sobota, 26 lipca 2014

Epilog


15 STYCZNIA 2016 ROK.

Wszedłem na murawę Camp Nou, razem z moimi kolegami. Przymknęłam na chwilę oczy, by móc wsłuchać się w hymn naszego klubu. Gdy muzyka zamilkła, słychać było tylko rozradowanych kibiców. Wszyscy wiwatowali, wykrzykiwali imiona piłkarzy na boisku, machali flagami z herbem Barcy, przedstawiali tłumom swoje transparenty. Kolejne ligowe spotkanie i jeden cel - trzy punkty. Musimy wygrać, by wyprzedzić Real Madryt, który ma o jeden punkt więcej od nas. Przywitaliśmy się z piłkarzami Malagi i następnie rozstawiliśmy się na swoich pozycjach. Gwizdek arbitra i przystępujemy do ataku. Camp Nou było zapełnione po same brzegi, Cules chcieli być dwunastym zawodnikiem i swoim dopingiem zagrzewali nas do walki o fotel lidera La Liga. Powoli rozgrywaliśmy, starając się uśpić czujność rywala. Mecz był wymagający, ponieważ przeciwnik zamykał się w defensywie, którą ciężko było nawet pokonać strzałem z dystansu. Dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy, Andres Iniesta magicznym dotknięciem piłki, wyprowadził nasz zespół na prowadzenie. Gwizdek arbitra i schodzimy na przerwę. Jestem cały zdenerwowany, miałem dziś nie grać, ponieważ Antonella lada chwili może rodzić. Od rana ma skórcze. Specjalnie przed meczem, odwiozłem ją na oddział położniczy. Chciałem zostać, ale nalegała bym zagrał. Przekroczyliśmy próg szatni i pierwsze co zrobiłem, to sięgnąłem po telefon.
- Cholera Jasna!
- Leo, co się dzieje?
- Antonella rodzi!
Ku zdumieniu kolegów, wybiegłem z szatni i niemal wpadłem na trenera.
- Leo, oszalałeś?
- Trenerze, musi mnie trener ściągnąć.
Enrique patrzył na mnie jak na debila. Nie dziwię mu się, zazwyczaj nalegam, bym mógł zagrać od początku.
- Kontuzja?
- Antonella rodzi.
- To co ty tu jeszcze robisz! Pozdrów ją ode mnie i ucałuj malucha!
Klepnąłem trenera w ramie i wbiegłem do szatni, zabierając tylko kluczyki z samochodu i telefon. Nie przebierałem się, w meczowych ubraniach wsiadłem do samochodu i z piskiem opon opuściłem teren Camp Nou.
Na porodówce byłem w dziesięć minut, szybko dostałem informacje gdzie rodzi Antonella i pobiegłem tam.
- Jezu, nie dam rady..
Usłyszałem płacz Antonelli i szybko przekroczyłem próg sali, gdzie ją dostrzegłem.
- Już jestem Skarbie, spokojnie, dasz radę.
Trzymałem jej dłoń ku jej ogromnemu zdziwieniu.
- Leo, co ty tutaj robisz?
Uspokoiłem ją szeptem i starłem pot z czoła, następnie całując jej dłoń.
- Twoja mama napisała mi, że rodzisz.
Skinęła tylko głową, następnie krzycząc w niebo głosy.
Po dwudziestu minutach jej krzyk i płacz totalnie ucichł, zastępując go cichutkim płaczem niemowlęcia. Pocałowałem żonę w czoło, następnie obejmując ją ramieniem. Wpatrywała się w maleństwo, które było ważone i obmywane przez położne.
- To dziewczynka!
Szeroko się uśmiechnęła i spojrzała w moje oczy.
- Leo.. mamy córeczkę..
Zaśmiałem się i delikatnie ją pocałowałem. Po chwili podeszła do nas położna, z naszym maleństwem.
- Dziewczynka jest zdrowa.
Antonella przytuliła do siebie córeczkę, coś do niej mówiąc. Patrzyłem na nie z szerokim uśmiechem.
- Kocham Cię.
Podniosła głowę i spojrzała na mnie ciągle się uśmiechając.
- Ja Ciebie też. Dziękuję, że pomogłeś mi odzyskać stracone wspomnienia, że mnie nie zostawiłeś.
- Bez Ciebie, jestem nikim.
Ponownie ją pocałowałem i zabrałem córeczkę w ramiona. Antonella przyglądała się nam z szerokim uśmiechem. W tej chwili do sali wkroczyła mama Antonelli i Thiago, który od razu podbiegł do mnie, bacznie przyglądając się noworodkowi.
- Thiago, masz siostrzyczkę.
Thiago spojrzał na mamę, a następnie na zawiniątko w moich ramionach. Długo na nią patrzył, na sam koniec delikatnie głaszcząc ją po główce.

___________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

;(;(;(;(;(
Koniec mojej Leonelli :(:(:( xd no cóż, wszystko ma swój koniec ;) mam nadzieję, że opowiadanie się podobało i że wywołało wiele pozytywnych emocji :)
Bardzo dziękuję za komentarze, których było ponad 120, za wyświetlenia, których było ponad 4 tys. dziękuję, że chce wam się czytać moje wypociny, to dla mnie wiele znaczy! <3333

Jedyne, co mogę teraz zrobić, to zaprosić na kolejnego bloga, gdzie pojawił się pierwszy rozdział :D (kolejna opowieść o Leo i Antonelli) KLIK



Jeszcze raz, bardzo wszystkim czytelnikom dziękuję! <333333333333333333333333333

czwartek, 24 lipca 2014

VII. Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.

Obudziłem się z szerokim uśmiechem na ustach. Nie potrafię opisać swojego szczęścia. Antonella leżała na moim ramieniu i wciąż pogrążona była w głębokim śnie. Przejechałem dłonią po jej długich,  brązowych włosach, następnie składając pocałunek na czubku jej głowy. Po chwili zaczerpnęła głośno powietrza, które następnie wypuściła. Wygodnie ułożyła głowę i powoli podniosła powieki, patrząc mi w oczy z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry.
Wyszeptała i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Uśmiechnąłem się i lekko podniosłem, by móc delikatnie ją pocałować.
- Jak się czujesz?
- Jestem wykończona, jednakże czuję się wspaniale.
Zaśmiałem się i mocno do siebie przytuliłem.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Przez chwilę panowała cisza. Antonella leżała na na moim ramieniu i jeździła palcem po mojej klatce piersiowej. Chwilę relaksu przerwał nam Thiago, który z pokoju obok głośnio wołał mamę.
- Idź do niego, ja zrobię śniadanie.
Leniwie pokiwała głową i powoli opuściła łóżko, zakładając na goło ciało szlafrok. Chwytając za klamkę, ostatni raz na mnie spojrzała, delikatnie się uśmiechając. Poczułem się tak, jakby jej wypadku, w ogólnie nie było. Kochaliśmy się i czułem, że jej uczucie jest tak silne, jakie było zawsze. Powoli opuściłem łóżko, szukając na podłodze sypialni moich bokserek, które znalazłem po drugiej stronie łóżka. Ubrałem dresowe spodnie, które leżały na tapczanie i udałem się do kuchni. Wyciągnąłem patelnię i potrzebne produkty, do zrobienia naleśników następnie włączając radio. Leciała jakaś piosenka, której niestety nie znałam, ale starałem się nauczyć refrenu. Lepiej się gotuje, gdy w tle słychać muzykę. Podrzucając naleśniki na patelni, dołożyłem do melodii wymyślone kroki taneczne. Gdy po raz trzeci usłyszałem refren, słowa i kroki miałem opanowane do perfekcji. Na sam koniec zrobiłem obrót i dostrzegłem śmiejącą się Antonellę i Thiago, który trzymał mamę za rączkę. Również się zaśmiałem i odłożyłem patelnie, teatralnie podchodząc do żony. Zaczynała się kolejna piosenka więc poprosiłem ją do tańca. Spojrzała na mnie ciągle się śmiejąc i ze zrezygnowaniem kręcąc głową.
- Jesteś nienormalny!
- Takiego mnie kochasz.
Uśmiechnęła się i chwyciła moją dłoń, prowadząc na środek kuchni. Cały czas się śmialiśmy, słysząc również w tle śmiech naszego syna, który klaskał w rytm muzyki. Gdy piosenka się skończyła, zaprosiłem rodzinę do stołu. Śmiech towarzyszył nam przez cały poranek. Ten dzień, zaczął się magicznie.

~ * ~

Popołudnie również spędziliśmy wspólnie. Dziś nie miało być treningu, więc mogłem spokojnie oddać się błogiemu lenistwu. Leżeliśmy na tapczanie w salonie, oglądając razem z Thiago bajki, który równocześnie układał wieżę z klocków. Antonella przysypiała na moim ramieniu, mocno trzymając mnie za dłoń. Brakowało mi tej bliskości i naszej codzienności. Gdybym nawet mógł, to i tak niczego bym nie zmieniał.
Nasze spokojne, rodzinne popołudnie zakłócił dzwonek do drzwi, a następnie głos Shakiry, dobiegający z kuchni.
- Witam moje Gołąbeczki!
Przywitała nas z szerokim uśmiechem, następnie biorąc Thiago na ręce, pieszczotliwie się z nim witając. Spojrzałam ze zdziwieniem na Antonellę, która też nie rozumiała zaistniałej sytuacji.
- Shaki, jak weszłaś?
Kolumbijka przewróciła oczami i wygrzebała z torebki klucze.
- Daliście mi klucze.
Pokiwałem tylko głową, następnie powoli wstając.
- Coś się stało?
- Tak, zabieram Anto na zakupy. Daniella już z Milanem i Lią czekają w samochodzie, zbieraj się Maleńka. - Shakira posłała Antonelli całusa, następnie biorąc do torebki jadą zabawkę Thiago. - no co tak patrzycie?
Zapytała z oburzeniem, na co Antonella tylko się zaśmiała. Powoli wstała i złożyła na moim policzku delikatny pocałunek.
- Baw się dobrze.
Zrobiłem smutną minę, na którą otrzymałem kolejny pocałunek, tym razem w usta.
Po piętnastu minutach, opuściły dom i zostawiły mnie samego, z lecącą właśnie w telewizji jedną z ulubionych kreskówek Thiago. Nie upłynęło nawet kolejne piętnaście minut, gdy do domu wkroczyli moi przyjaciele. Gerard, Cesc, Xavi, Andres, Neymar i Dani, bardzo głośno się śmiali i o czymś dyskutowali. Jak gdyby nigdy nic, usiedli razem ze mną w salonie, nie przerywając swoich rozmów. Spojrzałem na niech z otępieniem i zwróciłem się do Gerarda, który jako pierwszy przekroczył próg.
- Jak weszliście?
Gerard szeroko się uśmiechnął i wyciągnął z kieszeni spodni klucze, którymi pomachał mi przed nosem.
- Jest misja, panie Messi.
Bardzo poważnym tonem zwrócił się do mnie siedzący po mojej lewej stronie Andres.
- Nie rozumiem?
Cesc podszedł do telewizora i wyłączył go z prądu, ponieważ nie potrafił znaleźć pilota. Następnie wszyscy przybrali kamienny wyraz twarzy.
- Jak twoja drużba, chcemy Ci pomóc w organizacji ślubu twojego i Antonelli.
- Ale.. - nie rozumiałem o co im chodzi. Spojrzałem na Neymara i następnie na Daniego, ale żaden nie raczył udzielić mi jakichkolwiek wyjaśnień. - my już jesteśmy małżeństwem.
- Ale Antonella nie pamięta waszego ślubu. Założę się, że bardzo by chciała pamiętać ten dzień.
Na twarzy Xaviego z każdym słowem, malował się coraz szerszy uśmiech. Po chwili zaczynałem łączyć fakty.
- Jesteście zajebiści!
Szeroko się uśmiechnąłem i przytuliłem wszystkich naraz. Po chwili czułości, zabraliśmy się do planowania. W tym celu, przenieśliśmy się do kuchni, gdzie do dyspozycji mieliśmy dłuższy i szerszy stół. Neymar i Dani skorzystali z naleśników, które zostały po śniadaniu i po dziesięciu minutach, przyłączyli się do nas. Gerard wyciągnął telefon i dał znać Shakirze, że zaakceptowałem ich pomysł. Po upływie czterdziestu minut, mieliśmy wszystko zaplanowane. Andres powstał z miejsca i odczytał nasze notatki oraz przedstawił założenia.
- Plan jest taki. Gerard, zabierasz Leo do najlepszego krawca w Barcelonie, który uszyje mu najlepszy garnitur w swojej krawieckiej karierze. Xavi, ty zajmiesz się księdzem. Dopilnuj, by był to ten sam, który udzielał im ślubu dwa lata temu. Cesc, wynajmij tę samą salę. Zajmij się cateringiem i wystrojem. Zapewne Daniella Ci pomoże. Neymar, Dani macie znajomości w świecie muzyki więc załatwcie jakiegoś zajebistego didżja. Ja, razem z Anną zajmiemy się wysyłaniem zaproszeń.

~ TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ~

Tego dnia zaprosiłem Antonellę na kolację do naszej ulubionej restauracji. Dziś ponownie się jej oświadczę i za kolejny tydzień odbędą się poprawiny. Byłem zdenerwowany, tak samo jak dwa lata temu, przed pierwszymi oświadczynami.
Zamówiliśmy homara, wodę gazowaną i skrzypka, który co jakiś czas nam przygrywał. Antonella wygalała cudownie w sukience koloru ecru., która ślicznie podkreślała jej zaokrąglony brzuch. Włosy miała rozpuszczone, lekko upięte z tyłu. Na kolację przyszła bez makijażu, nie był jej w końcu potrzebny i bez niego wyglądała jak bogini. Bardzo długo rozmawialiśmy o przeszłości. Opowiadałem jej wiele rzeczy, które po części zdołała sobie wcześniej przypomnieć. Uścisnąłem jej dłoń i spojrzałem w oczy. Delikatnie się uśmiechnęła i umocniła nasz uścisk.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Przez chwilę panowała cisza. Wpatrywaliśmy się w siebie, bawiąc się naszymi splecionymi dłońmi.
- Masz jakieś marzenie?
- Moim największym jest bycie z tobą do końca życia.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem jej dłoń. Następnie wyciągnąłem z kieszonki marynarki czerwone pudełko, w którym znajdował się pierścionek zaręczynowy. Uklęknąłem przed nią i otworzyłem pudełko.
- Wyjdziesz za mnie?
Antonella spojrzała na mnie ze zdumieniem. Nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili się uśmiechnęła i wzięła do ręki pudełko.
- Leo, ale my już jesteśmy małżeństwem..
- Ale nie pamiętasz ślubu.
Zauważyłem, że w jej oczach gromadzą się łzy. Ująłem jej twarz w dłonie, delikatnie całując ją w usta. Spojrzała mi w oczy, bawiąc się moimi włosami.
- Życzę każdej kobiecie na świecie, takiego faceta jak ty. Kocham Cię Leo i ponownie za Ciebie wyjdę.
Namiętnie ją pocałowałem i wsunąłem pierścionek na jej palec. Wytarłem kciukiem jej łzy następnie całując oba jej policzka.
- Ja nie życzę facetom takiej kobiety jak ty, bo ty jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, a co najważniejsze, jesteś moją żoną.
Zaśmiała się i mocno przytuliła, następnie namiętnie mnie całując.

~ DZIEŃ ŚLUBU ~

Podkład muzyczny

Byłem zdenerwowany, ale i bardzo szczęśliwy. Nie spodziewałem się, że drugi raz stanę z Antonellą na ślubnym kobiercu. Przeglądałem się w lustrze, a krawiec dokonywał jeszcze ostatnich poprawek. Po dziesięciu minutach byłem gotowy. Odwróciłem się i spojrzałem na moich przyjaciół. Gerard, Cesc, Andres, Xavi, Neymar i Dani stali w identycznych garniturach z powagą mi się przyglądając. Moja drużba. Szeroko się uśmiechnąłem i uściskałem każdego z osobna, dziękując za to, że tyle dla mnie robią. Pół godziny przed rozpoczęciem ceremonii w kościele opuściliśmy mój dom. Antonelli nie widziałem od wczorajszego wieczoru. Shakira zabrała ją do siebie, bym nie widział jej w białej sukni przed ślubem. Razem z moją drużbą podjechałem pod kościół i powoli do niego weszliśmy. Goście się już schodzi i w kościele zaczynało brakować miejsc siedzących. Były też tłumy dziennikarzy i paparazzi. Stałem przed ołtarzem i czekałam na pojawienie się Antonelli. Przyjrzałem się zgromadzonym na ceremonii gościom i dostrzegłem uśmiechniętego Cristiano, który puścił mi oczko. Byli również moi przyjaciele z reprezentacji Argentyny, cała rodzina, piłkarze jak i zarząd Barcelony. Wtem drzwi kościoła zaczynały się szeroko otwierać i zabrzmiał marsz mendelsona. Jako pierwsze weszły Anna i Nuria, sypiąc na kamienne płytki kościoła płatki czerwonych róż, za nimi Bruna i Thaissą, sypiące białe. Za nimi nie było Antonelli, tylko Shakira i Daniella, które za rączki trzymały ubranego w garnitur Thiago. Na widok synka nie potrafiłem powstrzymać natychmiast malującego się uśmiechu. Wtedy ujrzałem wybrankę mojego serca. Szła pod rękę z mamą. Promiennie się uśmiechała i nie spuszczała ze mnie wzroku. Wyglądała jak księżniczka, jak moja królewna. Jak zawsze miała rozpuszczane włosy, lekko podkręcone końcówki, długi welon, delikatny makijaż, białe baletki na nogach i cudowną, śnieżnobiałą suknię. Shakira się postarała. Antonella stanęła przede mną, uwalniając się z uścisku matki. Rebeca złożyła na policzku córki delikatny pocałunek, następnie składając pocałunek na moim. Podałem dłoń Antonelli, pomagając jej wejść na delikatne wzniesienie. Delikatnie ścisnąłem jej dłonie i szepnąłem, że ją kocham. Nieśmiało się uśmiechnęła i odpowiedziała tym samym. Muzyka ucichała, a głos zabrał ksiądz.
Przez całą mszę trzymałem jej dłoń, jakbym się bał, że zniknie albo ucieknie, chociaż dobrze wiedziałem, że tego nie zrobi, że chce pamiętać dzień naszego ślubu.
Nadszedł czas na przysięgę. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, trzymając się za prawe dłonie. Ksiądz owinął je stułą i przystąpiliśmy do odnowienia przysięgi małżeńskiej. Przez cały czas wpatrywałem się w jej brązowe oczy, powoli powtarzając słowa przysięgi za kapłanem. Dostrzegłem w nich łzy, które wypłynęły w momencie wypowiadania jej przysięgi. Cały czas się uśmiechała. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, co dzieje się w jej głowie. Mocno ścisnęła moją dłoń i powoli wypowiadała ostatnie słowa przysięgi.
- Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - każde słowo wypowiadała wolniej, jakby chciała mi uświadomić znaczenie tych słów. - tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Promienie się uśmiechnęła, a ja to odwzajemniłem. Nie mogłem się dłużej powstrzymywać i otarłem kciukiem lewej dłoni jej łzy. Długo wpatrywaliśmy się w oczy, gdy ksiądz oznajmił, że nadszedł czas na obrączki. Spojrzeliśmy na Thiago, który trzymał poduszeczkę, na której się znajdowały. Antonella cicho się zaśmiała, zakrywając lewą dłonią usta. Był taki zawstydzony. Przydreptał do księdza i podał mu obrączki, następnie uciekając w objęcia babci. Zaśmialiśmy się i zabrałem do ręki poświęcony krążek. Ująłem jej dłoń i ponownie spojrzałem w oczy.
- Antonello, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Powoli wsunąłem obrączkę na jej palec, następnie całując jej dłoń. Antonella uśmiechnęła się i wzięła do ręki drugą obrączkę, powtarzając słowa kapłana. Również powoli umieściła obrączkę na moim palcu, a kapłan ponownie oznajmił nas mężem i żoną.
Po ceremonii w kościele, udaliśmy się na zorganizowaną przez naszych przyjaciół sale, gdzie odbyło się wesele. Antonella i Shakirą dużo czasu spędziły na zabawie z dziećmi. Obie bardzo to uwielbiały. Bardzo dużo tańczyliśmy, zaśpiewałem nawet Antonelli piosenkę, co wywołało wiele śmiechów u naszych przyjaciół. Fabregas skomentował mój występ, dziękując Bogu, że nie podsunął mi do głowy myśli o zostaniu piosenkarzem. Wesele było cudowne. Do domu wróciliśmy bardzo późno. Leżąc już w łóżku, gdy słońce zaczynało wschodzić, Antonella oparła głowę na moim ramieniu, zwracając się do mnie sennym głosem.
- Oba nasze śluby były cudowne.
- Pamiętasz?
- Wszystko pamiętam.
Mocno ją do siebie przytuliłem i namiętnie pocałowałem. Nie pamiętam kiedy zasnąłem. Wiem jedno - zasnąłem szczęśliwy.

________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Taki krótki xd ostatnio takie długie pisze, że może się wam to znudzić i przestaniecie czytać moje blogi ;p

Epilog pojawi się do 31 lipca :D mam nadzieję, że rozdział się podoba, bo mi tak średnio ;p przepraszam, jeśli was zawiódł, mnie osobiście tak xd ale na nic więcej mnie nie stać, przepraszam <333333333333333










Do następnego! ;*

sobota, 5 lipca 2014

VI. Kocham Cię

~ PIĘĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ ~

Dokładnie pół roku temu czuwałem przy szpitalnym łóżku Antonelli, modląc, by nie zostawiała mnie i Thiago samego. Przypominając sobie tamte dni, odczuwałem ten sam ból i tą samą bezradność, która w tamtym czasie mi towarzyszyła. Obecnie byłem szczęśliwy, ponieważ kobieta moje życia z każdym dniem przypominała sobie utracone wspomnienia. Z jej ust nie wypłynęły jeszcze te dwa magiczne słowa, ale wiedziałem, że to uczucie w niej nie wygasło, tylko zeszło na dalszy plan. Byłem cierpliwy, nie naciskałem. Chciałem, by sama poczuła, że mnie kocha. Ja tylko starałem się przy niej być i każdego dnia obdarowywać ją swoją miłością.
Dzisiejszy dzień spędzaliśmy rodzinnie na plaży. Antonella leżała pod parasolem, czytając książkę, a Thiago robił zamki z piasku. Leżałem koło niej i pilnowałem synka, by daleko nie odchodził. Co jakiś czas spoglądałem na pochłoniętą w lekturze książki Antonellę. Uwielbiałem na nią patrzeć, szczególnie teraz, gdy jej brzuch jest wyraźnie zaokrąglony. Uśmiechałem się do siebie i powstrzymywałem, by nie położyć na nim ręki. Zawsze tak robiłem, gdy była w ciąży z Thiago, ale teraz nie byłem pewny jej reakcji. Postanowiłem nic nie robić na siłę. Każdy mój gest, kierowany w jej stronę, był wcześniej z nią konsultowany.
Dochodziła szesnasta i zaczęliśmy zbierać się do domu. Thiago bardzo narzekał, nie chciał jeszcze wracać. Bardzo lubił spędzać czas na plaży, bawiąc się w nieograniczonej ilości piasku. Przekonywanie go do powrotu nie zajęło dużo czasu, ponieważ inicjatywę przejęła Antonella. Nie rozumiałem dlaczego mój własny syn bardziej ceni sobie zdanie mamy. Wracaliśmy samochodem. Thiago bawił się czymś na tylnym siedzeniu, a my tradycyjnie słuchaliśmy płyty z naszymi ulubionymi piosenkami, śpiewając przy tym refreny.
- Uwielbiam tą piosenkę.
Wskazała palcem na radio, gdzie wyświetlił się tytuł i wykonawca lecącej właśnie piosenki 'Parachute - Kiss me slowly'. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem w jej oczy.
- Przy tej piosence po raz pierwszy Cię pocałowałem.
Nie odpowiedziała, tylko szeroko się uśmiechnęła i zaczęła śpiewać zwrotki piosenki.
Droga do domu była długa, ale minęła nam niezwykle szybko. Wyciągnąłem wszystkie rzeczy z bagażnika, na sam koniec wypinając Thiago z fotelika, który wbiegł do domu prosząc mamę o coś do jedzenia. Zamykałem właśnie samochód, gdy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym wyświetlił się numer komisarza Pedro Riesgo. Nie odzywał się przez bardzo długi czas, przeczuwałem, że jego telefon jest znaczący.
- Halo?
- Panie Messi, mamy Amandę Caballero.
Spojrzałem przed siebie szeroko się uśmiechając.
- Zaraz będę.
Rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź komisarza. Wbiegłem do domu, biorąc szybki prysznic i ubierając biały t-shirt i ciemne jeansy. Zeskakując ze schodów, dostrzegłem bawiącą się w salonie z Thiago Antonellę. Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w kierunku drzwi.
- Leo, gdzie ty tak lecisz?
- Na komisariat, złapali Amandę.
Usłyszałem jak powoli podnosi się z dywanu i po chwili przede mną staje.
- Jadę z tobą.
- Anto, nie musisz.
- Ale chcę.
Zawołała Thiago i zaczęła ubierać na nogi kremowe balerinki.
- Nie ma sensu, byś jechała ze mną.
- Jest sens, chcę ją zobaczyć.
Schyliłem się i pomogłem jej nałożyć na stopę prawego balerinka.
- Tych wspomnień nie ma sensu sobie przypominać.
Spojrzała mi w oczy i poczochrała moje nieogarnięte włosy.
- Twarz tej dziewczyny śni mi się po nocach, chcę się upewnić.
Nie odpowiedziałem, tylko zabrałem Thiago na ręce i przepuściłem ją w drzwiach.

~ * ~

Na komisariacie zjawiliśmy się po piętnastu minutach. Trzymając Thiago za rączkę i Antonellę pod rękę, weszliśmy do gabinetu pana Pedro Riesgo i zajęliśmy miejsca na fotelach przed jego biurkiem. Przedstawiłem mu Antonellę i czekałam na wiadomość w sprawie Amandy.
- Tydzień temu dostaliśmy zgłoszenie, że poszukiwana widziana była na stacji paliw w Lizbonie, w Portugalii. Od razu wysłaliśmy tam naszych policjantów, informując tamtejszą policję, by mieli ją na oku. Wczoraj ją do nas przywieziono. Ukrywała się pod nazwiskiem 'Blanca Muniesa'. Wynajęła mieszkanie w stolicy Portugalii i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Lizbońskim, na wydziale farmaceutycznym. Jedyne, co powiedziała nam na pierwszym przesłuchaniu, to to, że chciała zacząć od nowa, chciała zapomnieć o tym, co przydarzyło się w Hiszpanii. Niestety, nie wiemy co takiego się stało. Jest w ogromnym szoku. Wiemy również, że dwa razy w tygodniu miała terapie z uniwersyteckim psychologiem.
Komisarz skończył mówić i zaczął się nam przyglądać. Przeniosłem wzrok na Antonellę, na której twarzy malowało się współczucie.
- Biedna dziewczyna..
Ścisnąłem jej dłoń i ponownie spojrzałem na komisarza.
- Jesteście już pewni, że to ona stoi za zabójstwem Javiera Martineza?
- Pobraliśmy odciski palców i mamy stuprocentową pewność. - komisarz wstał i zaczął grzebać w jednej z metalowych szuflad, za swoimi plecami. - skontaktowaliśmy się również z jej psychologiem, który udostępnił nam jej kartotekę.
Ponownie zajął miejsce przed nami, otwierając wyciągniętą z szuflady teczkę. Wziąłem od niego jedną kartkę, którą wspólnie z Antonellą zaczęliśmy czytać.
- Była zmuszona do zabójstwa i próby zabójstwa Antonelli?
- Tak wynika z jej rozmów z psychologiem. Jednak ani tu, na komisariacie, czy też u swojego lekarza, nie zdradziła imion jej prześladowców.
- A Filipe Pardo?
- Nie chce mówić.
- Może to on ją prześladował?
- Jesteśmy przekonani, że zamieszana jest w to jakaś zorganizowana grupa. Mamy co do tego podejrzenia, ale potrzebujemy ich zeznań.
- Może z nią porozmawiam?
Spojrzałem ze zdumieniem na Antonellę, której widocznie cały czas było żal Amandy.
- Mogłaby pani?
- Oszalał pan!? - podniosłem głos na komisarza, uderzając pięścią w biurko. - ona chciała ją zabić!
- Leo, ale przecież słyszysz, że była zastraszana..
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie zdawała sobie sprawy, jak się o nią martwię i jak bardzo się boję jej rozmowy z Amandą.
- Anto.. proszę.
- To ja proszę.
Ścisnęła moją dłoń, po chwili pocierając ją kciukiem. Ponownie na nią spojrzałem. Uśmiechała się.
- Nie wiem..
- Nic mi nie zrobi, a ja chce jej pomóc.
Przez jakiś czas, panowała cisza. Słychać tylko było Thiago, który siedział przy stoliczku za nami, rysując coś na kartkach, danych mu przez Marie.
- No dobrze.. jeśli ma to coś dać, to spróbuj z nią porozmawiać. - ponownie się uśmiechnęła i złożyła na moim policzku delikatny pocałunek. - wspominał pan, że macie jakieś podejrzenia.
- Tak. - ponownie zaczął grzebać w którejś z szuflad, po chwili wyciągając z niej grubą i przeładowaną materiałami teczkę. - może się to państwu wydawać dziwne, ale dostaliśmy sygnał z Kolumbii, że zorganizowana tamtejsza grupa mafiosów, przebywa od sześciu miesięcy w Hiszpanii. Na telefonie Filipe Pardo, zabezpieczyliśmy numer jednego z tamtejszych mafiozów. Musieli współpracować. Filipe jednak zapiera się, że telefon nie jest niego. To prawda - jest kradziony. Jedynym ratunkiem są szczere zeznania Amandy.
- Mogą z nią teraz porozmawiać?
Serce waliło mi jak oszalałe na samą myśl, że Antonella chce z nią rozmawiać.  Wiedziałem, że nie zrobi jej krzywdy, jednak strach o nią nie chciał mnie opuścić.
- Oczywiście.
Komisarz wstał i zabrał Antonellę to gabinetu obok. Stanąłem w drzwiach, trzymając Thiago za rękę i dostrzegłem wprowadzaną przez dwóch policjantów, do tamtejszego gabinetu Amandę. Była nieobecna wzrokiem i oczy miała strasznie podpuchnięte od płaczu. Zauważyła mnie i dostrzegłem łzy w jej oczach. Intensywnie się we mnie wpatrywała i szeptała w moim kierunku. Zrozumiałem tylko ostatnie słowo, 'przepraszam'.

~ * ~

Dopiero po upływie niecałych dwóch godzin Antonella w towarzystwie komisarza, wróciła do gabinetu. Leżałem z Thiago na piersi, na tapczanie w jego gabinecie. Mały zasnął, trzymając w rączce misia, którego zgarnąłem z szafki komisarza. Powoli podniosłem się z miejsca, by nie obudzić syna. Po chwili do gabinetu weszła Marie i zabrała Thiago do siebie, byśmy mogli spokojnie porozmawiać. Zająłem miejsce koło Antonelli, od razu chwytając jej dłoń.
- Przyznała się do wszystkiego.
Komisarz usiadł w fotelu, zamykając leżącą przed sobą teczkę. Spojrzałem na twarz Antonelli, na której cały czas gościło współczucie. Ścisnąłem jej dłoń i spojrzałem w jej oczy.
- Co się dzieje?
- Nawet nie wiesz, ile ta dziewczyna przeszła.
Wyszeptała, kładąc głowę na moim ramieniu.Spojrzałem z zapytaniem na komisarza, ten tylko odchrząknął i zaczął wyjaśniać.
- Zeznała, że razem z Filipe zaciągnęli ogromy dług u mafii z Kolumbii. Nie byli w stanie tego spłacić. Filipe postanowił pójść z nimi na układ. Oddał im Amandę i obiecał spełnić każde ich zlecenie. Zaczynało się od drobnych kradzieży, pobić, włamań. Amanda trafiła do domu publicznego, który należał do jednego z członków mafii. Jednak, gdy Filipe był coraz częściej przyłapywany przez policję, postanowili zakończyć współpracę, zabijając go, by poprzez jego osobę, nie zdołali dotrzeć do ich zorganizowanej grupy. Filipe jednak zdołał przebłagać tak zwanego 'ojca chrzestnego', który darował mu życie. Zlecił mu zadanie, które prędzej czy później miało go załatwić. Miał zabić twoją rodzinę. - komisarz na chwilę przerwał, by dotychczas przekazane mi informacje, mogły do mnie dotrzeć. Byłem w szoku. Nic nie mówiłem, ponieważ nie byłem w stanie wydusić ani jednego słowa. Spojrzałem na Antonellę, po której policzkach spływały łzy. Objąłem ją ramieniem, następnie całując w czubek głowy. Po chwili spojrzałem na komisarza, który kontynuował. - postanowił wykorzystać do tego przedsięwzięcia Amandę, która była przez niego torturowana. Kazał jej zacząć od Antonelli, którą sama znała za czasów liceum. Już kiedyś próbowali zniszczyć wasz związek, więc dla niego sprawa nie wydawała się trudna. Było jej wszystko jedno. Chciała tylko, by dali jej święty spokój. Spowodowała wypadek, a gdy Filipe dowiedział się, że twoja żona przeżyła, kazał jej dokończyć dzieła w szpitalu. Zjawiła się w gabinecie pana Martineza i prosiła o numer sali Antonelli. Nie udzielił jej żadnej informacji, ponieważ nie przedstawiła się i nie powiedziała, kim dla niej jest. Zaczęła go zastraszać, że go zabije, jeśli jej nie powie. Lekarz jednak był nieugięty. Pojawiła się w szpitalu następnego dnia i ponownie udała się do gabinetu pana Martineza. Doszło pomiędzy nimi do szarpaniny. Amanda uderzyła lekarza metalowym prętem w tył głowy, czym wywołała dla lekarza śmiertelny upadek. Później już wiesz, co się działo. Tego dnia natknęła się na Ciebie na korytarzu. Zaraz po tym zajściu, udało jej się uciec do Portugalii.
Zakończył swoją opowieść, drapiąc się po głowie. Nie potrafiłem tego skomentować i nawet nie próbowałem. Po dość długiej ciszy, która między nami panowała, głos zabrała Antonella.
- Ona jest niewinna.. Leo, musimy jej pomóc.. zapewnić leczenie..
Spojrzałem na nią, ciągle będąc w szoku. Była cała zapłakana.
- Zapewnimy jej pomoc. Wezwany został do niej nasz psychiatra. Jest oczyszczona ze wszelkich zarzutów i zostanie umieszczona w zakładzie psychiatrycznym, proszę już o tym nie myśleć. Filipe zostanie skazany i dzięki pomocnym zeznaniom Amandy, uda nam się rozwiązać Kolumbijską mafię.
Ponownie przytuliłem do siebie Antonellę. Starałem się uciszyć ją szeptem, co na szczęście przyniosło szybki efekt.
- Bardzo dziękuję, na tym etapie chyba zamyka pan śledztwo, prawda?
- To końcowy etap. Do czasu złapania i zamknięcia współsprawców, zostawimy ochronę waszej rodzinie.
Jeszcze raz podziękowałem za pomoc i uścisnęliśmy sobie dłonie. Obejmując Antonellę, udaliśmy się do Marie, by odebrać od niej śpiącego Thiago. Przez całą drogę do domu Antonella opierała głowę o szybę i obserwowała mijane uliczki Barcelony. Wchodząc do domu, również się nie odzywała. Po godzinie położyliśmy się spać. Antonella położyła głowę na moim ramieniu, mocno trzymając moją dłoń. Nic nie mówiła, a ja wiedziałem, że nie potrzebne są tu słowa. Wystarczyła jej moja obecność.

~ * ~

Podkład muzyczny

Następnego dnia rozgrywane było El Clasico na Camp Nou. Wyleciałem na dwa miesiące z gry, przez kontuzję, której nabawiłem się w meczu reprezentacyjnym na początku lipca. Dziś miał być mój debiut w sezonie 2015/2016. Chciałem dać z siebie wszystko. Chciałem być dziś najlepszy dla Antonelli. Obudziliśmy się wszyscy o siódmej rano. Zjedliśmy śniadanie i zacząłem się pakować na zgrupowanie, które mamy o dziesiątej w hotelu nieopodal Camp Nou. Antonella leżała na tapczanie w salonie i oglądała z Thiago bajki. Widziałem, że wyraźnie przeżywa wczorajszy dzień. Stanąłem w drzwiach i czekałam, aż zwróci na mnie uwagę. Patrzyła na swój brzuch i delikatnie jeździła po nim dłonią. Po chwili podszedł do niej Thiago, trzymając w rączce samochodzik. Spojrzał na jej brzuch, opierając główkę na jej ramieniu. 
- Kochanie, spójrz.. tutaj jest twój braciszek, albo siostrzyczka. - wzięła dłoń syna i położyła ją na swoim brzuchu. Thiago zaśmiał się, ale najwyraźniej poczuł kopnięcie i z zapytaniem spojrzał w jej oczy. - widzisz, Maleństwo chce już wyjść na świat. 
Uśmiechnął się i położył główkę na jej brzuchu. Również się uśmiechnąłem i kucnąłem obok tapczanu, obejmując Thaigo. Antonella uśmiechnęła się do mnie i wzięła moją dłoń, kładąc ją na swoim brzuchu. Ciągle na siebie patrzyliśmy, z delikatnymi uśmiechami. Gdy dziecko, które nosiła pod sercem ponownie kopnęło, przygryzła dolną wargę, cicho się śmiejąc.
- Daliśmy nowe życie.
Wyszeptała do mnie, oplatając palce na mojej dłoni. Szeroko się uśmiechnąłem. Podniosłem się z podłogi i złożyłem na jej czole czuły, i delikatny pocałunek. Uśmiechnęła się i pocałowała moją dłoń, którą następnie uwolniła ze swojego uścisku. 
- Do zobaczenia na meczu.
Położyła dłoń na moim policzku i długo wpatrywała się w moje oczy. Tę wyjątkową chwilę przerwał Thiago, który zburzył swoją wierzę z klocków.
- Do zobaczenia.
Pocałowałem ją w policzek, następnie żegnając się z synem. Gdy wychodziłem z salonu, ponownie na nią spojrzałem. Szeroko się uśmiechała, ciągle trzymając się za brzuch. Odwzajemniłem uśmiech i opuściłem dom, następnie wsiadając do samochodu i odjeżdżając, miałem przed oczami jej cudowny uśmiech.

~ * ~

- Leo, grasz dopiero 45 minut i już strzelasz dwie bramki! Stary, jak my za tobą tęskniliśmy.
Zaraz po tym, jak przekroczyliśmy próg szatni, wskoczył na mnie Neymar. Zaśmiałem się i przybiłem mu piątkę, siadając przy szafce z numerem '10', gdzie zapisane było również moje nazwisko.
- Już się nie podlizuj. Pierwsze miejsce w lidze, czterdzieści jeden bramek strzelonych, jedenaście straconych i ty jeszcze chcesz mi robić nadzieję słowami, że tęskniliście?
- Gdybyś grał od września, strzelonych by było ponad pięćdziesiąt!
Dostałem z otwartej dłoni w plecy od Gerarda, który zrobił skuteczny unik przed moim uderzeniem. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i zaczęliśmy przebierać mokre koszulki na świeże. Po chwili do szatni wszedł Luis Enrique. Jego twarz nie odwzorowywała żadnej emocji. Oparł się o  drzwi szatni i czekał, aż sami się uspokoimy.
- Chłopaki, udało nam się w pierwszej połowie uratować remis 2:2, nie wiem czym wy się tak cieszycie. Real depcze nam po piętach, musimy wygrać i w drugiej połowie przejąć inicjatywę, zrozumiano? - trener po kolei przeszył każdego wzrokiem. Bardzo lubiłem naszego trenera. Był stanowczy i traktował nas bardzo surowo. Jego czas w Barcelonie, na tym etapie, jestem skłonny porównać do czasu, gdy trenował nas Pep. - Tello, zaczniesz się rozgrzewać razem z Roberto. Leo, do twojej gry nie mam zastrzeżeń, cieszę się, że już do nas wróciłeś. Gerard, nie bój się pewniej wchodzić na połowę rywala, Marc skutecznie zabezpiecza środek obrony, Jordi, Dani.. więcej wejść skrzydłami, a druga połowa jest nasza.
Uśmiechnął się, chowając ręce do kieszeni. Po chwili stanął na środku szatni i zachęcił nas do wspólnego okrzyku. Następnie zostawił nas samych. Byliśmy bardzo skupieni, zależało nam na wygraniu Klasyku. Usiadłem opierając głowę o swoją szafkę. Zemknąłem oczy, skupiając się na celu dzisiejszego meczu. Hattrick dla Antonelli. Ocknąłem się, gdy do szatni ponownie wszedł trener, wołając nas na drugą połowę.
Byłem zdeterminowany i w pełni skupiony. Wchodząc na murawę Camp Nou, przeniosłem wzrok na trybunę, gdzie siedziała Antonella. Nasze spojrzenia się spotkały. Oboje szeroko się uśmiechaliśmy. Dostrzegłem obok niej Thiago. Pomachałem im, posyłając całusy. Zrobiłem krok w tył i poczułem, że na kogoś wpadam.
- Witam ponownie.
Uśmiechnąłem się i przybiłem grabę z Cristiano Ronaldo.
- Witam, witam. Życzę powodzenia w drugiej połowie.
- Sugerujesz, że będzie ciężko?
- Jesteśmy FC Barceloną, nigdy nie odpuszczamy.
Cristiano zaśmiał się i założył ręce na piersi.
- Jak tam Antonella?
Byłem zdziwiony, że Ronaldo interesuje się moim życiem prywatnym. Uśmiechnąłem się jednak i ponownie spojrzałem na żonę, która rozmawiała o czymś z Shakirą.
- Na szczęście z dnia na dzień coraz lepiej.
- Wszystko się ułoży. - Cristiano klepnął mnie w plecy, co odwzajemniłem uśmiechem. Po chwili sędzia kazał nam ustawić się na swoich połowach.
Moim celem była bramka, której strzegł Iker Casillas. Wierzyłem, że uda mi się pokonać go w drugiej połowie przynajmniej raz. Przez dwadzieścia minut cały czas staraliśmy się zbudować składną akcję. Jedyne, co udało się nam osiągnąć, to zamknięcie Realu na swojej połowie.
Siedemdziesiąta piąta minuta, rzut rożny dla piłkarzy z Madrytu. Jak zalecił mi trener, miałem zostać przed polem karnym. Nie wiem jak Di Maria to zrobił, ale posłał tak idealną piłkę na głowę Ramosa, że ten pokonał stojącego w dzisiejszym meczu na bramce Claudio Bravo i wyprowadził Real na prowadzenie. Byłem załamany, na tablicy wyników widniało 2:3. Sektor, który zajmowali kibice Królewskich, słychać było na całym stadionie. Nasi kibicie głośno wygwizdywali obecną sytuację. Ustawiliśmy piłkę na kole środkowym, gotowi do odrabiania strat. W tym czasie, na murawę wszedł Roberto za Iniestę i Tello za Neymara. Zamknąłem oczy i ponownie postawiłem przed nimi mój dzisiejszy cel - hattrick dla Antonelli.
Gwizdek i ruszyliśmy z atakiem. Gdy sędzia wskazał, że jest dla nas aut, podbiegł do mnie Roberto i przekazał wskazówki trenera 'Leo, spróbuj strzelić sprzed pola karnego'. Tą samą informację dostał również Tello, ale postanowiłem, że to ja jako pierwszy wykorzystam sytuację. Aut wyrzucał Jordi Alba. Podał mi idealną piłkę, którą zdołałem przyjąć na klatkę piersiową. Jednym zwodem, udało mi się minąć Cristiano Ronaldo, który wrócił do strefy obronnej. Przede mną była pusta przestrzeń, co pozwoliło mi się rozpędzić. 'Strzał z dystansu'. Szybko spojrzałem na bramkę, by ocenić pozycję Casillasa i oddałem mocny strzał w jego lewe okienko bramki. Cały stadion zamarł, a ja w głowie słyszałem tylko swoje dzisiejsze założenie. Czas jakby stanął w miejscu i jakby przyspieszył w momencie, gdy piłka zatańczyła w siatce, której strzegł Święty. Usłyszałem krzyki radości, które wypływały z ust Cules, zgromadzonych na stadionie. Podbiegłem w kierunku trybuny Antonelli, podnosząc koszulkę, pod którą znajdowała się biała z napisem 'Każdy hattrick dla Ciebie!'. Spojrzałem na nią i degustowałem się hałasem, który wywołała moja bramka. Cały stadion wykrzykiwał moje imię i składał mi pokłony. Ja jednak bardziej skupiony byłem na reakcji Antonelli, która patrzyła na mnie, zasłaniając usta. Po chwili odsunęła dłoń i czytając z ruchu jej warg, wykrzyknęła 'dziękuję'. Następnie poczułem na sobie ciężar moich klubowych kolegów, którzy przekrzykiwali się, zachwalając moją trzecią bramkę. Wyściskałem się z każdym po kolei. Na sam koniec robiąc znak krzyża i wyciągając palce wskazujące ku niebu, na znak wdzięczności dla mojej babci.
Była osiemdziesiąta trzecia minuta, musieliśmy to wygrać, musieliśmy umocnić się na pozycji lidera. Podałem prostopadłą piłkę do Roberto, który zagrał ją do Tello. Hiszpan z pierwszej piłki dograł ją w pole karne. Nastrzelił tym podaniem Marcelo, który wpakował piłkę do swojej bramki i zmienił rezultat meczu na 4:3 dla nas.
Byliśmy szczęśliwi, sędzia nie doliczył ani minuty i pozostaliśmy samodzielnymi liderami La Ligi. Podziękowaliśmy piłkarzom Realu za mecz, następnie między sobą gratulując kolejnych trzech punktów. Na samym końcu podszedł do mnie Cristiano z szerokim uśmiechem.
- Zagrałeś zajebisty mecz.
- Zagrałem dla Antonelli.
Cristiano objął mnie ramieniem i oboje ruszyliśmy w kierunku szatni.
- Dlatego dziś wyjątkowo stwierdzę, że byłeś ode mnie lepszy i zasłużyliście na to zwycięstwo.
Przybiłem z nim grabę i następnie wymieniliśmy się meczowymi koszulkami. Fotografowie i dziennikarze skorzystali z okazji i sfotografowali moją koszulkę z dedykacją dla Antonelli oraz zadali parę pytań. Odpowiadałem szybko i krótko, ponieważ strasznie chciałem być już obok niej.

~ * ~

Podkład muzyczny

Wziąłem szybki prysznic i jako jeden z pierwszych opuściłem szatnię. Mijałem dziennikarzy bez słowa, ale z szerokim uśmiechem. Przed stadionem, w strefie dla piłkarzy, która była chroniona, czekała żeńska strona naszej drużyny z małymi (miejmy nadzieję) naszymi następcami. Antonella siedziała przy stoliku z Shakirą i Daniellą, rozmawiając o czymś z szerokim uśmiechem. Thiago przerwał swoją zabawę z Milanem i najgłośniej jak potrafił, wykrzyczał moje imię, czym spowodował zwrócenie na mnie uwagi Antonelli. Przykucnąłem, zrzucając torbę treningową i rozłożyłem ręce, biorąc w objęcia mojego kochanego synka. Obróciłem się z nim parę razy i następnie pocałowałem w policzek, kładąc go na ziemi i podchodząc do Antonelli, z szerokim uśmiechem, który również zagościł na jej twarzy. Powoli wstała z miejsca, trzymając się za brzuch i powoli udała się w moim kierunku. Wziąłem ją w ramiona, delikatnie całując. Spojrzeliśmy sobie w oczy, nie była przestraszona czy zdziwiona moim pocałunkiem. Szeroko się uśmiechnęła i zaczęła szeptać mi coś do ucha.
- Well , I 'm not sure what this is gonna be ,but with my eyes closed all I see is the skyline through the window. The moon above you and the streets below. Hold my breath as you're moving in taste you're lips and feel your skin. When the time comes, baby don't run. Just kiss me slowly.(*)
Spojrzałem na nią ze zdumieniem, nie bardzo wiedząc co mam robić. Zaśmiała się i ujęła moją twarz w dłonie.
- Leoś, nie zrozumiałeś przesłania?
Spojrzała mi w oczy, a ja totalnie ogłupiałem.
- Ale, że mam Cię pocałować?
Ponownie się zaśmiała i przybliżyła się do mnie.
- Mój geniusz.
Szepnęła mi do ucha, ocierając ustami mój policzek. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i z sekundy na sekundę, coraz bardziej się uśmiechając. Przytuliłem ją do siebie mocniej, złączając nasze usta w namiętnym i zachłannym pocałunku. Tak długo nie było mi dane ponownie skosztować ich smaku, że ten pocałunek, miał dla mnie tak samą wielką siłę i moc, jak ten nasz pierwszy. Żadne z nas nie przestawało okazywać tęsknoty, jaka się wytworzyła między nami, przez te pół roku. Z tą samą zachłannością i miłością odwzajemnialiśmy pocałunki, słysząc gdzieś na za nami oklaski i komentarze naszych przyjaciół. Byłem szczęśliwy. Nie chciałem, by ten moment kiedykolwiek dobiegł końca, chciałem, by trwał wiecznie. Powoli rozłączyliśmy nasze usta, które wyraźnie domagały się więcej. Oparliśmy się o siebie czołami, głęboko wpatrując sobie w oczy. Chwyciłem jej dłonie i zwróciłem się do niej szeptem.
- Kocham Cię.
Uśmiechnęła się do mnie i jeszcze raz pocałowała.

~ * ~ 

Nie wybieraliśmy się na klubową imprezę z okazji pokonania odwiecznego rywala. Pojechaliśmy do domu. Thiago zasną w samochodzie, więc delikatnie wypiąłem go z fotelika i zaniosłem do łóżeczka. Na chwilę się przebudził, więc siedziałem przy nim tak długo, aż ponownie nie zmorzy go sen. Po piętnastu minutach opuściłem jego pokój, od razu udając się do łazienki, by wziąć prysznic. Po dziesięciu minutach, położyłem się w sypialni i czekałem na Antonellę, która brała kąpiel w łazience na piętrze. Wyszła z łazienki, ubrana w moją meczową koszulkę i wygodnie wtuliła się w moje ramiona.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień, Leo.
Wyszeptała, spoglądając mi w oczy. Uśmiechnąłem się i odgarnąłem z jej czoła opadającą na oczy grzywkę.
- To ja dziękuję, ten dzień był dla nas przełomowy.
Odwzajemniła uśmiech i podniosła głowę.
- Każdy dzień z tobą jest dla mnie najpiękniejszy i przełomowy.
Ponownie zwróciła się do mnie szeptem, składając na moich ustach namiętny pocałunek. Uśmiechnąłem się przez niego i podniosłem się na łóżku, do pozycji siedzącej, mocno ją do siebie przytulając. Również się podniosła i usiadła na mnie okrakiem, schodząc pocałunkami na szyję. Położyłem dłonie na jej pośladkach,delikatnie ją do siebie przysuwając.
- Jesteś na to gotowa?
Spojrzała mi głęboko w oczy, delikatnie się uśmiechając.
- Kocham Cię.
Szeroko się uśmiechnąłem, namiętnie ją całując. Następnie delikatnie ściągnąłem z niej koszulkę, kładąc obie dłonie na jej brzuchu.
- Skarbie, nawet nie wiesz, jak twój tatuś się teraz cieszy. - pocałowałem jej brzuch parę razy, wywołując przy tym jej śmiech. - ja Ciebie też kocham. Całym sercem Skarbie. Jesteś moją pierwszą i ostatnią kobietą w życiu.
Szeroko się uśmiechnęła i dostrzegłem wypływające z jej oczu łzy. Delikatnie ją pocałowałem i otarłem je kciukiem, kładąc ją następnie pod sobą, ponownie całując jej brzuch.
- Będę delikatny, obiecuję.
Pomogła pozbawić mnie reszty ubrań, następnie wplatając palce w moje włosy.

_______________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Jest i przełomowy rozdział ^^ ciężko jest mi przyznać fakt, że do zakończenia opowiadania został jeden rozdział i epilog, ale obiecuję, że to nie koniec przełomowych wydarzeń ;3 osobiście jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału i jestem w stanie przyznać, ze się w nim zakochałam xd <3 jest trochę długi, ale z komentarzy pod innymi rozdziałami raczej wynika, że wam to nie przeszkadza :3

Chciałam go napisać przed ćwierćfinałem MŚ, w którym Argentyna zmierzy się z Belgią i mam nadzieję, że Leo i spółka zrobią kolejny krok, którym jest półfinał, a następnie finał MŚ :3 
DALEJ ARGENTYNO, W DRODZE PO TYTUŁ MISTRZA ŚWIATA! ♥

Liczę na wasze szczere opinie zawarte w komentarzach <3



(*) Cóż, nie jestem pewna, co to będzie, ale z zamkniętymi oczami wszystko co widzę to niebo za oknem, Księżyc nad Tobą i miasto pod Tobą. Wstrzymuję oddech, gdy się poruszasz, Smakuję Twoje usta, czuję skórę, kiedy czas nadejdzie, Kochanie nie uciekaj, po prostu powoli mnie pocałuj.




Do następnego! ;*