~ PIĘĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ ~
Dokładnie pół roku temu czuwałem przy szpitalnym łóżku Antonelli, modląc, by nie zostawiała mnie i Thiago samego. Przypominając sobie tamte dni, odczuwałem ten sam ból i tą samą bezradność, która w tamtym czasie mi towarzyszyła. Obecnie byłem szczęśliwy, ponieważ kobieta moje życia z każdym dniem przypominała sobie utracone wspomnienia. Z jej ust nie wypłynęły jeszcze te dwa magiczne słowa, ale wiedziałem, że to uczucie w niej nie wygasło, tylko zeszło na dalszy plan. Byłem cierpliwy, nie naciskałem. Chciałem, by sama poczuła, że mnie kocha. Ja tylko starałem się przy niej być i każdego dnia obdarowywać ją swoją miłością.
Dzisiejszy dzień spędzaliśmy rodzinnie na plaży. Antonella leżała pod parasolem, czytając książkę, a Thiago robił zamki z piasku. Leżałem koło niej i pilnowałem synka, by daleko nie odchodził. Co jakiś czas spoglądałem na pochłoniętą w lekturze książki Antonellę. Uwielbiałem na nią patrzeć, szczególnie teraz, gdy jej brzuch jest wyraźnie zaokrąglony. Uśmiechałem się do siebie i powstrzymywałem, by nie położyć na nim ręki. Zawsze tak robiłem, gdy była w ciąży z Thiago, ale teraz nie byłem pewny jej reakcji. Postanowiłem nic nie robić na siłę. Każdy mój gest, kierowany w jej stronę, był wcześniej z nią konsultowany.
Dochodziła szesnasta i zaczęliśmy zbierać się do domu. Thiago bardzo narzekał, nie chciał jeszcze wracać. Bardzo lubił spędzać czas na plaży, bawiąc się w nieograniczonej ilości piasku. Przekonywanie go do powrotu nie zajęło dużo czasu, ponieważ inicjatywę przejęła Antonella. Nie rozumiałem dlaczego mój własny syn bardziej ceni sobie zdanie mamy. Wracaliśmy samochodem. Thiago bawił się czymś na tylnym siedzeniu, a my tradycyjnie słuchaliśmy płyty z naszymi ulubionymi piosenkami, śpiewając przy tym refreny.
- Uwielbiam tą piosenkę.
Wskazała palcem na radio, gdzie wyświetlił się tytuł i wykonawca lecącej właśnie piosenki '
Parachute - Kiss me slowly'. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem w jej oczy.
- Przy tej piosence po raz pierwszy Cię pocałowałem.
Nie odpowiedziała, tylko szeroko się uśmiechnęła i zaczęła śpiewać zwrotki piosenki.
Droga do domu była długa, ale minęła nam niezwykle szybko. Wyciągnąłem wszystkie rzeczy z bagażnika, na sam koniec wypinając Thiago z fotelika, który wbiegł do domu prosząc mamę o coś do jedzenia. Zamykałem właśnie samochód, gdy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym wyświetlił się numer komisarza Pedro Riesgo. Nie odzywał się przez bardzo długi czas, przeczuwałem, że jego telefon jest znaczący.
- Halo?
- Panie Messi, mamy Amandę Caballero.
Spojrzałem przed siebie szeroko się uśmiechając.
- Zaraz będę.
Rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź komisarza. Wbiegłem do domu, biorąc szybki prysznic i ubierając biały t-shirt i ciemne jeansy. Zeskakując ze schodów, dostrzegłem bawiącą się w salonie z Thiago Antonellę. Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w kierunku drzwi.
- Leo, gdzie ty tak lecisz?
- Na komisariat, złapali Amandę.
Usłyszałem jak powoli podnosi się z dywanu i po chwili przede mną staje.
- Jadę z tobą.
- Anto, nie musisz.
- Ale chcę.
Zawołała Thiago i zaczęła ubierać na nogi kremowe balerinki.
- Nie ma sensu, byś jechała ze mną.
- Jest sens, chcę ją zobaczyć.
Schyliłem się i pomogłem jej nałożyć na stopę prawego balerinka.
- Tych wspomnień nie ma sensu sobie przypominać.
Spojrzała mi w oczy i poczochrała moje nieogarnięte włosy.
- Twarz tej dziewczyny śni mi się po nocach, chcę się upewnić.
Nie odpowiedziałem, tylko zabrałem Thiago na ręce i przepuściłem ją w drzwiach.
~ * ~
Na komisariacie zjawiliśmy się po piętnastu minutach. Trzymając Thiago za rączkę i Antonellę pod rękę, weszliśmy do gabinetu pana Pedro Riesgo i zajęliśmy miejsca na fotelach przed jego biurkiem. Przedstawiłem mu Antonellę i czekałam na wiadomość w sprawie Amandy.
- Tydzień temu dostaliśmy zgłoszenie, że poszukiwana widziana była na stacji paliw w Lizbonie, w Portugalii. Od razu wysłaliśmy tam naszych policjantów, informując tamtejszą policję, by mieli ją na oku. Wczoraj ją do nas przywieziono. Ukrywała się pod nazwiskiem 'Blanca Muniesa'. Wynajęła mieszkanie w stolicy Portugalii i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Lizbońskim, na wydziale farmaceutycznym. Jedyne, co powiedziała nam na pierwszym przesłuchaniu, to to, że chciała zacząć od nowa, chciała zapomnieć o tym, co przydarzyło się w Hiszpanii. Niestety, nie wiemy co takiego się stało. Jest w ogromnym szoku. Wiemy również, że dwa razy w tygodniu miała terapie z uniwersyteckim psychologiem.
Komisarz skończył mówić i zaczął się nam przyglądać. Przeniosłem wzrok na Antonellę, na której twarzy malowało się współczucie.
- Biedna dziewczyna..
Ścisnąłem jej dłoń i ponownie spojrzałem na komisarza.
- Jesteście już pewni, że to ona stoi za zabójstwem Javiera Martineza?
- Pobraliśmy odciski palców i mamy stuprocentową pewność. - komisarz wstał i zaczął grzebać w jednej z metalowych szuflad, za swoimi plecami. - skontaktowaliśmy się również z jej psychologiem, który udostępnił nam jej kartotekę.
Ponownie zajął miejsce przed nami, otwierając wyciągniętą z szuflady teczkę. Wziąłem od niego jedną kartkę, którą wspólnie z Antonellą zaczęliśmy czytać.
- Była zmuszona do zabójstwa i próby zabójstwa Antonelli?
- Tak wynika z jej rozmów z psychologiem. Jednak ani tu, na komisariacie, czy też u swojego lekarza, nie zdradziła imion jej prześladowców.
- A Filipe Pardo?
- Nie chce mówić.
- Może to on ją prześladował?
- Jesteśmy przekonani, że zamieszana jest w to jakaś zorganizowana grupa. Mamy co do tego podejrzenia, ale potrzebujemy ich zeznań.
- Może z nią porozmawiam?
Spojrzałem ze zdumieniem na Antonellę, której widocznie cały czas było żal Amandy.
- Mogłaby pani?
- Oszalał pan!? - podniosłem głos na komisarza, uderzając pięścią w biurko. - ona chciała ją zabić!
- Leo, ale przecież słyszysz, że była zastraszana..
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie zdawała sobie sprawy, jak się o nią martwię i jak bardzo się boję jej rozmowy z Amandą.
- Anto.. proszę.
- To ja proszę.
Ścisnęła moją dłoń, po chwili pocierając ją kciukiem. Ponownie na nią spojrzałem. Uśmiechała się.
- Nie wiem..
- Nic mi nie zrobi, a ja chce jej pomóc.
Przez jakiś czas, panowała cisza. Słychać tylko było Thiago, który siedział przy stoliczku za nami, rysując coś na kartkach, danych mu przez Marie.
- No dobrze.. jeśli ma to coś dać, to spróbuj z nią porozmawiać. - ponownie się uśmiechnęła i złożyła na moim policzku delikatny pocałunek. - wspominał pan, że macie jakieś podejrzenia.
- Tak. - ponownie zaczął grzebać w którejś z szuflad, po chwili wyciągając z niej grubą i przeładowaną materiałami teczkę. - może się to państwu wydawać dziwne, ale dostaliśmy sygnał z Kolumbii, że zorganizowana tamtejsza grupa mafiosów, przebywa od sześciu miesięcy w Hiszpanii. Na telefonie Filipe Pardo, zabezpieczyliśmy numer jednego z tamtejszych mafiozów. Musieli współpracować. Filipe jednak zapiera się, że telefon nie jest niego. To prawda - jest kradziony. Jedynym ratunkiem są szczere zeznania Amandy.
- Mogą z nią teraz porozmawiać?
Serce waliło mi jak oszalałe na samą myśl, że Antonella chce z nią rozmawiać. Wiedziałem, że nie zrobi jej krzywdy, jednak strach o nią nie chciał mnie opuścić.
- Oczywiście.
Komisarz wstał i zabrał Antonellę to gabinetu obok. Stanąłem w drzwiach, trzymając Thiago za rękę i dostrzegłem wprowadzaną przez dwóch policjantów, do tamtejszego gabinetu Amandę. Była nieobecna wzrokiem i oczy miała strasznie podpuchnięte od płaczu. Zauważyła mnie i dostrzegłem łzy w jej oczach. Intensywnie się we mnie wpatrywała i szeptała w moim kierunku. Zrozumiałem tylko ostatnie słowo, 'przepraszam'.
~ * ~
Dopiero po upływie niecałych dwóch godzin Antonella w towarzystwie komisarza, wróciła do gabinetu. Leżałem z Thiago na piersi, na tapczanie w jego gabinecie. Mały zasnął, trzymając w rączce misia, którego zgarnąłem z szafki komisarza. Powoli podniosłem się z miejsca, by nie obudzić syna. Po chwili do gabinetu weszła Marie i zabrała Thiago do siebie, byśmy mogli spokojnie porozmawiać. Zająłem miejsce koło Antonelli, od razu chwytając jej dłoń.
- Przyznała się do wszystkiego.
Komisarz usiadł w fotelu, zamykając leżącą przed sobą teczkę. Spojrzałem na twarz Antonelli, na której cały czas gościło współczucie. Ścisnąłem jej dłoń i spojrzałem w jej oczy.
- Co się dzieje?
- Nawet nie wiesz, ile ta dziewczyna przeszła.
Wyszeptała, kładąc głowę na moim ramieniu.Spojrzałem z zapytaniem na komisarza, ten tylko odchrząknął i zaczął wyjaśniać.
- Zeznała, że razem z Filipe zaciągnęli ogromy dług u mafii z Kolumbii. Nie byli w stanie tego spłacić. Filipe postanowił pójść z nimi na układ. Oddał im Amandę i obiecał spełnić każde ich zlecenie. Zaczynało się od drobnych kradzieży, pobić, włamań. Amanda trafiła do domu publicznego, który należał do jednego z członków mafii. Jednak, gdy Filipe był coraz częściej przyłapywany przez policję, postanowili zakończyć współpracę, zabijając go, by poprzez jego osobę, nie zdołali dotrzeć do ich zorganizowanej grupy. Filipe jednak zdołał przebłagać tak zwanego 'ojca chrzestnego', który darował mu życie. Zlecił mu zadanie, które prędzej czy później miało go załatwić. Miał zabić twoją rodzinę. - komisarz na chwilę przerwał, by dotychczas przekazane mi informacje, mogły do mnie dotrzeć. Byłem w szoku. Nic nie mówiłem, ponieważ nie byłem w stanie wydusić ani jednego słowa. Spojrzałem na Antonellę, po której policzkach spływały łzy. Objąłem ją ramieniem, następnie całując w czubek głowy. Po chwili spojrzałem na komisarza, który kontynuował. - postanowił wykorzystać do tego przedsięwzięcia Amandę, która była przez niego torturowana. Kazał jej zacząć od Antonelli, którą sama znała za czasów liceum. Już kiedyś próbowali zniszczyć wasz związek, więc dla niego sprawa nie wydawała się trudna. Było jej wszystko jedno. Chciała tylko, by dali jej święty spokój. Spowodowała wypadek, a gdy Filipe dowiedział się, że twoja żona przeżyła, kazał jej dokończyć dzieła w szpitalu. Zjawiła się w gabinecie pana Martineza i prosiła o numer sali Antonelli. Nie udzielił jej żadnej informacji, ponieważ nie przedstawiła się i nie powiedziała, kim dla niej jest. Zaczęła go zastraszać, że go zabije, jeśli jej nie powie. Lekarz jednak był nieugięty. Pojawiła się w szpitalu następnego dnia i ponownie udała się do gabinetu pana Martineza. Doszło pomiędzy nimi do szarpaniny. Amanda uderzyła lekarza metalowym prętem w tył głowy, czym wywołała dla lekarza śmiertelny upadek. Później już wiesz, co się działo. Tego dnia natknęła się na Ciebie na korytarzu. Zaraz po tym zajściu, udało jej się uciec do Portugalii.
Zakończył swoją opowieść, drapiąc się po głowie. Nie potrafiłem tego skomentować i nawet nie próbowałem. Po dość długiej ciszy, która między nami panowała, głos zabrała Antonella.
- Ona jest niewinna.. Leo, musimy jej pomóc.. zapewnić leczenie..
Spojrzałem na nią, ciągle będąc w szoku. Była cała zapłakana.
- Zapewnimy jej pomoc. Wezwany został do niej nasz psychiatra. Jest oczyszczona ze wszelkich zarzutów i zostanie umieszczona w zakładzie psychiatrycznym, proszę już o tym nie myśleć. Filipe zostanie skazany i dzięki pomocnym zeznaniom Amandy, uda nam się rozwiązać Kolumbijską mafię.
Ponownie przytuliłem do siebie Antonellę. Starałem się uciszyć ją szeptem, co na szczęście przyniosło szybki efekt.
- Bardzo dziękuję, na tym etapie chyba zamyka pan śledztwo, prawda?
- To końcowy etap. Do czasu złapania i zamknięcia współsprawców, zostawimy ochronę waszej rodzinie.
Jeszcze raz podziękowałem za pomoc i uścisnęliśmy sobie dłonie. Obejmując Antonellę, udaliśmy się do Marie, by odebrać od niej śpiącego Thiago. Przez całą drogę do domu Antonella opierała głowę o szybę i obserwowała mijane uliczki Barcelony. Wchodząc do domu, również się nie odzywała. Po godzinie położyliśmy się spać. Antonella położyła głowę na moim ramieniu, mocno trzymając moją dłoń. Nic nie mówiła, a ja wiedziałem, że nie potrzebne są tu słowa. Wystarczyła jej moja obecność.
~ * ~
Podkład muzyczny
Następnego
dnia rozgrywane było El Clasico na Camp Nou. Wyleciałem na dwa miesiące z gry, przez kontuzję, której nabawiłem się w meczu reprezentacyjnym na początku lipca. Dziś miał być mój debiut w sezonie 2015/2016. Chciałem dać z siebie wszystko. Chciałem być dziś najlepszy dla Antonelli. Obudziliśmy się wszyscy
o siódmej rano. Zjedliśmy śniadanie i zacząłem się pakować na zgrupowanie, które mamy o dziesiątej w hotelu nieopodal Camp Nou. Antonella leżała na tapczanie w salonie i oglądała z Thiago bajki. Widziałem, że wyraźnie przeżywa wczorajszy dzień. Stanąłem w drzwiach i czekałam, aż zwróci na mnie uwagę. Patrzyła na swój brzuch i delikatnie jeździła po nim dłonią. Po chwili podszedł do niej Thiago, trzymając w rączce samochodzik. Spojrzał na jej brzuch, opierając główkę na jej ramieniu.
- Kochanie, spójrz.. tutaj jest twój braciszek, albo siostrzyczka. - wzięła dłoń syna i położyła ją na swoim brzuchu. Thiago zaśmiał się, ale najwyraźniej poczuł kopnięcie i z zapytaniem spojrzał w jej oczy. - widzisz, Maleństwo chce już wyjść na świat.
Uśmiechnął się i położył główkę na jej brzuchu. Również się uśmiechnąłem i kucnąłem obok tapczanu, obejmując Thaigo. Antonella uśmiechnęła się do mnie i wzięła moją dłoń, kładąc ją na swoim brzuchu. Ciągle na siebie patrzyliśmy, z delikatnymi uśmiechami. Gdy dziecko, które nosiła pod sercem ponownie kopnęło, przygryzła dolną wargę, cicho się śmiejąc.
- Daliśmy nowe życie.
Wyszeptała do mnie, oplatając palce na mojej dłoni. Szeroko się uśmiechnąłem. Podniosłem się z podłogi i złożyłem na jej czole czuły, i delikatny pocałunek. Uśmiechnęła się i pocałowała moją dłoń, którą następnie
uwolniła ze swojego uścisku.
- Do zobaczenia na meczu.
Położyła dłoń na moim policzku i długo wpatrywała się w moje oczy. Tę wyjątkową chwilę przerwał Thiago, który zburzył swoją wierzę z klocków.
- Do zobaczenia.
Pocałowałem ją w policzek, następnie żegnając się z synem. Gdy wychodziłem z salonu, ponownie na nią spojrzałem. Szeroko się uśmiechała, ciągle trzymając się za brzuch. Odwzajemniłem uśmiech i opuściłem dom, następnie wsiadając do samochodu i odjeżdżając, miałem przed oczami jej cudowny uśmiech.
~ * ~
- Leo, grasz dopiero 45 minut i już strzelasz dwie bramki! Stary, jak my za tobą tęskniliśmy.
Zaraz po tym, jak przekroczyliśmy próg szatni, wskoczył na mnie Neymar. Zaśmiałem się i przybiłem mu piątkę, siadając przy szafce z numerem '10', gdzie zapisane było również moje nazwisko.
- Już się nie podlizuj. Pierwsze miejsce w lidze, czterdzieści jeden bramek strzelonych, jedenaście straconych i ty jeszcze chcesz mi robić nadzieję słowami, że tęskniliście?
- Gdybyś grał od września, strzelonych by było ponad pięćdziesiąt!
Dostałem z otwartej dłoni w plecy od Gerarda, który zrobił skuteczny unik przed moim uderzeniem. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i zaczęliśmy przebierać mokre koszulki na świeże. Po chwili do szatni wszedł Luis Enrique. Jego twarz nie odwzorowywała żadnej emocji. Oparł się o drzwi szatni i czekał, aż sami się uspokoimy.
- Chłopaki, udało nam się w pierwszej połowie uratować remis 2:2, nie wiem czym wy się tak cieszycie. Real depcze nam po piętach, musimy wygrać i w drugiej połowie przejąć inicjatywę, zrozumiano? - trener po kolei przeszył każdego wzrokiem. Bardzo lubiłem naszego trenera. Był stanowczy i traktował nas bardzo surowo. Jego czas w Barcelonie, na tym etapie, jestem skłonny porównać do czasu, gdy trenował nas Pep. - Tello, zaczniesz się rozgrzewać razem z Roberto. Leo, do twojej gry nie mam zastrzeżeń, cieszę się, że już do nas wróciłeś. Gerard, nie bój się pewniej wchodzić na połowę rywala, Marc skutecznie zabezpiecza środek obrony, Jordi, Dani.. więcej wejść skrzydłami, a druga połowa jest nasza.
Uśmiechnął się, chowając ręce do kieszeni. Po chwili stanął na środku szatni i zachęcił nas do wspólnego okrzyku. Następnie zostawił nas samych. Byliśmy bardzo skupieni, zależało nam na wygraniu Klasyku. Usiadłem opierając głowę o swoją szafkę. Zemknąłem oczy, skupiając się na celu dzisiejszego meczu. Hattrick dla Antonelli. Ocknąłem się, gdy do szatni ponownie wszedł trener, wołając nas na drugą połowę.
Byłem zdeterminowany i w pełni skupiony. Wchodząc na murawę Camp Nou, przeniosłem wzrok na trybunę, gdzie siedziała Antonella. Nasze spojrzenia się spotkały. Oboje szeroko się uśmiechaliśmy. Dostrzegłem obok niej Thiago. Pomachałem im, posyłając całusy. Zrobiłem krok w tył i poczułem, że na kogoś wpadam.
- Witam ponownie.
Uśmiechnąłem się i przybiłem grabę z Cristiano Ronaldo.
- Witam, witam. Życzę powodzenia w drugiej połowie.
- Sugerujesz, że będzie ciężko?
- Jesteśmy FC Barceloną, nigdy nie odpuszczamy.
Cristiano zaśmiał się i założył ręce na piersi.
- Jak tam Antonella?
Byłem zdziwiony, że Ronaldo interesuje się moim życiem prywatnym. Uśmiechnąłem się jednak i ponownie spojrzałem na żonę, która rozmawiała o czymś z Shakirą.
- Na szczęście z dnia na dzień coraz lepiej.
- Wszystko się ułoży. - Cristiano klepnął mnie w plecy, co odwzajemniłem uśmiechem. Po chwili sędzia kazał nam ustawić się na swoich połowach.
Moim celem była bramka, której strzegł Iker Casillas. Wierzyłem, że uda mi się pokonać go w drugiej połowie przynajmniej raz. Przez dwadzieścia minut cały czas staraliśmy się zbudować składną akcję. Jedyne, co udało się nam osiągnąć, to zamknięcie Realu na swojej połowie.
Siedemdziesiąta piąta minuta, rzut rożny dla piłkarzy z Madrytu. Jak zalecił mi trener, miałem zostać przed polem karnym. Nie wiem jak Di Maria to zrobił, ale posłał tak idealną piłkę na głowę Ramosa, że ten pokonał stojącego w dzisiejszym meczu na bramce Claudio Bravo i wyprowadził Real na prowadzenie. Byłem załamany, na tablicy wyników widniało 2:3. Sektor, który zajmowali kibice Królewskich, słychać było na całym stadionie. Nasi kibicie głośno wygwizdywali obecną sytuację. Ustawiliśmy piłkę na kole środkowym, gotowi do odrabiania strat. W tym czasie, na murawę wszedł Roberto za Iniestę i Tello za Neymara. Zamknąłem oczy i ponownie postawiłem przed nimi mój dzisiejszy cel - hattrick dla Antonelli.
Gwizdek i ruszyliśmy z atakiem. Gdy sędzia wskazał, że jest dla nas aut, podbiegł do mnie Roberto i przekazał wskazówki trenera 'Leo, spróbuj strzelić sprzed pola karnego'. Tą samą informację dostał również Tello, ale postanowiłem, że to ja jako pierwszy wykorzystam sytuację. Aut wyrzucał Jordi Alba. Podał mi idealną piłkę, którą zdołałem przyjąć na klatkę piersiową. Jednym zwodem, udało mi się minąć Cristiano Ronaldo, który wrócił do strefy obronnej. Przede mną była pusta przestrzeń, co pozwoliło mi się rozpędzić. 'Strzał z dystansu'. Szybko spojrzałem na bramkę, by ocenić pozycję Casillasa i oddałem mocny strzał w jego lewe okienko bramki. Cały stadion zamarł, a ja w głowie słyszałem tylko swoje dzisiejsze założenie. Czas jakby stanął w miejscu i jakby przyspieszył w momencie, gdy piłka zatańczyła w siatce, której strzegł Święty. Usłyszałem krzyki radości, które wypływały z ust Cules, zgromadzonych na stadionie. Podbiegłem w kierunku trybuny Antonelli, podnosząc koszulkę, pod którą znajdowała się biała z napisem '
Każdy hattrick dla Ciebie!'. Spojrzałem na nią i degustowałem się hałasem, który wywołała moja bramka. Cały stadion wykrzykiwał moje imię i składał mi pokłony. Ja jednak bardziej skupiony byłem na reakcji Antonelli, która patrzyła na mnie, zasłaniając usta. Po chwili odsunęła dłoń i czytając z ruchu jej warg, wykrzyknęła 'dziękuję'. Następnie poczułem na sobie ciężar moich klubowych kolegów, którzy przekrzykiwali się, zachwalając moją trzecią bramkę. Wyściskałem się z każdym po kolei. Na sam koniec robiąc znak krzyża i wyciągając palce wskazujące ku niebu, na znak wdzięczności dla mojej babci.
Była osiemdziesiąta trzecia minuta, musieliśmy to wygrać, musieliśmy umocnić się na pozycji lidera. Podałem prostopadłą piłkę do Roberto, który zagrał ją do Tello. Hiszpan z pierwszej piłki dograł ją w pole karne. Nastrzelił tym podaniem Marcelo, który wpakował piłkę do swojej bramki i zmienił rezultat meczu na 4:3 dla nas.
Byliśmy szczęśliwi, sędzia nie doliczył ani minuty i pozostaliśmy samodzielnymi liderami La Ligi. Podziękowaliśmy piłkarzom Realu za mecz, następnie między sobą gratulując kolejnych trzech punktów. Na samym końcu podszedł do mnie Cristiano z szerokim uśmiechem.
- Zagrałeś zajebisty mecz.
- Zagrałem dla Antonelli.
Cristiano objął mnie ramieniem i oboje ruszyliśmy w kierunku szatni.
- Dlatego dziś wyjątkowo stwierdzę, że byłeś ode mnie lepszy i zasłużyliście na to zwycięstwo.
Przybiłem z nim grabę i następnie wymieniliśmy się meczowymi koszulkami. Fotografowie i dziennikarze skorzystali z okazji i sfotografowali moją koszulkę z dedykacją dla Antonelli oraz zadali parę pytań. Odpowiadałem szybko i krótko, ponieważ strasznie chciałem być już obok niej.
~ * ~
Podkład muzyczny
Wziąłem szybki prysznic i jako jeden z pierwszych opuściłem szatnię. Mijałem dziennikarzy bez słowa, ale z szerokim uśmiechem. Przed stadionem, w strefie dla piłkarzy, która była chroniona, czekała żeńska strona naszej drużyny z małymi (miejmy nadzieję) naszymi następcami. Antonella siedziała przy stoliku z Shakirą i Daniellą, rozmawiając o czymś z szerokim uśmiechem. Thiago przerwał swoją zabawę z Milanem i najgłośniej jak potrafił, wykrzyczał moje imię, czym spowodował zwrócenie na mnie uwagi Antonelli. Przykucnąłem, zrzucając torbę treningową i rozłożyłem ręce, biorąc w objęcia mojego kochanego synka. Obróciłem się z nim parę razy i następnie pocałowałem w policzek, kładąc go na ziemi i podchodząc do Antonelli, z szerokim uśmiechem, który również zagościł na jej twarzy. Powoli wstała z miejsca, trzymając się za brzuch i powoli udała się w moim kierunku. Wziąłem ją w ramiona, delikatnie całując. Spojrzeliśmy sobie w oczy, nie była przestraszona czy zdziwiona moim pocałunkiem. Szeroko się uśmiechnęła i zaczęła szeptać mi coś do ucha.
- Well , I 'm not sure what this is gonna be ,but with my eyes closed all I see is the skyline through the window. The moon above you and the streets below. Hold my breath as you're moving in taste you're lips and feel your skin. When the time comes, baby don't run. Just kiss me slowly.(*)
Spojrzałem na nią ze zdumieniem, nie bardzo wiedząc co mam robić. Zaśmiała się i ujęła moją twarz w dłonie.
- Leoś, nie zrozumiałeś przesłania?
Spojrzała mi w oczy, a ja totalnie ogłupiałem.
- Ale, że mam Cię pocałować?
Ponownie się zaśmiała i przybliżyła się do mnie.
- Mój geniusz.
Szepnęła mi do ucha, ocierając ustami mój policzek. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i z sekundy na sekundę, coraz bardziej się uśmiechając. Przytuliłem ją do siebie mocniej, złączając nasze usta w namiętnym i zachłannym pocałunku. Tak długo nie było mi dane ponownie skosztować ich smaku, że ten pocałunek, miał dla mnie tak samą wielką siłę i moc, jak ten nasz pierwszy. Żadne z nas nie przestawało okazywać tęsknoty, jaka się wytworzyła między nami, przez te pół roku. Z tą samą zachłannością i miłością odwzajemnialiśmy pocałunki, słysząc gdzieś na za nami oklaski i komentarze naszych przyjaciół. Byłem szczęśliwy. Nie chciałem, by ten moment kiedykolwiek dobiegł końca, chciałem, by trwał wiecznie. Powoli rozłączyliśmy nasze usta, które wyraźnie domagały się więcej. Oparliśmy się o siebie czołami, głęboko wpatrując sobie w oczy. Chwyciłem jej dłonie i zwróciłem się do niej szeptem.
- Kocham Cię.
Uśmiechnęła się do mnie i jeszcze raz pocałowała.
~ * ~
Nie wybieraliśmy się na klubową imprezę z okazji pokonania odwiecznego rywala. Pojechaliśmy do domu. Thiago zasną w samochodzie, więc delikatnie wypiąłem go z fotelika i zaniosłem do łóżeczka. Na chwilę się przebudził, więc siedziałem przy nim tak długo, aż ponownie nie zmorzy go sen. Po piętnastu minutach opuściłem jego pokój, od razu udając się do łazienki, by wziąć prysznic. Po dziesięciu minutach, położyłem się w sypialni i czekałem na Antonellę, która brała kąpiel w łazience na piętrze. Wyszła z łazienki, ubrana w moją meczową koszulkę i wygodnie wtuliła się w moje ramiona.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień, Leo.
Wyszeptała, spoglądając mi w oczy. Uśmiechnąłem się i odgarnąłem z jej czoła opadającą na oczy grzywkę.
- To ja dziękuję, ten dzień był dla nas przełomowy.
Odwzajemniła uśmiech i podniosła głowę.
- Każdy dzień z tobą jest dla mnie najpiękniejszy i przełomowy.
Ponownie zwróciła się do mnie szeptem, składając na moich ustach namiętny pocałunek. Uśmiechnąłem się przez niego i podniosłem się na łóżku, do pozycji siedzącej, mocno ją do siebie przytulając. Również się podniosła i usiadła na mnie okrakiem, schodząc pocałunkami na szyję. Położyłem dłonie na jej pośladkach,delikatnie ją do siebie przysuwając.
- Jesteś na to gotowa?
Spojrzała mi głęboko w oczy, delikatnie się uśmiechając.
-
Kocham Cię.
Szeroko się uśmiechnąłem, namiętnie ją całując. Następnie delikatnie ściągnąłem z niej koszulkę, kładąc obie dłonie na jej brzuchu.
- Skarbie, nawet nie wiesz, jak twój tatuś się teraz cieszy. - pocałowałem jej brzuch parę razy, wywołując przy tym jej śmiech. - ja Ciebie też kocham. Całym sercem Skarbie. Jesteś moją pierwszą i ostatnią kobietą w życiu.
Szeroko się uśmiechnęła i dostrzegłem wypływające z jej oczu łzy. Delikatnie ją pocałowałem i otarłem je kciukiem, kładąc ją następnie pod sobą, ponownie całując jej brzuch.
- Będę delikatny, obiecuję.
Pomogła pozbawić mnie reszty ubrań, następnie wplatając palce w moje włosy.
_______________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Jest i przełomowy rozdział ^^ ciężko jest mi przyznać fakt, że do zakończenia opowiadania został jeden rozdział i epilog, ale obiecuję, że to nie koniec przełomowych wydarzeń ;3 osobiście jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału i jestem w stanie przyznać, ze się w nim zakochałam xd <3 jest trochę długi, ale z komentarzy pod innymi rozdziałami raczej wynika, że wam to nie przeszkadza :3
Chciałam go napisać przed ćwierćfinałem MŚ, w którym Argentyna zmierzy się z Belgią i mam nadzieję, że Leo i spółka zrobią kolejny krok, którym jest półfinał, a następnie finał MŚ :3
DALEJ ARGENTYNO, W DRODZE PO TYTUŁ MISTRZA ŚWIATA! ♥
Liczę na wasze szczere opinie zawarte w komentarzach <3
(*) Cóż, nie jestem pewna, co to będzie, ale z zamkniętymi oczami wszystko co widzę to niebo za oknem, Księżyc nad Tobą i miasto pod Tobą. Wstrzymuję oddech, gdy się poruszasz, Smakuję Twoje usta, czuję skórę, kiedy czas nadejdzie, Kochanie nie uciekaj, po prostu powoli mnie pocałuj.