzymasz?
Zapytał gdy usiedliśmy na kanapie.
- Nie jest łatwo. - spuściłem swój wzrok na dłonie i kontynuowałem. - wiesz jakie to okropne uczucie, gdy osoba którą darzysz najsilniejszym uczuciem na świecie, przestaje Cię pamiętać?
Cesc milczał.
- To gorsze od przegrania finału Ligi Mistrzów, czy finału Mistrzostw Świata..
Głos zaczął mi się załamywać. Schowałem twarz w dłoniach i pozwoliłem łzą płynąc. Poczułem, jak Cesc mnie klepie po plecach i ucisza szeptem.
- Z czasem się wszystko ułoży. Zobaczysz, wszystko sobie przypomni.
Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się niepewnie, z nadzieją, że ma racje.
Usłyszałem śmiech mojego syna, dobiegający z pokoju obok. Jego śmiech, stawał się coraz głośniejszy. Po chwili do pokoju wbiegł Joseph, syn Danielli, a zaraz za nim roześmiany Thiago. Gdy tylko mnie zauważył, podbiegł do mnie, a ja podniosłem go do góry i pocałowałem w policzek.
- Cześć Młody!
Thiago zaśmiał się i rozsiadł się na moich kolanach. Spojrzałem na Cesca, który tylko się uśmiechnął i skierował wzrok na wchodzącą do pomieszczenia Daniellę, z uśpioną Lią na rękach.
- Witaj Leo, miło się widzieć.
Powitała mnie szeptem i szerokim uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech i poprawiłem Thiago, który układał się na moich kolanach do snu. Daniella podeszła do Fabregasa i podała mu córkę do rąk. Następnie usiadła naprzeciw nas, biorąc na kolana Josepha.
- Co u Antonelli?
- Szczerze, to nic nowego..
Uśmiechnęła się pokrzepiająco i odgarnęła włosy na bok.
- Daj jej czas. Dużo ostatnio przeszła, musi sobie wszystko poukładać.
- Wiem, ale ona kompletnie nic nie pamięta..
- Przypomni sobie, zaufaj mi.
- Mówiłem Ci to samo.
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, delikatnie się uśmiechając.
- Dziękuję.. Zaufam wam.
Pocałowałem Thiago w czubek głowy, ponieważ zaczął morzyć go sen.
- Weź go do niej.
Usłyszałem pewny i za razem łagodny głos przyjaciółki Antonelli.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Najlepszy. - na jej ustach po raz kolejny zawitał szeroki uśmiech.
Wstała z miejsca i kucnęła przed zasypiającym na moich kolanach Thaigo.
- Chcesz się dziś zobaczyć z mamą?
Na dźwięk słowa "mama" poderwał się z miejsca i z szerokim uśmiechem pokiwał głową, wyciągając do niej rączki. Daniella zaśmiała się i wzięła Malca na ręce.
- Mama! Mama! Mama!
Thiago skakał w ramionach cioci, a ta tylko na mnie spojrzała.
- Masz odpowiedź. Na pewno go pozna. Więź między matką i dzieckiem, jest nieznana nawet lekarzom.
- Jestem wam cholernie wdzięczny!
Zabrałem syna na ręce i niemal wybiegłem z domu przyjaciela.

~ * ~

Nie wracałem nawet do domu. Zaraz po ty, jak umieściłem Thiago w foteliku, pojechałem do szpitala. Bałem się, że jak mnie tylko zobaczy, to się wścieknie i będzie kazała mi opuścić jej salę. Jedyna nadzieja w Thiago. Spojrzałem do lusterka, by sprawdzić co robi na tylnym siedzeniu. Akurat na mnie patrzył i się uśmiechał.
- Zaraz będziemy u mamusi.
Odwzajemniłem uśmiech, a on zachichotał. Po chwili skręciłem na szpitalny parking. Wyciągnąłem syna z samochodu i ułożyłem na rękach. Cały czas się rozglądał, zaciekawiony nowym miejscem. Weszliśmy do szpitala i od razu miałem obok siebie szeroko uśmiechające się dzieci, które wołały na przemian moje nazwisko. Uwielbiam dzieci, nie mogłem przejść koło nich obojętnie. Rozdałem im autografy i zrobiłem sobie z nimi zdjęcia. Thaigo również był rozchwytywany. Był bardzo podekscytowany i uśmiech nie schodził z jego buzi. Gdy dzieci wróciły do swoich sal, udałem się z synem na rękach na schody, którymi dotarliśmy na trzecie piętro, do sali numer 14. Stojąc przed drzwiami do jej sali, serce waliło mi o klatkę piersiową. Bałem się. Widziałem jak zareagowała na wspomnienie o tym, że mamy syna i że drugie dziecko jest w drodze. Cicho zapukałem, czekając na pozwolenie by wejść. Powili nacisnąłem klamkę i wszedłem do jej sali. Czytała gazetę. Nie spuszczała z niej wzroku. Thiago wiedział, że te długie i ciemne włosy, które opadały na jej ramiona, są włosami jego mamy.
- Mama!
Na krzyk syna, Antonella wzdrygnęła się i natychmiast przerwała czytanie gazety. Była zdumiona. Przez chwilę na jej twarzy malowało się przerażenie, ale gdy Thiago powtórzył te magiczne słowo, które wypowiedział za pierwszym razem, jakby zmiękło jej serce. Położyła dłonie na ustach, a w jej oczach zauważyłem radość. Po chwili otarła łzę, która spłynęła po jej policzku i wyciągnęła ręce.
- To nasz syn?
Na słowa 'nasz' z jej ust, spadł mi kamień z serca, ulżyło mi. Mimowolnie moją twarz rozpromienił szeroki uśmiech. Podszedłem do niej i podałem jej syna. Usiadłem na krześle przy łóżku i przyglądałem się moim Skarbom. Antonella posadziła Thiago na swoich kolanach, twarzą do siebie. Uśmiechała się do niego niego, całowała w czoło, przytulała.
- Tak, to nasz syn.
Wyszeptałem i pogłaskałem go po głowie. W jej oczach ponownie dostrzegłem łzy. Poczułem, jak ściska moją dłoń.
- Dziękuję, że go do mnie przyprowadziłeś.
- Bardzo za tobą tęsknił.
Ponownie przeniosła na niego wzrok. Zrobiła śmieszną minę, czym wywołała śmiech u syna. Ponownie wzięła go w objęcia i długo przytulała.
- Nie pamiętam go, ale.. Jakby czuła, że to nasz syn.
Słowa Danielli nie były rzucone na wiatr, miała rację co do więzi, która łączy matkę i dziecko. Thiago po chwili odwrócił się w moim kierunku, wyciągając rączki. Antonella podała mi go i przyglądała się nam.
- Macie takie same oczy.
Ponownie jej dłonie zakrywały jej usta, a oczy cały czas były zaszklone.
- Zawsze powtarzałaś, że jak patrzysz w oczy Thiago, widzisz mnie.
Pociągnęła nosem i położyła głowę na kolanach, które oplotła rękoma. Na jej ustach cały czas gościł uśmiech.
- Thiago.. Śliczne imię.. - patrzyła, jak Mały bawił się moim zamkiem od kurtki. Po chwili przeniosła wzrok i spojrzała mi w oczy. - oczy macie takie same.
W tym momencie, moja wiara, że dam rade przypomnieć jej o przeszłości, stawała się coraz głębsza. Wiem, że nie będzie łatwo, wiem że przede mną dni, tygodnie.. A nawet miesiące pracy nad jej osobowością, ale wiem również, co chcę osiągnąć. Kocham ją. Jest miłością mojego życia. Nie poddam się, choćbym miał pracować nawet lata, nad przypominaniem jej, o sobie, Thiago i o mnie.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Antonella zachrypniętym głosem dała pozwolenie na wejście do sali.
- Witamy w świecie żywych!
Od wejścia krzyknęła rozpromieniona Shakira. Zaraz za nią weszła uśmiechnięta Daniella. Gdy partnerka Cesca ujrzała na moich ustach szeroki uśmiech, puściła mi oczko, a ja jeszcze raz jej podziękowałem skinieniem głowy. Spojrzałem na Antonellę, która była zdezorientowana obecnością tych kobiet w jej sali.
- Kim wy jesteście?
Zapytała rozsiadając się na łóżku. Shakira zaśmiała się i usiadła na boku jej łóżka.
- Shakira. - wyszczerzyła się i czekała na reakcję ze strony mojej żony. Jednak ona pozostała niewzruszona, a na jej twarzy cały czas można było wyczytać zdezorientowanie i skrępowanie obecną sytuacją. Shaki po chwili klepneła sobie w czoło. - wybacz, to normalne, że mnie nie poznajesz. Jestem piosenkarką, żoną Gerarda Pique i twoją najlepszą przyjaciółką.
Antonella już pewniej i z uśmiechem na ustach pokiwała głową.
- Zgaduję, że ten Pique to również piłkarz.
Spojrzała na mnie z zapytaniem, a ja przytaknąłem skinieniem głowy.
- Tak! Jest zajebistym obrońcą! Do tego jest najprzystojniejszym piłkarzem na świecie..
Shakira rozmarzyła się i spojrzała w okno. Antonella zaśmiała się i odgarnęła włosy na prawą stronę.
- Zawsze taka jesteś?
- Taka, czyli jaka?
- Taka pozytywna!
Ponownie się zaśmiała a Shakira ścisnęła jej dłoń.
- Nic się nie zmieniłaś Kochania.
Obje obdarzyły się uśmiechami.
- A ty kim jesteś?
Przeniosła swój wzrok na stojącą za piosenkarką wysoką brunetkę.
- Daniella. Również twoja przyjaciółka i partnerka Cesca Fabregasa. Tak, również piłkarz. Shaki, Cesc jest przystojniejszy od Gerarda.
Antonella spojrzała na mnie i cicho się zaśmiała. Shakira udała obrażoną minę i pogroziła Danielli palcem.
- Nie podskakuj Młoda! Obie dobrze wiemy, że Gerard to bóg seksu i wszystkiego innego. Wybacz Leo, że musisz tego słuchać.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Spokojnie Shaki, słucham twoich bardzo mądrych sugestii już od paru lat.
- Nagrabisz sobie Messi. Anto, musisz go naprostować. Taki małolat nie będzie mi podskakiwać.
Spojrzeliśmy na siebie z Antonellą. Po chwili zwróciła się do Kolumbijki.
- Naprostuję go, jak sobie przypomnę kim dla mnie jest.
Ponownie skierowała na mnie swoje spojrzenie.
- Rozumiem. - ścisnąłem jej dłoń. Po chwili na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. - idę porozmawiać z lekarzem, zajmiesz się Thiago?
- Oczywiście.
Oddałem jej synka i opuściłem salę. Idąc w kierunku gabinetu lekarskiego starałem sobie powtarzać, że jestem silny, że dam radę, że nie zwątpię. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
- Leoś.. Nie zamartwiaj się tym.
Stanęliśmy i Shakira przytuliła mnie.
- Nie zamartwiam. Jestem silny.
Wymusiłem uśmiech na ustach i spojrzałem jej w oczy. Po chwili również się uśmiechnęła i ścisnęła moją dłoń.
- Będzie dobrze. Obiecuję.
Puściła mi oczko, a ja tylko skinąłem głową i udałem się do gabinetu lekarza prowadzącego. Zapukałem i nie czekając na odpowiedź, nacisnąłem na klamkę. Cały czas towarzyszyła mi Shakira. To co zobaczyliśmy, wprawiło w nas w oniemienie.
- Proszę opuścić gabinet, to miejsce zbrodni.
W środku było dwóch policjantów, fotograf i jak można się domyślić, lekarz sądowy.
- Miejsce zbrodni? Do jasnej cholery o co chodzi?
Shakira zaraz po tym, jak ujrzała krew na podłodze gabinetu, wyszła z morderczo bladą twarzą.
- Proszę wyjść, porozmawiamy na korytarzu.
Zwrócił się do mnie policjant i wskazał na drzwi. Był wysoki i mniej więcej w moim wieku. Byłem w totalnym szoku.
- Gdzie pan Martinez?
- Pan Javier Martinez został dziś w nocy zamordowany.

_______________________________________________________

*Proszę, pozwól mi cię zabrać
Z ciemności do światła,
Bo wierzę w Ciebie,
I w to, że przetrwasz kolejną noc
Przestań myśleć o
najprostszej drodze wyjścia
Nie ma potrzeby, by zdmuchiwać świecę
Ponieważ to jeszcze nie twój koniec
Jesteś o wiele za młoda
A najlepsze dopiero nadejdzie.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
(ostatnio mam mało motywacji).

Postanowiłam dodać rozdział tutaj, ponieważ postanowiłam spełnić prośbę dwóch Cules, dla których dedykuję owy rozdział <3 Sara, Nadia rozdział dla was <333
Przepraszam, że taki krótki, ale wystarczająco dużo się w nim działo ;d
Nie wiem, kiedy pojawi się następny :)
Z góry dziękuję za komentarze pod tym postem ^^

Do następnego! ;*